Mity o adopcji

O adopcji na poważnie. Czy adopcja jest lekarstwem na nasze problemy? Dlaczego adoptujemy? Czego się boimy? Może ktoś ma już gotową odpowiedź?

Moderator: Moderatorzy adopcyjne dylematy

ODPOWIEDZ
agniecha86
Posty: 11634
Rejestracja: 19 paź 2008 00:00

Re: Mity o adopcji

Post autor: agniecha86 »

mamajsa a co zrobisz gdy Twoje dziecko, kiedys okradnie kolezanki, lub zabije kotka? Pomysl w ten sposob. Bo wszystkie dzieci nasze są. I jezeli moj syn zrobi cos zlego nie bede myslala o jego rodzicach bio tylko o tym, że gdzies zauwazyl podobne zachowania, ze popadl w zle towarzystwo lub po prostu mieszkajac na wsi, dajac mu zwyczajna rodzine popelnilam bląd. Swoją droga ja wychowalam się w miescie, moj mąż na wsi ja w rodzice z dobrobytem, moj mąż w biedzie, oboje mamy pomieszane geny?jak myslisz czy ten"wiejski" chlopiec jest zly, czy moze mieszczanska panna byla rozrabiaka?

15.07.2011r. Kwalifikacje na RA/RZ :DDD:

1066

5tcw sercu cichosza :(

W oczekiwaniu na kolejny cud

Ząbki Wiktorka

Agnieszkowe Pogotowie Rodzinne


Awatar użytkownika
Gość

Re: Mity o adopcji

Post autor: Gość »

mamajsa pisze: czyli widziałam dzieci kilkuletnie palące papierosy, pijące alkohol, narkotyzujące się, widziałam chłopca który poszedł do szkoły w nowym dresie nike i z plecakiem nike (dostaliśmy z US po przejęciu komorniczym całą pakę ciuchów markowych), a wrócił po 3 dniach w samych majtkach, bez butów, bez plecaka bo wszystko sprzedał i wydał na alkohol, widziałam 14 - latkę ciężarną z klientem obsłużonym przy krajowej jedynce, widziałam wielokrotnie zbieranie dziewczyn z ulicy bo zamiast do szkoły szły na jedynkę żeby zarobić na McDonalda,
A ja widziałam takie dzieci wychowujące się w biologicznych "porządnych" rodzinach.

Kobieto obrażasz nas i nasze dzieci, nie wspomnę już o tym że rozsiewasz krzywdzące teorie. Jak nasze dzieci mają funkcjonować normalnie w społeczeństwie jeśli ktoś z góry zakłada że są złe.

Na przyszłość zastanów się czy tym co mówisz kogoś nie krzywdzisz i nie wyrządzasz społecznej szkody. Moim zdaniem to zrobiłaś swoimi wypowiedziami.
Awatar użytkownika
Gość

Re: Mity o adopcji

Post autor: Gość »

mamajsa pisze:Jako młoda dziewczyna nieraz mówiłam, że jak nie będę mogła mieć dzieci to sobie zaadoptuję. Na szczęście mam swoje biologiczne dzieci i nie musiałam nigdy rozważać czy chciałabym adoptować dziecko. Nie dziwcie się ludziom którzy mówią, że geny, że nawyki, itd... Niestety ale mają sporo racji :(
Tak się złożyło, że kilka ładnych lat temu miałam okazję pracować w DD (jako pracownik administracyjny) - pracowałam tam niecały rok i się zwolniłam, nie wytrzymałam psychicznie, ale to nie ważne. W każdym razie była taka sytuacja: wtedy w TV leciał serial dokumentalny bodajże "przytul mnie" - to był serial o dzieciach z DD które mogły być adoptowane, z reguły były albo starsze albo rodzeństwa i nie było chetnych rodzin do adopcji tych dzieci. Min.. nasi dwaj wychowankowie, rodzeństwo 2 braci - 10 i 12 lat. Na filmie ukazani jako dwie biedne istoty, serial łapał za serce. Rodzice chłopaków - alkoholicy, ojciec z wyroku na wyrok, dzieci sporo po różnych placówkach, totalny margines. Chłopcy na filmie pokazani tak, że kamień by sie rozpłakał, ile telefonów było!!

