Witajcie,
niedawno udało mi się wreszcie pomyślnie zostać macochą, tzn zostaliśmy z mężem uznani opiekunami jego dziecka z pierwszego związku, po 2 latach zamieszkiwania razem z dzieckiem (dziecko ma 4 latka)
Formą trochę przypomina to bycie rodziną zastępczą, dlatego szukam osób w zbliżonej sytuacji.
Szczególnie problemy bywają - podejrzewam - podobne, wszak w rodzinie zastępczej dziecko miewa czasem kontakt z rodzicami biologicznymi, a wynikające czasem z tego trudności są zapewne takie, jak u nas.
Szukam kogoś, z kim mogłabym wymienić się doświadczeniami, dlatego z niecierpliwością czekam na Wasze odpowiedzi.
Pozdrawiam,
DomeOna
Czy biologiczni rodzice sprawiają wam trudności?
Moderator: Moderatorzy rodzicielstwo zastępcze
- SomeOna
- Posty: 3
- Rejestracja: 20 lis 2009 01:00
- SomeOna
- Posty: 3
- Rejestracja: 20 lis 2009 01:00
Hej,
bardzo się cieszę, że ktoś w końcu się odezwał Straciwszy nadzieję na odpowiedź przestałam tu zaglądać....
Czy jesteś macochą całodobową- czy mieszkasz z dziecmi swojego męża?
U nas największy problem to postawa matki biologicznej, która nie potrafi zaakceptować faktu, że dziecko mieszka z nami, że darzy mnie - macochę - uczuciem. Matka buntuje dziecko przeciwko mnie, nie pozwala małej się ze mną pożegnać, gdy gdzieś z nią wychodzi, jednocześnie na siłę stara się wzbudzić w córce wygasłe uczucia - np starając się tak nastawić małą, by ciężko jej się było pożegnać z biologiczną, gdy ta z kolei wychodzi... Jednym słowem manipulacja na całego...
Zastanawiam się czasem, jak na to reagować... Czasem mam ochotę pchnąć małą - prawie 5latkę - do nonkonformizmu, na zasadzie "to ja cię wychowuję i niedopuszczalne jest, abyś ze względu na matkę się ze mną np nie żegnała"... Ale mała za to pożegnanie miałaby jedynie ciosane kołki na głowie... Byłaby między młotem a kowadłem... Więc odpuszczam i nie wiem, czy robię dobrze, czy źle.
Z drugiej strony mała nie daje się matce, na codzień nie sprawia żadnych problemów - choć jest do tego zachęcana, widzę natomiast, że sama ma z całą tą sytuacją problem... Chciałabym jej pomóc, ale jak, skoro matka biologiczna na żadne uwagi nie reaguje...
bardzo się cieszę, że ktoś w końcu się odezwał Straciwszy nadzieję na odpowiedź przestałam tu zaglądać....
Czy jesteś macochą całodobową- czy mieszkasz z dziecmi swojego męża?
U nas największy problem to postawa matki biologicznej, która nie potrafi zaakceptować faktu, że dziecko mieszka z nami, że darzy mnie - macochę - uczuciem. Matka buntuje dziecko przeciwko mnie, nie pozwala małej się ze mną pożegnać, gdy gdzieś z nią wychodzi, jednocześnie na siłę stara się wzbudzić w córce wygasłe uczucia - np starając się tak nastawić małą, by ciężko jej się było pożegnać z biologiczną, gdy ta z kolei wychodzi... Jednym słowem manipulacja na całego...
Zastanawiam się czasem, jak na to reagować... Czasem mam ochotę pchnąć małą - prawie 5latkę - do nonkonformizmu, na zasadzie "to ja cię wychowuję i niedopuszczalne jest, abyś ze względu na matkę się ze mną np nie żegnała"... Ale mała za to pożegnanie miałaby jedynie ciosane kołki na głowie... Byłaby między młotem a kowadłem... Więc odpuszczam i nie wiem, czy robię dobrze, czy źle.
Z drugiej strony mała nie daje się matce, na codzień nie sprawia żadnych problemów - choć jest do tego zachęcana, widzę natomiast, że sama ma z całą tą sytuacją problem... Chciałabym jej pomóc, ale jak, skoro matka biologiczna na żadne uwagi nie reaguje...
- madhag
- Posty: 194
- Rejestracja: 05 gru 2009 01:00
Ja mieszkam z dwojka dzieci mojego meza, trzecie wlasnie sie wyprowadzilo Dzieci jezdza do swojej mamy co drugi weekend.
Mieszkamy razem od 10 lat, co oznacza, ze byly male, gdy ja sie pojawilam. Nie mieszkamy w Polsce. Nasza sytuacja wyglada troche inaczej, bo dzieci same wybieraja gdzie chca mieszkac. Bywaly okresy, ze chcialy byc wiecej u mamy, teraz chca byc wiecej u nas.
