Mity o adopcji

O adopcji na poważnie. Czy adopcja jest lekarstwem na nasze problemy? Dlaczego adoptujemy? Czego się boimy? Może ktoś ma już gotową odpowiedź?

Moderator: Moderatorzy adopcyjne dylematy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
nowa22
Posty: 7403
Rejestracja: 02 lut 2008 01:00

Re: Mity o adopcji

Post autor: nowa22 »

Elara Straszne :mur: Dlaczego dyrektorzy olacowek tak robią :?: Czy RA nie mogą mogą mieć dokładnej informacji o dziecku i jego zachowaniach?
starania 11 lat: 5 IUI,1 IVF,5 ICSI,6 crio:3 c.bioch.,XII'08-7 crio: 14dpt-1395;15dpt-1900,18dpt-5438;I USG 25 dpt-65000-2 serduszka,II USG-przestały bić :cry2: :mur: teraz adopcyjna droga [-o<
Alina_Katowice
Posty: 157
Rejestracja: 20 wrz 2010 20:15

Re: Mity o adopcji

Post autor: Alina_Katowice »

Nowa22, przeczytałam artykuł, do którego link podała Elara, i rzeczywiście jest to przerażające. A najbardziej przerażające jest to, że ci ludzie, którym się nie udało, wiedzieli o problemach, z którymi mogą się zetknąć - wiedzieli nawet o RAD - a i tak im się nie udało.

Mnie się raz udało. Ale jakie jest prawdopodobieństwo, że uda się drugi raz???
Jednak zaryzykuję, adoptuję drugie dziecko. Nie wszystkie starsze dzieci są tak skrzywione, jak opisywane w tym artykule, za to wszystkich ludzie się boją.
Awatar użytkownika
nowa22
Posty: 7403
Rejestracja: 02 lut 2008 01:00

Re: Mity o adopcji

Post autor: nowa22 »

Alina_Katowice :caluje
starania 11 lat: 5 IUI,1 IVF,5 ICSI,6 crio:3 c.bioch.,XII'08-7 crio: 14dpt-1395;15dpt-1900,18dpt-5438;I USG 25 dpt-65000-2 serduszka,II USG-przestały bić :cry2: :mur: teraz adopcyjna droga [-o<
Alina_Katowice
Posty: 157
Rejestracja: 20 wrz 2010 20:15

Re: Mity o adopcji

Post autor: Alina_Katowice »

Szkoda, że dzieci idące do adopcji nie są badane przez psychologa i psychiatrę pod kątem, czy mają szansę na funkcjonowanie w rodzinie. Jeżeli są zbyt głęboko zaburzone, to adopcja i tak im nie pomoże - zniszczy tylko rodzinę, która takie dziecko przyjmie.

Jeśli ktoś czuje się na siłach próbować wychować głęboko zaburzone dziecko - to OK, tylko że wtedy świadomie podjąłby decyzję, że właśnie takiemu dziecku chce próbować pomóc. Jeżeli personel domu dziecka podaje ośrodkowi adopcyjnemu lub kandydatom na rodziców nieprawdziwe informacje, to zmniejsza szansę dziecka i rodziców na powodzenie adopcji.

Taką osobą, która świadomie podjęła się wychowywania skrajnie zaburzonego dziecka, jest Adamwo - bardzo go za to szanuję. Ale on poznawał to dziecko przez 4 lata, nim je adoptował, i dlatego jego decyzja była w pełni świadoma. A zwykle proces zapoznawania dziecka z rodzicami adopcyjnymi nie trwa 4 lata (byłoby to przecież ze szkodą dla dziecka). Gdyby takie dziecko, jak syn Adamowa, trafiło do innej rodziny, stałaby się tragedia.
Awatar użytkownika
nowa22
Posty: 7403
Rejestracja: 02 lut 2008 01:00

Re: Mity o adopcji

Post autor: nowa22 »

Alina_Katowice :caluje jesteś bardzo mądrą i rozsądną osobą i za to Cię bardzo sznuję :bigok: Twoje posty są dla mnie bardzo cenną wskazówką :caluje Życzę powodzenia w drugiej turze adopocji, na pewno się uda :bigok:
starania 11 lat: 5 IUI,1 IVF,5 ICSI,6 crio:3 c.bioch.,XII'08-7 crio: 14dpt-1395;15dpt-1900,18dpt-5438;I USG 25 dpt-65000-2 serduszka,II USG-przestały bić :cry2: :mur: teraz adopcyjna droga [-o<
Awatar użytkownika
Gość

