Cześć Wam.. Oto moja Historia:starałam się z mężem o upragnione dziecko... Gdy w 4 miesiącu starań zrobiłam test BHCG i wyszedł 122,10 byliśmy niezmiernie szczęśliwi. Powtórzyłam test po 48 godzinach. Wzrost BHCG był .. 380,30.. Nie mogę opisać mojej radości. Niestety, nie trwała długo. Umówiłam się do ginekologa. Zrobił mi USG dopochwowe. Mówił że nie widać zarodka, ale że nie ma czym się martwić bo w 5 tyg może jeszcze nie być widać zarodka, ale powiedział że macica ma dość grubą warstwę wyścółki i piersi ,,ciężkie'' i obolałe więc ciąża jest, z resztą BHcg na to wskazywało. Miałam przyjść za 2 tygodnie na USG. Jeszcze tego samego dnia po powrocie do domu bolała mnie prawa strona u dołu brzucha, a na drugi dzień ból ten się nasilił i był nie znośny. Razem z mężem udaliśmy się do szpitala, gdzie zostałam z podejrzeniem ciąży pozamacicznej. Modliłam się oby to nie było to... Niestety. BHCG tego dnia wynosiło 619, a na drugi dzień 420... Spadało

Znów zrobili USG. Jajowód nabrzmiały. decyzja: operacja. Na operacji rozcięto mi jajowód i wypłukano ciąże. Ostrzeżono mnie, że jajowód może mi się nigdy nie zrosnąć prawidłowo, więc może nie być sprawny. Lekarz powiedział, ze nie wiadomo czy i drugi mam sprawny... Jednak lekarz dał ,,duże'' prawdopodobieństwo powodzenia operacji.
Nie wiem co myśleć... Czy któraś z Was przeszła coś podobnego? I zaszła w ciążę?
[treść niezgodna z tematem wątku]