Coz, Twoja sytuacja jest dosc nietypowa, szczegolnie w Polsce. Tutaj gdzie ja mieszkam, nie ma w tym nic nietypowego
Mysle, ze z biomama bedzie Ci sie trudno dogadac.Tak na prawde, to powinno to byc raczej obowiazkiem Twojego meza, a nie Twoim
Ja przez 10 lat nauczylam sie, ze nie wolno zwracac uwagi na szczegoly, sytuacje malo wazne. Czy mala mowi cos na temat tego, ze nie moze sie z Toba pozegnac? Jezeli tak, to powinnas zareagowac. Jezeli nie, to po prostu nie przywiazywac do tego wagi. Skoro matka ja obciaza, to przynajmniej Ty tego nie rob
Mysle, ze trzeba w takiej sytuacji zaakceptowac fakt, ze mala bedzie zawsze kochala swoja biomame i to uczucie trzeba szanowac. Moje dzieciaczki sa w stanie wybaczyc wszystko swojej mamie, co do mnie maja troche inne nastawienie.
Mowily na przyklad: w ten weekend nie mozemy jechac do mamy, bo ona jest zmeczona i musi odpoczac, nie moze sie nami zajmowac. Ja jakos nigdy nie moglam byc zmeczona...
Mieszkamy razem od 10 lat, co oznacza, ze byly male, gdy ja sie pojawilam. Nie mieszkamy w Polsce. Nasza sytuacja wyglada troche inaczej, bo dzieci same wybieraja gdzie chca mieszkac. Bywaly okresy, ze chcialy byc wiecej u mamy, teraz chca byc wiecej u nas.
Coz, Twoja sytuacja jest dosc nietypowa, szczegolnie w Polsce. Tutaj gdzie ja mieszkam, nie ma w tym nic nietypowego
Mysle, ze z biomama bedzie Ci sie trudno dogadac.Tak na prawde, to powinno to byc raczej obowiazkiem Twojego meza, a nie Twoim
Ja przez 10 lat nauczylam sie, ze nie wolno zwracac uwagi na szczegoly, sytuacje malo wazne. Czy mala mowi cos na temat tego, ze nie moze sie z Toba pozegnac? Jezeli tak, to powinnas zareagowac. Jezeli nie, to po prostu nie przywiazywac do tego wagi. Skoro matka ja obciaza, to przynajmniej Ty tego nie rob
Mysle, ze trzeba w takiej sytuacji zaakceptowac fakt, ze mala bedzie zawsze kochala swoja biomame i to uczucie trzeba szanowac. Moje dzieciaczki sa w stanie wybaczyc wszystko swojej mamie, co do mnie maja troche inne nastawienie.
Mowily na przyklad: w ten weekend nie mozemy jechac do mamy, bo ona jest zmeczona i musi odpoczac, nie moze sie nami zajmowac. Ja jakos nigdy nie moglam byc zmeczona...
- SomeOna
- Posty: 3
- Rejestracja: 20 lis 2009 01:00
Wiesz, moja mała trafiła do nas jak nie miała jeszce 3 latek. Badania psychologiczne robione na uzytek sprawy sadowej wykazaly, ze miedzy mala, a jej biomama nie ma zadnej relacji - mala ją lubi, ale... nic wiecej... Relacja za czasow ich wspolnego zycia byla dosc plytka i frustrujaca dla malej, podczas gdy ze mna dziecko zetknelo sie bardzo wczesnie i szybko przerzucilo wszystkie uczucia na mnie. Wg tych badan to ja jestem matka malej, a biomame... coz... lubi.
Jednak tamta mama nie moze tego zaakceptowac. Probuje, chocby na sile, wzbudzic w dziecku przekonanie, ze jako biomamie nalezy jej sie arcyszacunek i pożądanie kontaktow.
Sytuacja z pozegnaniem miala jak dotad miejsce tylko raz, bo tylko raz byla do tego okazja. Mala zapytala/powiedziala mi "nie pozegnam sie z toba, bo mama mi nie pozwala, dobrze?"...
Czesto mowi o tym, czego mama jej nie pozwala wobec nas, albo do czego ja zacheca (np. zeby nie sluchala sie babci, bo to nie jest jej prawdziwa babcia). Wtedy reagujemy, ale mowiac np, ze takie niesluchanie nie byloby w porzadku i traktowanie babci jako niebabci nie byloby fair - szczegolnie, ze ta biologiczna babcia sie wcale nie interesuje. Ale nie oceniamy tego, co mama powiedziala, nie oceniamy mamy, choc czasem sie cisnie na usta...
Jednak tamta mama nie moze tego zaakceptowac. Probuje, chocby na sile, wzbudzic w dziecku przekonanie, ze jako biomamie nalezy jej sie arcyszacunek i pożądanie kontaktow.
Sytuacja z pozegnaniem miala jak dotad miejsce tylko raz, bo tylko raz byla do tego okazja. Mala zapytala/powiedziala mi "nie pozegnam sie z toba, bo mama mi nie pozwala, dobrze?"...
Czesto mowi o tym, czego mama jej nie pozwala wobec nas, albo do czego ja zacheca (np. zeby nie sluchala sie babci, bo to nie jest jej prawdziwa babcia). Wtedy reagujemy, ale mowiac np, ze takie niesluchanie nie byloby w porzadku i traktowanie babci jako niebabci nie byloby fair - szczegolnie, ze ta biologiczna babcia sie wcale nie interesuje. Ale nie oceniamy tego, co mama powiedziala, nie oceniamy mamy, choc czasem sie cisnie na usta...