Re: Mity o adopcji

Post autor: Gość »

Alina_Katowice pisze:Szkoda, że dzieci idące do adopcji nie są badane przez psychologa i psychiatrę pod kątem, czy mają szansę na funkcjonowanie w rodzinie. Jeżeli są zbyt głęboko zaburzone, to adopcja i tak im nie pomoże - zniszczy tylko rodzinę, która takie dziecko przyjmie.
Ale przecież jest to chyba obowiązkiem OA. Jakiś moment temu w luźnej rozmowie z "naszym" OA, kiedy zapytałem jak idzie w nowej rzeczywistości usłyszałem o pewnej liczbie dzieci, które trafiły do nowych domów i rodzin ale i o grupie dzieci, które nie mogą trafić z uwagi na zdiagnozowane problemy psychologiczne czy niechęć do adopcji.
Skierowanie dziecka do adopcji przy braku problemów formalnych przecież nie ogranicza się do przyjęcia teczki dziecka i zestawienia jej z teczką rodziny.

W naszym przypadku zanim zostało nam "pokazane" dziecko wszystko co związane z tym zostało dopięte (informacje większe niż w teczce, wyjaśnienie sytuacji zdrowotnej i wpływu na dalszy rozwój, badań psychologicznych) - to zresztą jest pewną normą o której słyszeliśmy i było dane nam to odczuć w naszym przypadku.

Ciekawe czy jest jakaś statystyka (straszne słowo), która mówi o nieudanych procedurach. Ja kiedyś pytając osobę z ośrodka o liczbę porażek usłyszałem, że w ciągu kilkunastu lat pracy były to tylko 3 i aż 3 sytuację. Jeśli mocno przepracowany został czas na szkoleniu z rodzinami i zanim powiedziano rodzinie o dziecku podaje się je wnikliwej ocenie przypadkowość staje się znikoma. W naszym przypadku poza podobieństwem fizycznym czujemy, że dziecko wpasowało się w nasze życie a my jego możliwie najlepiej.

Adopcja sprowadzona do kolejkowania oczekujących rodzin i jedynie rozdzielania dzieci jest w mojej ocenie najgorszym dla tej idei odmieniania żyć ludzkich i może prowadzić do nieszczęść.
Awatar użytkownika
niewiadoma
Posty: 242
Rejestracja: 14 kwie 2009 00:00

Re: Mity o adopcji

Post autor: niewiadoma »

Wojteczek pisze:Ciekawe czy jest jakaś statystyka (straszne słowo), która mówi o nieudanych procedurach. Ja kiedyś pytając osobę z ośrodka o liczbę porażek usłyszałem, że w ciągu kilkunastu lat pracy były to tylko 3 i aż 3 sytuację.
http://www.brpd.gov.pl/wystapienia/wyst ... _19_ms.pdf
Awatar użytkownika
wanielka
Posty: 3827
Rejestracja: 17 gru 2007 01:00

Re: Mity o adopcji

Post autor: wanielka »

Wojteczek pisze:
Alina_Katowice pisze:Szkoda, że dzieci idące do adopcji nie są badane przez psychologa i psychiatrę pod kątem, czy mają szansę na funkcjonowanie w rodzinie. Jeżeli są zbyt głęboko zaburzone, to adopcja i tak im nie pomoże - zniszczy tylko rodzinę, która takie dziecko przyjmie.
Ale przecież jest to chyba obowiązkiem OA. Jakiś moment temu w luźnej rozmowie z "naszym" OA, kiedy zapytałem jak idzie w nowej rzeczywistości usłyszałem o pewnej liczbie dzieci, które trafiły do nowych domów i rodzin ale i o grupie dzieci, które nie mogą trafić z uwagi na zdiagnozowane problemy psychologiczne czy niechęć do adopcji.
Skierowanie dziecka do adopcji przy braku problemów formalnych przecież nie ogranicza się do przyjęcia teczki dziecka i zestawienia jej z teczką rodziny.