Zwolniłam się stamtąd. Jakieś dwa miesiące później podjechałam po jakieś dokumenty do DD i tak zajrzałam do Dyrektorki i byłych Koleżanek, na tablicy ogłoszeń: nagana pisemna dla tych chłopaków. Pytam za co? A chłopcy wzięli naszą "firmową" kotkę która była w ciąży, zabrali sobie ją za budynek, rozcięli jej brzuch nożem, wyjęli małe koty, wszystko porozrzucali (kocięta), zostawili wykrwawiającą się kotkę i poszli sobie. Takie słodziaki. I nie wmówicie mi, że geny nie mają znaczenia. Bo mają.

Mieliśmy wychowanki które w wieku 12-13 uciekały z placówki i stawały przy autostradzie i łapały samochody, wiadomo w jakim celu. Zbieraliśmy je nieraz w asyście policji.

Takich przykładów były dziesiątki, naprawdę. Te dzieci się zachowują tak jak ich rodzice, i to nawet te malutkie 2 letnie, 3 letnie. Jak tylko trochę dorosną zaczynają kraść, pić i palić (mają pieniądze pochodzące ze sprzedaży np. swoich rzeczy), wyłudzają pieniądze w najbardziej nieprawdopodobne sposoby, wymuszają (np. 7 latek podszedł do mnie jak stałam na zewnątrz budynku w miejscu oddalonym i sobie paliłam papierosa, podszedł i powiedział lalunia daj szluga, mnie kopara opadła i jak mu odmówiłam to mnie opluł i uciekł), prostytuują się, uciekają z placówki, niszczą wszystko, demolują itd.... Mnie bardzo żal tych dzieci, musiałam stamtąd odejść bo po jakimś czasie tak się do nich zbliżyłam, że nie mogłam wykonywać swojej pracy bo przesiadywali u mnie w biurze po 8-10 osób naraz. Ale mimo tego, że zdaje sobie sprawę, że ich życie to najczęściej jakiś totalny koszmar - nie czułabym się nigdy na siłach podjąć się wychowania tych dzieci :(

I gdyby mnie osobiście ktoś spytał, czy adoptowałabym dziecko - powiedziałabym stanowczo nie. Naprawdę, po tym doświadczeniu jakim była praca w tym miejscu - nigdy bym się nie zdecydowała na adopcję. W naszej placówce była księga wychowanków prowadzona od 1974 r. - w tej księdze były rodziny których już 3 pokolenie zawitało na placówce, czyli babcia była na placówce jako dziecko, potem załóżmy jej córka, potem wnuki tej babci.... Jak się spytałam takiej jednej pracownicy która tam pracowała od początku - ile dzieci wyszło na ludzi? To mi powiedziała, ze wiedzą o 2 osobach które skończyły studia i wyszły na ludzi. Na placówce było zawsze około 50 dzieci :(
Łatwo policzyć ilu się ich przez lata przetoczyło przez ten DD.

Szczerze mówiąc podziwiam rodziców adopcyjnych którzy podejmuja się opieki nad dziećmi z DD, ale te dzieci jak zresztą każdy z nas - mają bagaż genów swoich rodziców i nic tego nie zmieni. Czytałam w tym wątku, że jakaś Pani Dyrektor przedstawiała adopcję w czarnych barwach - że te dzieci są genetycznie obciążone, ale nie ważne jak by to brzmiało okrutnie - uważam, że ma rację :( ta Pani.
Czytając takie herezje nie moge przejść nad tym do porządku dziennego :!:
Kobieto jak śmiesz pisać takie bzdury na temat o którym nie masz zielonego pojęcia ?

Przede wszystkim to dobrze, głównie z uwagi na dzieci, że nie pracujesz w domu dziecka.
Jak można w ten sposób stygmatyzować niewinne istoty, które potrzebują miłosci i wsparcia, a nie przyklejania kolejnych etykietek i straszenia genami. Sama nie wiem.

Twoje twierdzenia odnośnie genów z pewnością poparłaś badaniami, a nie małostkowym ograniczonym światopoglądem. Na pewno, przecież tak specjalistyczną wiedzę posiadasz.
Rozczaruję Cię. Geny genami, ale tym co głównie kształtuje odobowość i tożsamość dziecka to środowisko wychowania i rodzina. I dzieci z dd otrzymują ogromną miłość, wsparcie, zrozumienie, prawdziwe pełne ciepła rodzinnego i bliskości dzieciństwo dzięki ludziom, którzy decydują się adoptować Je. I dzięki Bogu tacy ludzie są, że nie wszyscy skreślają dzieci na starcie jak Ty, bo przecież paskudne geny zawładną dzieckiem.

