Czy mówić o adopcji obcym?

Archiwum forum "Adopcyjne dylematy"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

natabocian
Posty: 10956
Rejestracja: 08 gru 2002 01:00

Post autor: natabocian »

No właśnie dlatego, że pytają jakie chorby są w rodzinie itd. Nie informuję od razutylko jak zachodzi potrzeba.
W przedszkolu nie powiedziałam o adopcji, bo nie chciałam żeby je traktowano inaczej. Prawdopodobnie panie dowiedziały się od innych mam i babć, a odemnie gdy adoptowaliśmy Krzysia.
Karolka, Monika i Krzyś - trójka rozbójników :) :) :)
Awatar użytkownika
lucja34
Posty: 263
Rejestracja: 17 paź 2004 00:00

Post autor: lucja34 »

u nas nie chodzi o to aby nie mówić i zataić , absolutnie nie ale boję się tych pytań
a czy coś wiadomo
a kiedy
sami czekamy z niecierpliwością i o niczym innym nie myślimy ,zdecydowałam że powiemy sąsiadom jak będzie dziecko albo jak zapytają !!!
Awatar użytkownika
kasialu
Posty: 1394
Rejestracja: 13 mar 2004 01:00

Post autor: kasialu »

Opiekunka Nataszki wie, ze jest adoptusią. Nikomu o tym nie mówi bo jak twierdzi była kilak razy na placach zabaw i widziała jak zachowują się dzieci w stosunku do "innych" cokolwiek to oznacza. Poza tym nie czuje się upowazniona do opowiadanie czegokolwiek na jej temat i chwała jej za to.
Ja nie rozumiem jak można inaczej traktować dziecko adoptowane tzn gorzej.

Dzisiaj podczas wizyty u ginekologa zaczęłam rozmawiać z dziewczyną, która ma 2 córeczki i teraz jest w ciąży z bliźniakami. Mowi, ze świetnie sobie radzi wychowawczo, ale po dłuzszej rozmowie szczerze w to zwątpiłam. Ona twierdzi, że jej dzieci nigdy nie przychodzą do nich w nocy do łóżka bo "mają zabronione". ja powiedziałam, ze Nata przychodzi i to jest cudne - na co ona odpowiedziała "no tak - Ona jak przebywała w placówce to inna sytuacja i pewnie musi". I ta kobieta twierdzi, ze tak suuuper rozumie dzieci i zdecydowała się na sporą gromadkę brrrrrr
Dwie drogi, dwa szczęścia...
Awatar użytkownika
joki
Posty: 772
Rejestracja: 14 sie 2003 00:00

Post autor: joki »

Kasialu, może i ta kobitka miała trochę racji, myślę, że nasze adoptusie potrzebują częściej upewniać się (przynajmniej na początku), że zawsze JESTEŚMY. Nie chcę tu tworzyć jakiejś nowej teorii, ale zaobserwowałam, że nasza córeńka jak tylko zabraliśmy ją do domu z oddziału nie usnęła inaczej jak tylko trzymając rączkami moją (lub męża) rękę na całej swojej buzi, a przecież na oddziale nikt jej nie usypiał, zasypiała sama. Teraz jej już to powoli mija.
pozdrawiam,
JOKI
Awatar użytkownika
Haniulek
Posty: 1705
Rejestracja: 03 mar 2005 01:00

Post autor: Haniulek »

Witam!

Nie mogę się jeszcze niestety podzielić własnymi doświadczeniami :( , bo mamusią jeszcze nie jestem, ale chcę poinformować, że w najnowszym - majowym numerze "Maire Claire" jest raport pt. :arrow: "Koniec sekretów! Nie bójmy się otwarcie mówić o adopcji". 4 strony na ten temat, a oprócz ciekawego tekstu - zdjęcia adoptusiów znanych postaci telewizyjnych i kinowych.
Jak komuś mało i pochłania wszystko na temat dzieci i adopcji jak ja, to serdecznie polecam.

Tak na marginesie: jestem jak najbardziej za szczerym i otwartym mówieniu o adopcji. O normalności mówić normalnie :!: Przecież dużo zależy od tego jaki sami wykreujemy wokół tego tematu wizerunek. Jeśli jest się pozytywnie nastawionym inni to inni to czują i odbierają pozytywnie. Tak mi się przynajmniej wydaje i z taką teorią jest mi dobrze :lol:

Pozdrawiam
Szymon (04.2006)
Matylda (05.2011)
:love:
natabocian
Posty: 10956
Rejestracja: 08 gru 2002 01:00

Post autor: natabocian »

Zgadzam się Haniulek, ale nadal uważam, że to wcale nie oznacza informawania wszystkich i wszędzie. Tak jak nie opowiadam wszystkim o moich prywatnych sprawach.
Nie wstydzę się adopcji i jeśli rozmowa zejdzie na ten temat to bez zażenowania mogę mówić, nie szeptając i o to chyba chodzi. Bo dzieci zwykle wyczuwają kiedy coś jest dla dorosłych kłopotliwe.
Karolka, Monika i Krzyś - trójka rozbójników :) :) :)
Awatar użytkownika
Haniulek
Posty: 1705
Rejestracja: 03 mar 2005 01:00