W naszym przypadku zanim zostało nam "pokazane" dziecko wszystko co związane z tym zostało dopięte (informacje większe niż w teczce, wyjaśnienie sytuacji zdrowotnej i wpływu na dalszy rozwój, badań psychologicznych) - to zresztą jest pewną normą o której słyszeliśmy i było dane nam to odczuć w naszym przypadku.

Ciekawe czy jest jakaś statystyka (straszne słowo), która mówi o nieudanych procedurach. Ja kiedyś pytając osobę z ośrodka o liczbę porażek usłyszałem, że w ciągu kilkunastu lat pracy były to tylko 3 i aż 3 sytuację. Jeśli mocno przepracowany został czas na szkoleniu z rodzinami i zanim powiedziano rodzinie o dziecku podaje się je wnikliwej ocenie przypadkowość staje się znikoma. W naszym przypadku poza podobieństwem fizycznym czujemy, że dziecko wpasowało się w nasze życie a my jego możliwie najlepiej.

Adopcja sprowadzona do kolejkowania oczekujących rodzin i jedynie rozdzielania dzieci jest w mojej ocenie najgorszym dla tej idei odmieniania żyć ludzkich i może prowadzić do nieszczęść.
przepraszam, że tak dosadnie, ale sam chyba nie wierzysz w to, co piszesz. poczytaj chociażby na Bocianie ile jest rodzin, którym przedstawiono niepełny/fałszywy obraz stanu psycho-fizycznego dzieci, żeby wiedzieć, że dla zdecydowanej liczby OAO dziecko i rodzina to tylko sztuka, kolejna pozycja w statystykach. wielokrotnie jest tak, że zaburzone/chore dziecko wciśnie się rodzinie i potem już tylko pozostaje radzenie sobie samemu, ponieważ OAO umywa ręce. zobacz ile rodzin zostało "uszczęśliwionych" dzieckiem z FAS, RAD itd.
ja miałam szczęście - MOPS, który umieszczał u mnie dzieci był uczciwy, do bólu, nakreślając nawet mało optymistyczne, możliwe scenariusze. kurator rozmawiał ze mną na temat przeszłości dzieci i kilka razy upewniał się, że wiem na co się piszę. takie podejście nie jest jednak normą. nie wtedy, kiedy OAO każdą adopcją wyrabia normę.
w ciszy i cierpliwości jest wasza siła...
Alina_Katowice
Posty: 157
Rejestracja: 20 wrz 2010 20:15

Re: Mity o adopcji

Post autor: Alina_Katowice »

Mi nie powiedziano prawdy o problemach z dzieckiem. Otrzymałam informację: pogodna, żywa dziewczynka, trochę uparta, nie ma problemów z nauką i nie moczy się w nocy.
Okazało się, co następuje:
1. "pogodna, żywa dziewczynka, trochę uparta" miała ok. 70% cech RAD wg. kwestionariusza i adekwatne do tego funkcjonowanie w rodzinie;
2. "nie ma problemów z nauką" oznaczało, że będąc w II klasie SP jeszcze utrzymywała się w masowej szkole (w przeciwieństwie do sporej grupy dzieci z jej domu dziecka, które uczęszczały do szkoły specjalnej);
3. "nie moczy się w nocy" oznaczało, że moczyła się zawsze, odkąd pamięta, a nasiliło się to w domu dziecka.

Mogłam posłać córkę do istniejącej w okolicy prywatnej szkoły, gdzie dzięki nieco zwiększonej liczbie godzin dzieci w klasach 1 - 3 wracają do domu bez zadań do odrobienia, a czas w domu poświęcić na budowanie więzi z córką, zamiast na 'boje" o odrabianie zadań i naukę (z góry skazane na niepowodzenie). Ale nie wiedziałam ANI o zaburzeniach więzi, ANI o problemach z nauką. Bo zostałam okłamana. Cenę zapłaciło moje dziecko, ja i moja rodzina. A wynikające z tego zaniedbania edukacyjne mogą się kłaść cieniem na dalsze życie mojego dziecka, mimo "wyleczenia" jego psychiki, co w znacznym stopniu się udało.
Awatar użytkownika
Gość

Re: Mity o adopcji

Post autor: Gość »

Dlatego dla wszystkich zamierzających wybrać OA mówię zawsze by szukać opinii od rodziców. My mieliśmy wybór 50% na 50% - trafiliśmy jak się później okazało przypadkowo szóstkę w totka.