Guzik prawda, że dzieci zachowują się jak rodzice i pija, palą, kradną, wyłudzaja, prostytuują się. Powinnaś wstydzić się takiego podejścia i opinii na temat dzieci z dd. Dużo częściej takie negatywne zachowania reprezentują dzieci z domów rodzinnych i to tych tzw. dobrych domach, gdzie panuje dostatek. I Twoje dzieci mają taką samą szansę zareprezentowania negatywnych zachowań, jak dzieci z dd. I takich sytuacji w życiu są setki nie dziesiątki.

Twoje słowa o bagażu genów to już całkowity moim zdaniem brak empatii i najwyższy stopień uprzedzenia. Dobrze, że wspomniałaś, że rów nież posiadasz owy bagaż. Być może dziś on Ci ciąży i stąd tak negatywne podejście do dzieci.Dzieci obciążone genetycznie ? Czytając takie słowa nie mogę wyjść z podziwu nad twoim brakiem rozumu i serca.

Na koniec napiszę Ci z perspektywy dziecka z dd z rodziny alkoholików. Jestem tak strasznie obciążona genetycznie, że powinnam zapita zamarznąć w rynsztoku.A wiesz co. Mam dom, rodzinę, studia, 2 fakultety, dobrą pracę i dwójkę dzieci, które wychowuję na porządnych ludzi. Moja starsza córka jest mądrą i wrażliwą osobą, wspaniale się uczy, ma najlepsze wyniki w szkole, działa w wolontariacie, pisze do gazety, pomaga słabszym w nauce. I to ja Ją tak wychowałam - ja tak strasznie obciążona, mająca paskudne geny, wychowana w dd.

Aż strach pomyśleć jak poradzisz sobie z trudnościami wychowawczymi u własnych dzieci, gdzie nie będziesz mogła zrzucić winy na te obciążające geny.

Jestem przerażona Twoją postawą i zszokowana.
Tunga
Posty: 10
Rejestracja: 09 paź 2012 14:02

Re: Mity o adopcji

Post autor: Tunga »

Ależ mamajsa ma sporo racji, tylko może trochę nieudolnie ją wyraziła, a mamy ado poniosły nieco emocje.
Jestem mamą i nie odniosłam wrażenia, że mamajsa obraża moje dzieci. Raczej pisze o swoich w tym zakresie doświadczeniach.

Że deny są wazne? No ważne. Nie determinują tego, że ktoś zostaje złodziejem, ale mogą determinować inteligencję tak niską, że cłowiek nie dostrzeże innego sposobu zarobkowania na chleb.

Czy to jedyny powód deficytów naszych dzieci? Jasne że nie!. Ktoś tu już słusznie zauważyl, że każdy z nas po kilku latach w DD byłby zupełnie inną osobą i raczej nie lepszą i nie bardziej uspołecznioną.

Z jedną rzeczą się z mamajsa nie zgadzam, ale ponieważ to pogląd bardzo rozpowszechniony już mnie on nie emocjonuje. Jeśli chce się walczyć ze stereotypem to lepiej bez emocji.
Mianowicie ludzie, którzy nigdy problemu nie zgłębili (a praca w domu dizecka nie jest zglębianiem problemu) często uważają, że w DD mieszkają patologiczne dzieci. Fraza: "dziedziczna bieda" kojarzy im się z genem za to odpowiedzialnym, bo dziedziczenei podświadomie rozumieją wprost.
Warto sobie uświadomić, że żadne dziecko nie rodzi się patologiczne. Rodzi się człowiekiem, a dziedziczenie położenia społecznego rodziców odbywa się na zasadzie przekazywania wzorców, a nie genów.

Jeśli ktoś nie wskaże dizecku drzewa i nie powie: "to jest drzewo" dziecko nigdy nie nazwie tej wielkiej gałęzi wyłażącej prosto z ziemi.

Jeśli ktoś nie pokaże dziecku czym jest miłość, ono nigdy nie będzie umiało jej odwzajemnić. Pisząc "miłość" mam na myśli cały szereg zachowań społecznych, których trudniej nauczyć niż odróżniania drzewa od trawy, bo nie są jednoznaczne. Trzeba je poczuć.

A dzieci w DD oduczają się czuć.
Dlaczego?
Z tej samej przyczyny o której pisała mamajsa odnośnie wychowawców.
Człowiek, który ma serce zbyt odsłonięte, na widok krzywdy i cierpienia bierze dwa lata urlopu zdrowotnego. Jeśli ktoś nie chce, musi się znieczuli i stać się cyborgiem.

