Mity o adopcji

O adopcji na poważnie. Czy adopcja jest lekarstwem na nasze problemy? Dlaczego adoptujemy? Czego się boimy? Może ktoś ma już gotową odpowiedź?

Moderator: Moderatorzy adopcyjne dylematy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Sonia14
Posty: 121
Rejestracja: 19 paź 2016 12:36

Re: Mity o adopcji

Post autor: Sonia14 »

bałagan pisze:Mogę dorzucić tekst z którym się spotkałam niedawno.
cyt.: "Najgorsze chyba jest to, że trzeba obce dziecko pokochać."
Ten kto tak twierdzi to nie wie, że to akurat najlepsze :love:

Pamiętam jak kiedyś przed adopcją, w przychodni babeczka mi powiedziała, że na co mi to, bo nie będę wiedzieć jakie to dziecko 8O , a ja na to od razu wypaliłam : no jakie ? MOJE :flowers:
Czym byłby świat bez miłości...
Martunia
Posty: 861
Rejestracja: 16 sty 2005 01:00

Re: Mity o adopcji

Post autor: Martunia »

A ja na takie teksty odpowiadałam: "No właśnie o to chodzi. Mam nadzieję, nie będzie podobne do mnie. Ani piękna nie jestem, ani zgrabna i do tego mam paskudny charakter."

-- 28 sty 2019, 13:10 --

Czasem jeszcze mówiłam, że właśnie cała nadzieja w obcych genach, bo jakby się zmieszały moje paskudne geny i jeszcze gorsze mojego męża, to dopiero wtedy trzeba byłoby się martwić o przyszłość tego dziecka...
Nawet największe problemy tracą znaczenie, kiedy usłyszę "Mamo? Kocham cię nad życie, wiesz?"

http://siepomaga.pl/s/klikaj

812
Awatar użytkownika
yennefer23
Moderator Członek Stowarzyszenia
Posty: 5638
Rejestracja: 23 lut 2010 01:00

Re: Mity o adopcji

Post autor: yennefer23 »

ja juz pewnie o tym pisalam, ale jedyne co mi podnosi cisnienie to:
1. pytanie czy rodzice dzieci zyja
(odpowiadam, ze tak, co dzien matke widze w lustrze. ale sa tacy co nie lapia)
2. pytanie czy nie chcialam miec swoich dzieci
(a te, to niby czyje jak nie moje?)
cala reszte staram sie jakos tlumaczyc (np. teksty w stylu jak ja Was podziwiam), lub obracac w zart
Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno
Awatar użytkownika
Sonia14
Posty: 121
Rejestracja: 19 paź 2016 12:36

Re: Mity o adopcji

Post autor: Sonia14 »

Jesteście boskie :love: :lol: i tez mam takie podejście i odpowiedzi, ale ja jeszcze oprócz tej z przychodni nie spotkałam się z tym.

Choć zapomniałam, jak już jeździliśmy do naszej, to szwagierka do męża przez telefon, czy się nie boimy , bo niewiadomo co to za dziecko, po jakich rodzicach i może to przemyślmy. Oj nie było mi przykro, byłam wściekła jak tak można. Bo mój mąż wychwalał, fajnie opowiadał, a ta z takim tekstem wyskoczyła :firing:

Teściowa tez ma takie teksty. Potrafi na jakieś tam normalne, dziecięce zachowanie walnąć : no niewiadomo jaka ta matka była . Z nią się nawet nie wdaje w dyskusje, niech może to księdzu na spowiedzi powie, bo lata co rusz ;-)

I to niby osoby, które same mowiły, że dobrze i fajnie z adopcją, że już odchowane itd.

Za to z mojej strony rodzina nic, a nic, prawidłowe zachowanie, nasze dziecko, to nasze :mrgreen:
Czym byłby świat bez miłości...
susana 955
Posty: 6
Rejestracja: 10 gru 2017 23:52

Re: Mity o adopcji

Post autor: susana 955 »

Mnie najbardziej denerwują pytania typu:czy moje dzieci to biologiczne rodzeństwo,skąd pochodzą dzieci,co wiem o ich rodzicach :firing: niestety nie zawsze przychodzi od razu riposta :mur: macie pomysły na taką wscibskość?
Aglaia
Posty: 825
Rejestracja: 02 lis 2007 01:00

Re: Mity o adopcji

Post autor: Aglaia »

susana 955 pisze:Mnie najbardziej denerwują pytania typu:czy moje dzieci to biologiczne rodzeństwo,skąd pochodzą dzieci,co wiem o ich rodzicach :firing: niestety nie zawsze przychodzi od razu riposta :mur: macie pomysły na taką wscibskość?
Akurat pytanie o to czy rodzeństwo ado jest też rodzeństwem biologicznym jeśli rozmówca wie o adopcji mnie nie dziwi i odpowiadam prawdę.

Co do reszty to staram się odpowiadać dość prosto:
- Skąd pochodzą dzieci? No z Polski ;-) .
- Co wiem o rodzicach? Jeśli ktoś nie doda rodzicach biologicznych/tamtych/pierwszych. To staram się krótko scharakteryzować mnie i męża. Jeśli pyta wprost o RB to mówię, że wiem tyle ile trzeba. Krótka, w sumie dość bezsensowna odpowiedź zazwyczaj zamyka temat i nikt nie ma odwagi drążyć.

Mnie ostatnio rozwaliła dawno niewidziana koleżanka z pracy, która już tam nie pracuje. Wiedziała o pierwszej adopcji (nie robiłam z tego wielkiej tajemnicy, firma nie jest duża i tak wszyscy wiedzieli) i dowiedziała się, że od niedawna mam drugie dziecko. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
- A to Twoje dziecko?,
- No, moje..,
- Ale Twoje, Twoje...
- No, moje (już domyślam się o co jej chodzi). Tak jak pierwsze.
Mina bezcenna. Jakby nie mogła się po prostu zapytać czy też adoptowane jak już była taka ciekawa i wiedziała jak sytuacja wygląda z pierwszym.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Adopcyjne dylematy”