Niestety z nowym rokiem kilka OA z "sercem" zniknęło. Czy ich pracownicy odnaleźli się w "nowych" strukturach czy "zmienili" branżę?
Awatar użytkownika
Gość

Re: Mity o adopcji

Post autor: Gość »

omilka pisze:Od kilku lat piszemy sobie na Bocianie, że brak psychoterapeutów od zaburzeń przywiązania i nadal jest ich jak na lekarstwo. :(
omilko, często ciężko zrozumieć jest przedmiotowość podejścia niektórych OA czy dziwność i frywolność w tworzeniu przepisów - co jest kwestią fundamentalną - a my wymagamy psychoterapeutów.
Chociaż warto wytykać bo zawsze poprzeczkę sobie i innym należy podwyższać a nie obniżać :D
mamajsa
Posty: 18
Rejestracja: 17 lis 2012 12:51

Re: Mity o adopcji

Post autor: mamajsa »

Jako młoda dziewczyna nieraz mówiłam, że jak nie będę mogła mieć dzieci to sobie zaadoptuję. Na szczęście mam swoje biologiczne dzieci i nie musiałam nigdy rozważać czy chciałabym adoptować dziecko. Nie dziwcie się ludziom którzy mówią, że geny, że nawyki, itd... Niestety ale mają sporo racji :(
Tak się złożyło, że kilka ładnych lat temu miałam okazję pracować w DD (jako pracownik administracyjny) - pracowałam tam niecały rok i się zwolniłam, nie wytrzymałam psychicznie, ale to nie ważne. W każdym razie była taka sytuacja: wtedy w TV leciał serial dokumentalny bodajże "przytul mnie" - to był serial o dzieciach z DD które mogły być adoptowane, z reguły były albo starsze albo rodzeństwa i nie było chetnych rodzin do adopcji tych dzieci. Min.. nasi dwaj wychowankowie, rodzeństwo 2 braci - 10 i 12 lat. Na filmie ukazani jako dwie biedne istoty, serial łapał za serce. Rodzice chłopaków - alkoholicy, ojciec z wyroku na wyrok, dzieci sporo po różnych placówkach, totalny margines. Chłopcy na filmie pokazani tak, że kamień by sie rozpłakał, ile telefonów było!!

Zwolniłam się stamtąd. Jakieś dwa miesiące później podjechałam po jakieś dokumenty do DD i tak zajrzałam do Dyrektorki i byłych Koleżanek, na tablicy ogłoszeń: nagana pisemna dla tych chłopaków. Pytam za co? A chłopcy wzięli naszą "firmową" kotkę która była w ciąży, zabrali sobie ją za budynek, rozcięli jej brzuch nożem, wyjęli małe koty, wszystko porozrzucali (kocięta), zostawili wykrwawiającą się kotkę i poszli sobie. Takie słodziaki. I nie wmówicie mi, że geny nie mają znaczenia. Bo mają.

Mieliśmy wychowanki które w wieku 12-13 uciekały z placówki i stawały przy autostradzie i łapały samochody, wiadomo w jakim celu. Zbieraliśmy je nieraz w asyście policji.

Takich przykładów były dziesiątki, naprawdę. Te dzieci się zachowują tak jak ich rodzice, i to nawet te malutkie 2 letnie, 3 letnie. Jak tylko trochę dorosną zaczynają kraść, pić i palić (mają pieniądze pochodzące ze sprzedaży np. swoich rzeczy), wyłudzają pieniądze w najbardziej nieprawdopodobne sposoby, wymuszają (np. 7 latek podszedł do mnie jak stałam na zewnątrz budynku w miejscu oddalonym i sobie paliłam papierosa, podszedł i powiedział lalunia daj szluga, mnie kopara opadła i jak mu odmówiłam to mnie opluł i uciekł), prostytuują się, uciekają z placówki, niszczą wszystko, demolują itd.... Mnie bardzo żal tych dzieci, musiałam stamtąd odejść bo po jakimś czasie tak się do nich zbliżyłam, że nie mogłam wykonywać swojej pracy bo przesiadywali u mnie w biurze po 8-10 osób naraz. Ale mimo tego, że zdaje sobie sprawę, że ich życie to najczęściej jakiś totalny koszmar - nie czułabym się nigdy na siłach podjąć się wychowania tych dzieci :(