Dziecko na urlop zdrowotny pójśc nie może. Pozostaje mu ta druga droga. A czym się różni dziecko które rozcięło kotu brzuch od wychowawcy, który potem zlał je pasem?
Oboje rozładowali swoje negatywne emocje pastwiąc się nad słabszym. Ot co.
Awatar użytkownika
yennefer23
Moderator Członek Stowarzyszenia
Posty: 5638
Rejestracja: 23 lut 2010 01:00

Re: Mity o adopcji

Post autor: yennefer23 »

mamajsa pisze:przykro mi ale tylko i wyłącznie opisałam fakty których byłam świadkiem: czyli widziałam dzieci kilkuletnie palące papierosy, pijące alkohol, narkotyzujące się
przerazajace jest to co opisujesz ... przerazajace dla kogos jak ja - kto jest na poczatku drogi adopcyjnej. z jednej strony uwazam ze dobrze sie stalo ze zamiescilas swoje wpisy, duzo daja do myslenia. ale nie dlatego ze przekonuja lub odstraszaja od adopcji, tylko dlatego ze zwyczajnie poruszaja tematy o ktorych rzadko sie mowi (przynajmniej w moim otoczeniu)
z drugiej strony, mam glebokie przeswiadczenie ze to nie moze byc az takie proste
dzieci ado = zle geny, dzieci wychowane w rodzinie bilogicznej = porzadny czlowiek

jednak wracajac do cytatu wyzej, napisze cos osobistego, mam nadzieje, ze nie zostanie to wykorzystane przeciwko mnie. wychowywalam sie w tzw. dobrej krakowskiej rodzinie. nigdy sie nie przelewalo ale biednie tez nie bylo. zawsze mielismy uwage rodziny (jezeli nie rodzicow to dziadkow) pelna - oboje z moim bratem. ale ... mieszkalismy w Nowej Hucie. Na jednym najwiekszych osiedli. Moja mama pierwszy raz do szkoly zostala wezwana jak brat byl w 2 klasie. Za palenie papierosow.
Pierwszy alkohol brat zaczal nie wiele pozniej. Rodzice nie wiedzieli nic.
ja w podstawowce bylam dziecko wzorowe, same szostki, wzorowe zachowanie, wzor cnot wszelakich. W liceum (jedno z bardziej powazanych w Krk) w wieku 15 lat juz palilam nalogowo, pilam tanie wina, z kolezankami kradlysmy na potege, wagarowalysmy, palilysmy ziolo i jak kogos bylo stac to i cos mocniejszego.
Jedyne co to sie nie prostytulowalam
Zapomnialam, ze w ramach buntu i eksperymentowania wpadalam w bulimie
moj brat robil to samo

nigdy nikt nas nie obrazil, nie uderzyl, rodzice o nas dbali.

w szkole podstawowej wiekszosc dzieci byla z rodzin jak nasza
a widziala co pare dni nawalanki do krwi dziewczyn z roznych "band", kradzieze i zastarszania, podcinanie nozem ... to wszystko "normalne" dzieciaki wyprawialy
tyle ze w takim a nie innym srodowisku

dla przykladu co po takim buncie mlodzienczym wyroslo z tych dzieciakow
jedna z przywodczyn najgroszniejszej bandy w naszej szkole ma dwojke dzieci, jednego meza, byla wiele lat moja fryzjerka :) strasznie fajna wesola babka
ja skonczylam studia, mam swietna prace, meza, psa, daje rade
nie krade, nie cpam, nie puszczam sie, czasem wypije piwo i zaklne (w koncu z nowej huty pochodze ;-) )
moj brat ma rodzine, pracuje na jednym z najwyzszych stanowisk w zagranicznej korporacji, jest szczesliwy
moj kolega z klasy - nie zyje .. porachunki gangsterskie

a zmierzam do tego, ze wg mnie nie przewidzisz co z czlowieka wyrosnie, z takiego zawadiaki jakim byl moj brat wyrosl wielce szanowany pan dyrektor, ze mnie, na ktora w pewnym momencie nawet wlasna rodzina polozyla kreske i spisala na straty, tez po tych paru lat dzikiego mlodzienczego buntu wyrosl czlowiek ...

a geny ... geny mielismy wszyscy "dobre" (sic!)
Kiedy Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno
Awatar użytkownika
kreweta
Posty: 1746
Rejestracja: 09 mar 2012 13:27