I gdyby mnie osobiście ktoś spytał, czy adoptowałabym dziecko - powiedziałabym stanowczo nie. Naprawdę, po tym doświadczeniu jakim była praca w tym miejscu - nigdy bym się nie zdecydowała na adopcję. W naszej placówce była księga wychowanków prowadzona od 1974 r. - w tej księdze były rodziny których już 3 pokolenie zawitało na placówce, czyli babcia była na placówce jako dziecko, potem załóżmy jej córka, potem wnuki tej babci.... Jak się spytałam takiej jednej pracownicy która tam pracowała od początku - ile dzieci wyszło na ludzi? To mi powiedziała, ze wiedzą o 2 osobach które skończyły studia i wyszły na ludzi. Na placówce było zawsze około 50 dzieci :(
Łatwo policzyć ilu się ich przez lata przetoczyło przez ten DD.

Szczerze mówiąc podziwiam rodziców adopcyjnych którzy podejmuja się opieki nad dziećmi z DD, ale te dzieci jak zresztą każdy z nas - mają bagaż genów swoich rodziców i nic tego nie zmieni. Czytałam w tym wątku, że jakaś Pani Dyrektor przedstawiała adopcję w czarnych barwach - że te dzieci są genetycznie obciążone, ale nie ważne jak by to brzmiało okrutnie - uważam, że ma rację :( ta Pani.
Awatar użytkownika
Gromit
Posty: 121
Rejestracja: 18 lip 2012 10:41

Re: Mity o adopcji

Post autor: Gromit »

mamajsa ciekawe jak większość z nas zachowywałaby się po 13,14 latach spędzonych w domu dziecka? Żyjąc ze świadomością, że nasi rodzice nas porzucili? Jakie mielibyśmy podejście do życia, gdyby nas ktoś w dzieciństwie krzywdził? Ciekawe jak potoczyłyby się nasze losy, gdyby nie było ani 1 osoby, dla której bylibyśmy ważni?

Bylibyśmy cudowni, wykształceni, mieliśmy dobrą pracę i umieli żyć w społeczeństwie prezentując nienaganną postawę, której sami byśmy się nauczyli, bo przecież mamy takie świetne geny naszych rodzin :?

"Co może wiedzieć o adopcji ktoś, komu dzieci same się urodziły?"
Praca w domu dziecka nie uprawnia do dzielenia ludzi na lepszych i gorszych, nie uprawnia do stawiania tez o jakości genów, a tym samym "jakości" ludzi.
starania od 04.2008 (mutacja MTHFR, MAR-test 40%)
2013:dzięki adopcji zostałam mamą
2015:urodziła się moja druga córeczka
Bobetka
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 14478
Rejestracja: 13 gru 2004 01:00

Re: Mity o adopcji

Post autor: Bobetka »

mamajsa pisze: Na szczęście mam swoje biologiczne dzieci i nie musiałam nigdy rozważać czy chciałabym adoptować dziecko.
Podjęłam decyzję o adopcji na długo przed uzyskaniem wiedzy o bezpłodności w związku. Na szczęście miałam już w domu swojego adoptowanego synka, gdy dowiedziałam się, że nie urodzę. Pewnie uratował mnie przez "żałobą".