Re: Mity o adopcji

Post autor: kreweta »

mamajsa

poprostu nie wierze w to co czytam 8O
[treść wymoderowano jako niezgodną z regulaminem działu]
Marzec 2012- pierwsza wizyta w OA :flowers:
Czerwiec 2012 - kurs ;)
Październik 2012 - kwalifikacje :D
Marzec 2013 - odnalazł się nasz maleńki Bąbelek :bobas:



"Kochać kogoś - znaczy widzieć w nim cuda dla innych niedostrzegalne."
Franqois Mauriac
Łucja1
Posty: 51
Rejestracja: 05 lis 2012 18:28

Re: Mity o adopcji

Post autor: Łucja1 »

To ja dorzucę swoje 3 grosze :)
Przez 3 lata byłam wolontariuszką w domu dziecka. Wychowankowie mieli od 3 do 18 lat. Dzieci było 47 przez cały ten czas. Wszyscy mieli rodziców biologicznych, niestety żadne z dzieci nie było wolne prawnie. Bardzo lubiłam tam jeździć. Cały tydzień czekałam na dzień w którym wybieraliśmy się z kolegami i koleżankami z licealnej klasy na wizytę w dd. Na pewno były tam jakieś kłopoty wychowawcze, ucieczki, ale tak jak pisało już kilka osób- w domach "zwyczajnych" rodzin takie rzeczy również się zdarzają, szczególnie nastolatkom poszukującym swojej tożsamości. Tylko jedna z wychowanek przez te 3 lata zaszła w ciążę, ale nie gdzieś przy drodze tylko z kolegą/chłopakiem z dd. Myślę,że byli sobą zauroczeni. W "zwyczajnych" rodzinach też nie brakuje nastolatek zachodzących w ciążę!
Nie wiem czy to mała ilość wychowanków czy wielkie zaangażowanie, ciepło i opieka "cioć" oraz fantastycznego pana dyrektora placówki, a pewnie wszystkie te czynniki razem sprawiały,że była tam wspaniała atmosfera. Związaliśmy się bardzo z wychowankami dd i długo jeszcze tęskniłam za nimi po wyjechaniu na studia.
Jedyne co mnie ogromnie smuciło, to rozdarcie tych dzieciaków pomiędzy dd, a domem rodziców biologicznych, którzy przy okazji świąt albo czasem w weekend sobie o nich przypominali. Dzieci młodsze tęskniły, mimo alkoholizmu i innych problemów rodziców chcieli do tych rodzin jeździć, starsze dzieciaki już nie miały ochoty na te kontakty...Z takimi problemami mierzą się na co dzień rodziny zastępcze, w moim odczuciu trzeba mieć dużo siły,żeby to przetrwać i wspierać dzieci będące w takiej sytuacji. RA nie mają tego "kłopotu" przynajmniej do pełnoletności swoich pociech.
Od tamtych wizyt marzyłam o tym by w dorosłym życiu przyjąć do swojego domu dziecko z dd. Zawsze wyobrażałam sobie rodzinę- ja, mąż i 3 dzieci, w tym przynajmniej jedno adoptowane. W mojej obecnej sytuacji bardzo możliwe,że model zmieni się jednak na 3 dzieci zaadoptowanych, ale nie odczuwam żalu z tego powodu. Od dawna czuje się na to gotowa. Moje marzenie spełni się tylko trochę inaczej :)
Czytam książki o adopcji, mam stały kontakt z dziećmi z dd, które uczą się w szkole, gdzie pracuję. Żadne artykuły mnie nie zniechęcą. Uważam,że nikt nie ma prawa generalizować, wkładać wszystkie dzieci do jednego wora. Problemy zdrowotne i wychowawcze pojawią się po adopcji na pewno, ale kto nie ma takich kłopotów? Dla jednych strasznym kłopotem będą nawracające anginy dziecka, innych los doświadczy wadą serca, ktoś inny dowie się,że dziecko ma FAS, a może autyzm? A która ciężarna kobieta ma pewność,że jej dziecko będzie zdrowe, ponadprzeciętnie inteligentne, piękne itd.? ŻADNA.
PCOS
Gameta i zdarzył się cud!
29.12.2013 witaj na świecie Córeczko!
12.2014 starania o rodzeństwo trwają :) Invikta
Awatar użytkownika
kreweta
Posty: 1746
Rejestracja: 09 mar 2012 13:27

Re: Mity o adopcji

Post autor: kreweta »

Łucja1
pieknie napisałas :D
uwazam tak samo ze nigdy mimo najlepszych genow nie wiadomo jakie dzieciatko sie moze nam urodzic. Ja z M jestesmy pewni naszej decyzji i swiadomi trudnosci jakie moga wystapic. Ale jezeli człowiek czegos pragnie jest w stanie wiele pokonac :D
Marzec 2012- pierwsza wizyta w OA :flowers:
Czerwiec 2012 - kurs ;)
Październik 2012 - kwalifikacje :D
Marzec 2013 - odnalazł się nasz maleńki Bąbelek :bobas:



"Kochać kogoś - znaczy widzieć w nim cuda dla innych niedostrzegalne."
Franqois Mauriac
mamajsa
Posty: 18
Rejestracja: 17 lis 2012 12:51

Re: Mity o adopcji

Post autor: mamajsa »

Łucjo - pięknie napisane, zgadzam się. Być może to jak wygląda funkcjonowanie pracowników w DD zalezy głównie od dyrekcji i jeśli dyrekcja jest w porządku i dba o należyte zachowania wychowawców to placówka funkcjonuje dobrze a dzieci są otoczone ciepłą i serdeczną opieką. W tej placówce w której ja pracowałam było całkiem inaczej.
A co do tęsknoty rodzin biologicznych za dziećmi - ja nie zaobserwowałam takiego zjawiska, w zasadzie za cały ten czas kiedy tam pracowałam zobaczyłam tylko jeden raz mamę dwójki naszych wychowanków (przyszła poprosić dzieci żeby jej dały cos do zjedzenia). Możliwe, że było to spowodowane tym, ze pracowałam tylko od pon. do piatku i do 15:00. Może popołudniami albo w weekendy były odwiedzane przez rodziców, ale tego nie wiem.

Wiem jedynie, że rodziny biologiczne z ogromnym zainteresowaniem witały dzieci już pełnoletnie wracające do domu rodzinnego - dzieci dostawały wtedy dodatek na tzw. usamodzielnienie się (było to kilka tysięcy złotych, dokładnie nie pamiętam), najczęściej miesiąc po tym już nie było nic, ani kasy ani żadnych rzeczy które można było za to kupić (informacje uzyskane od kuratorów którzy sprawdzali po jakimś czasie jak sobie radzą usamodzielnione dzieci).

-- 11 gru 2012 13:03 --

Yennefer - co do Twojej rodzinnej historii - nie wiem czy przeczytałaś ten artykuł który zalinkowałam wcześniej, myslę że odpowiada na Twoje pytanie - dlaczego Ty i Twój brat tak się zachowywaliście jakie dzieci. Dziękuję za to, że dostrzegasz drugą stronę medalu i nie atakujesz mnie za to, że odważyłam się poruszyć kwestię która jak sama napisałaś - jest tematem tabu.

Ja nigdzie nie napisałam, że dzieci adopcyjne mają złe geny. Nigdzie.
Tylko wyraźnie napisałam, że każdy z nas odziedziczył po rodzicach biologicznych zestaw genów które w istotny sposób wpływają na nasze zachowania. Tyle i tylko tyle.

-- 11 gru 2012 13:16 --

Monik - bardzo się emocjonujesz a wystarczyłoby uważnie i ze zrozumieniem przeczytać wszystkie moje posty oraz artykul zalinkowany na który się powoływałam.

W mojej rodzinie też są alkoholicy - wujek (mąż siostry mojej mamy), ma on 5 dzieci dorosłych już dzieci - 4 synów i córkę. Dwójka synów jest alkoholikami takimi jak on (totalne picie, pobyty poza domem po 2-3 tygodnie, przepijanie pieniędzy, wynoszenie rzeczy z domu i sprzedawanie, przemoc wobec żon itd...), pozostali dwaj nie są alkoholikami, funkcjonują normalnie, pracują, wychowują dzieci, dbają o dom, nie stosują przemocy etc... Wszyscy zostali wychowani tak samo, w tych samych warunkach, mają tych samych rodziców, rozkład wiekowy: najstarszy pije, drugi nie, trzeci tak, czwarty nie. Co drugi jest alkoholikiem. Różnica wieku między najstarszym a najmlodszym około 10 lat.

Jeśli geny nie mają wpływu - dlaczego tylko dwóch nie pije?
W zasadzie powinni wszyscy albo pić - bo przecież takie mieli wzorce z domu patrząc na tatę. Albo wszyscy nie pić - bo ciocia tak ich wychowywała, aby się tak nie zachowywali (ciocia nie pije alkoholu nigdy, nawet kropelki).
Dwóch patrzyło na tatę i czerpali wzorce z jego zachowania? A dwóch na mamę?