mamajsa pisze: wtedy w TV leciał serial dokumentalny bodajże "przytul mnie" - to był serial o dzieciach z DD które mogły być adoptowane ............. Chłopcy na filmie pokazani tak, że kamień by sie rozpłakał, ile telefonów było!!
Znam dużo więcej takich historii. Tylko kto tu kłamał: dzieci, czy dorośli? Kto jest zatem winny licznym dramatom? Dla mnie Ci, co zatajają prawdę czy nawet ją fałszują.
mamajsa pisze: A chłopcy wzięli naszą "firmową" kotkę która była w ciąży,
Byłam swego czasu na obozie mimowolnym światkiem, jak całkiem biologiczny nastolatek z tzw. dobrego domu potraktował kocięta płyta chodnikową. Nigdy tego nie zapomnę. Nikt nie zdążył zareagować. Chłopaka odesłano do domu. Nie był adoptowany.
mamajsa pisze: W naszej placówce była księga wychowanków prowadzona od 1974 r. - w tej księdze były rodziny których już 3 pokolenie zawitało na placówce, czyli babcia była na placówce jako dziecko, potem załóżmy jej córka, potem wnuki tej babci.... Jak się spytałam takiej jednej pracownicy która tam pracowała od początku - ile dzieci wyszło na ludzi?
Piszesz o wychowankach DD. Słowem o dzieciach, które w życiu nie zaznały niczego dobrego. Nie poznały co to naprawdę znaczy mama i tata, co to miłość, jak to jest gdy się ktoś o nie troszczy. Zatem same zatroszczyły się o siebie, w jedyny sposób jaki potrafiły (prostytucja, kradzieże itd.).
Dodam, że swego czasu byłam wolontariuszka w DD i niestety widziałam, jaki miód dzieci tam mają. Niektóre osoby nie potrafiły pohamować się nawet przy świadkach. Widziałam dziewczynkę popchniętą tak, że poleciała kilka metrów (wychowawczyni nie spodziewała się, że akurat wejdę). Małe dzieci opowiadały mi, jak Panie biją je drewnianą kuchenną łyżką. Na dowód pokazały, gdzie leży.
Nie dość, że dzieci doświadczyły olbrzymiej traumy w domu rodzinny, to następnie trafiły (wybacz) - przynajmniej w tym przypadku - z deszczu pod rynnę. Niestety nie w jednym DD siedział prokurator i nie jeden jego pracownik usłyszał zarzuty.
mamajsa pisze: ale te dzieci jak zresztą każdy z nas - mają bagaż genów swoich rodziców i nic tego nie zmieni
W związku z powyższym należałoby zaprzestać w ogóle adopcji skoro "te" dzieci są bez szans i skazane na porażkę, a my rodzice razem z nimi. Cóż nie wiem czemu, ale nasunęła mi się starożytna Sparta, jako wzór godny naśladowania.
A tak poważnie - po Twoim wpisie widać, ile pracy przed nami rodzinami adopcyjnymi, by zmienić myślenie o naszych dzieciach.

Synku, nie mógłbyś być bardziej mój



01.2005



W każdym z nas tkwi talent. Ważne by go dostrzec i w niego uwierzyć


agniecha86
Posty: 11634
Rejestracja: 19 paź 2008 00:00

Re: Mity o adopcji

Post autor: agniecha86 »

Gromit pisze:Co może wiedzieć o adopcji ktoś, komu dzieci same się urodziły?"
Praca w domu dziecka nie uprawnia do dzielenia ludzi na lepszych i gorszych, nie uprawnia do stawiania tez o jakości genów, a tym samym "jakości" ludzi.
pięknie napisane. Prawda jest taka, że geny genami, ale charakter człowieka się mozliwy do ukształtowania. Znam wiele dzieci, które są z "dobrych" domów które potrafią zabić bezdomnego, bo szukał w śmietniku jedzenia, dzieci młodsze potrafią zmuszać do różnych czynów. I znam dzieci z domów gdzie jest patologia i funkcjonują naprawdę super, są życzliwe, zdolne a przede wszystkim wdzięczne za to że są ważne dla kogoś. Mój synuś pochodzi z mieszanki wybuchowej, dziadki super, rodzice AA ale czy oznacza to, że będzie krzywdził innych jeżeli ja zrobię co tylko będę w stanie by czuł się kochany i by był szczęśliwy?
A co do info o zaburzeniach hmm bardzo się boje RAD dlatego wiek dziecka ograniczyliśmy do 2 lat ale im młodsze tym lepiej. Prawdę powiedziawszy proces socjalizacji zaczyna się w 3 r.z. i wtedy potrzebne sa wartosci, autorytet i pewne zachowania które pomogą dziecku wejsc w reakcje społeczne.Synek ma 2 latka i jest cudowny, chociaż jak zobaczyłam Go pierwszy raz wiedziałam, że moze mieć FAS, że niekoniecznie będzie geniuszem, czy modelem. Wazne, żeby staral się być szczęsliwym i dobrym człowiekiem.

15.07.2011r. Kwalifikacje na RA/RZ :DDD:

1066

5tcw sercu cichosza :(

W oczekiwaniu na kolejny cud

Ząbki Wiktorka

Agnieszkowe Pogotowie Rodzinne


ODPOWIEDZ

Wróć do „Adopcyjne dylematy”