Jak to wyjaśnić?
Awatar użytkownika
kreweta
Posty: 1746
Rejestracja: 09 mar 2012 13:27

Re: Mity o adopcji

Post autor: kreweta »

mamajsa
mozna to troszke w inny sposob przekazaca a nie atak taki ze nie wiadomo gdzie uciekac :D
Marzec 2012- pierwsza wizyta w OA :flowers:
Czerwiec 2012 - kurs ;)
Październik 2012 - kwalifikacje :D
Marzec 2013 - odnalazł się nasz maleńki Bąbelek :bobas:



"Kochać kogoś - znaczy widzieć w nim cuda dla innych niedostrzegalne."
Franqois Mauriac
agniecha86
Posty: 11634
Rejestracja: 19 paź 2008 00:00

Re: Mity o adopcji

Post autor: agniecha86 »

mamajsa wiesz ja znam dzieci alkoholików którzy i pija i nie. I tutaj raczej duze znaczenie maja nie geny a otoczenie, samokształcenie i samowychowanie a dzieki czemu cwiczenie wlasnej silnej woli. Uwierz mi, dzieci są rozne jednak nie wszystko bedzie zapisane w genach. W mojej rodzinie wszyscy sa ekonomistami, a ja rodzynek humanista i gdzie tu geny, sa tez leworeczni a ja praworeczna. W genach przenosi się choroby, kolor oczu, wlosow chociaz czasami i natura potrafi nas zaskoczyć. Ja bylam wolontariuszka w DD i szczerze to co widzialam sprawilo ze od 10 lat wiem ze adopcja jest moja drogą. I wlasnie dlatego, że widziałam naprawde zle zachowanie wychowankow, ale jeszcze gorsze wychowawcow i opieszalosc dyrekcji. Nie mozna wrzucac wszystkich do jednego worka. I prawde powiedziawszy sama pisalam prace o socjalizacji i badanie wykazuje ze kazde dziecko jest inne, a najwiecej zalezy od opiekunow i nowych rodzin, które stanowią nowe wsparcie i punkt wyjscia dla dzieciaków. Chociaz wiadomo, że najłatwiej jest nauczyc małe dziecko, niz starsze, które "naznaczone" jest pewnymi wartosciami itd.

15.07.2011r. Kwalifikacje na RA/RZ :DDD:

1066

5tcw sercu cichosza :(

W oczekiwaniu na kolejny cud

Ząbki Wiktorka

Agnieszkowe Pogotowie Rodzinne


mamajsa
Posty: 18
Rejestracja: 17 lis 2012 12:51

Re: Mity o adopcji

Post autor: mamajsa »

nie wiem czemu zostałam tak odebrana, opisywałam fakty których byłam świadkiem - myslę, że w miarę obiektywnie i dokładnie, opisałam swoje stanowisko w kwestii adopcji - że nie zdecydowałabym się na nią pod wpływem doświadczeń które uzyskałam pracując w DD, przytoczyłam opinie które można przeczytać w artykule zalinkowanym. A zostałam odebrana jako osoba która twierdzi, że adoptowane dzieci są złe ...
Gdzie tak napisałam?
Napisałam, że wychowankowie DD których poznałam zachowywali się źle (a nie, że byli źli) oraz oszacowałam jaki procent dzieci prezentowało takie zachowania...

A taki atak na mnie poleciał, że masakra.....
Ktoś kiedys powiedział, że najczęściej ludzie atakują innych ludzi ze strachu. I ja to tak odbieram....

Jesli jest tak dobrze i różowo i nie ma problemów - skąd wątki chociażby na tym Forum o problemach poadopcyjnych.

Czy ktoś mi może powiedzieć, że w przypadku adopcji dziecka prosto ze szpitala (najszybciej po urodzeniu jak to mozliwe formalno-prawnie, bez pobytów na jakichkolwiek placówkach) i gwarancji, że matka dziecka w trakcie ciąży nie szkodziła swoim zachowaniem zdrowiu dziecka (nie piła, nie paliła, nie narkotyzowała się i dbała o siebie) - geny odziedziczone po rodzicach dziecka nie będą miały wpływu na jego zachowanie w życiu dorosłym?

Przecież to jest niemożliwe z punktu widzenia nauki. Jesli Ktoś z Was dysponuje materiałem naukowym (artykuł itp.) gdzie jest stwierdzone, że geny nie mają żadnego wpływu na nasze życie i zachowanie jako dorosłych ludzi - chętnie przeczytam i odwołam wszystko co napisałam. Bez naukowego poparcia - to jest jedynie bicie piany.

Zgadzam się z twierdzeniem, że placówki typu DD nie mają dobrego wpływu na wychowanie dzieci i są bardzo złym rozwiązaniem, zgadzam się z twierdzeniem, że adoptowanie noworodka (niemowlaka) jest lepszym rozwiązaniem niz adoptowanie dziecka załóżmy kilkunastoletniego które przeszło kilka lat funkcjonowania w rodzinie dysfunkcyjnej + kilka lat w placówce, zgadzam się z twierdzeniem że ani DD ani poprawczak nie nauczą dziecka niczego dobrego i go nie wprowadzą w życie tak jak normalna rodzina. Ale nie zgadzam się z tezą, że w przypadku adopcji dziecka bardzo małego i wychowywania go od samego początku - można całkowicie wykluczyć oddziaływanie genów które dziecko otrzymało od rodziców biologicznych.

-- 11 gru 2012 14:03 --

agniecho :)
pierwszy lepszy artykuł znaleziony w sieci
(a jest ich sporo)
gen alkoholizmu
http://portalwiedzy.onet.pl/4868,11121, ... pisma.html
gen agresji
http://hyperreal.info/agquarx/uszkodzon ... o_alkoholu
gen religijności
http://www.rp.pl/artykul/593126.html

itd.....

O wyglądzie, podatności na choroby, krótkowzroczności i innych wadach np. wzroku, skłonności do próchnicy nie piszę, bo to oczywiste, leworęczność - wystarczy przeanalizować przynajmniej trzy pokolenia wstecz (kiedyś ludzie leworęczni byli na siłę przestawiani na prawą rękę) i dokładnie popytać - na pewno ktoś się znajdzie kto był leworęczny.
agniecha86
Posty: 11634
Rejestracja: 19 paź 2008 00:00

Re: Mity o adopcji

Post autor: agniecha86 »

mamajsa no ale czy dziecko ktore mialo rodzicow alkoholikow musi nim byc? rownie dobrze dziecko abstynetnow moze zostac alkoholikiem. Prawda jest taka ze do pewnego momentu to my rodzice mamy wplyw na dziecko ale pozniej nie koniecznie. Jezeli dziecko jest poddatne na sugestie otoczenia, i inne czynniki z aniola moze stac się diabelkiem. I to zarowno bio jak i adoptowane.

15.07.2011r. Kwalifikacje na RA/RZ :DDD:

1066

5tcw sercu cichosza :(

W oczekiwaniu na kolejny cud

Ząbki Wiktorka

Agnieszkowe Pogotowie Rodzinne


Awatar użytkownika
Gość

Re: Mity o adopcji

Post autor: Gość »

mamajsa pisze:pierwszy lepszy artykuł znaleziony w sieci
jest też pierwszy lepszy artykuł o genie głupoty, jeśli już mowa o genach i dziedziczeniu...
http://www.charaktery.eu/wiesci-psychol ... n-glupoty/
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Mity o adopcji

Post autor: bloo »

mamajsa pisze:

Czy ktoś mi może powiedzieć, że w przypadku adopcji dziecka prosto ze szpitala (najszybciej po urodzeniu jak to mozliwe formalno-prawnie, bez pobytów na jakichkolwiek placówkach) i gwarancji, że matka dziecka w trakcie ciąży nie szkodziła swoim zachowaniem zdrowiu dziecka (nie piła, nie paliła, nie narkotyzowała się i dbała o siebie) - geny odziedziczone po rodzicach dziecka nie będą miały wpływu na jego zachowanie w życiu dorosłym?
tyle, że pomiędzy "żaden" a "determinujący funkcjonowanie społeczne" jest przepaść.
Geny mają wpływ na nasze życie, natomiast zastanawia mnie, skąd przekonanie, że geny ludzi przekazujących dzieci do adopcji są bardziej obciążające niż geny ludzi nieprzekazujących dzieci do adopcji?
To jest jeden z ukrytych mitów adopcyjnych wyrastający z przekonania, ze przy adopcji już na wstępie mamy jakąś zakamuflowaną gorszość, którą nalezy wydobyć na swiatło dzienne.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Adopcyjne dylematy”