Post autor: Haniulek »

Ja z kolei zgadzam się z Tobą natabocianku :lol: , o tym iż na pewno nie trzeba mówić o tym WSZYSTKIM jak leci, czyli "chlapać ozorem" - jak to już gdzieś ktoś powiedział. Czasem to nawet nie należy wsominać o tym pewnym osobom.
Co do sąsiadów - tej kwestii nie da się ukryć. Trzeba z dystansem i na luzie podchodzić do wścibskich sąsiadeczek. Wiem, że łatwo mi mówić, bo nie przeżyłam tego jeszcze, ale na pewno złość, gniew, wybuchowość nie załatwi sprawy. Może trzeba ludzi uświadamiać. Ale przyznam również, że jak jakaś wredna baba sieje ploty i dziwne komentarze, to czasem dobrze zastosować terapię wstrząsową :argue:
Szymon (04.2006)
Matylda (05.2011)
:love:
Madźka
Posty: 6214
Rejestracja: 25 paź 2002 00:00

Post autor: Madźka »

orchidea pisze:Ja w kwestii mówienia o adopcji.
Ostatnio rozmawiałam z kimś nowo poznanym na tematy czysto dziecięce. W pewnym momencie rozmowa zeszła na rodzenie i rózne problemy z tym związane. Złapałam się na tym, że zupełnie bezwiednie powiedziałam, że nie mam pojęcia o problemach mojecgo syna przy porodzie bo nie ja go urodziłam. Potem calą drogę do domu zastanawiałam się czy powinnam się jednak kontrolować czy takie normalne traktowanie adopcji jest ok w stosuunku do bliższych i dalszych znajomych? Co o tym sądzidzie?
leśka
Posty: 1
Rejestracja: 29 lis 2011 08:00

Dziecko adoptowane wśród rówieśników

Post autor: leśka »

Witam. Jestem adopcyjną mamą, mam dwoje adoptowanych dzieci w wieku 10 i 6 lat. Starszy chłopiec i młodsza dziewczynka.
Nigdy nic nie pisałam na forum, zawsze ograniczałam się do czytania. Tym razem jednak nie mogę dać sobie sama rady. Dawno temu, po adopcji pierwszego dziecka, mówiłam publicznie o tym fakcie, rozpierało mnie szczęście i duma. Szczęście rozpiera mnie do dzisiaj, mam najcudowniejsze dzieci i uważam, że decyzja o adopcji była jedną z najlepszych w moim życiu. Tyle, że zrobiłam się ostrożniejsza, nie nagłaśniam już tak tej sprawy. Niestety, ostrożna zrobiłam się zbyt późno.
Mój syn chodzi do czwartej klasy szkoły podstawowej. W szkole nikogo nie informowałam o tym, że M. jest adoptowany. Tylko jedna osoba była poinformowana, matka jednego z kolegów mojego syna. Znamy się od bardzo dawna i kiedyś jej po prostu powiedziałam, że mam adoptowane dzieci. Jak do tej pory, wszystko pozostawało między nami. No i nagle ta pani powiedziała o wszystkim swojemu synowi, 10-cio latkowi. Nie muszę chyba pisać, że o tajemnicy już nie ma mowy. Wczoraj ten kolega podzielił się swoją wiedzą z dwoma kolejnymi kolegami, oczywiście w wielkim sekrecie.
Nie wiem, co teraz z tym zrobić. Mój M. wie od bardzo dawna, że jest dzieckiem adopcyjnym, dużo z nim na ten temat rozmawialiśmy. Ale co będzie, jak zacznie mu o tym przypominać cała klasa, szkoła? I jaka będzie tego forma? Bardzo się boję o niego, o jego uczucia. Myślę nawet o zmianie szkoły. Wiem oczywiście, że muszę poczekać na reakcję syna, na to, jak się będzie z tym wszystkim czuł. Uprzedziłam go o wszystkim, zareagował dosyć spokojnie.
Czy ktoś ma doświadczenia w takim temacie? Jak mamy chronić swoje dzieci? Nie wiem, może za bardzo panikuję, ale tak bardzo boję się o reakcję dzieci w szkole M., tak bardzo boje się o niego.
ami07
Posty: 5
Rejestracja: 24 lis 2011 17:25

Re: Dziecko adoptowane wśród rówieśników

Post autor: ami07 »

Również uważam że powinnaś się uspokoić i podejść do tego na chłodno. Wiem, że najłatwiej jest się mądrzyć i innym doradzać no ale skoro pytasz... Mnie ten problem dopiero czeka bo córcia ma 7 lat. Z doświadczenia pracy nauczycielskiej wiem jednak że świat dzieci jest jednak inny niż nas dorosłych. W grupie zawsze chce ktoś dominować i czymś błysnąć. Dzieciak użyje wszystkich sposobów aby "zniszczyć przeciwnika" Powiedzenie "jesteś adoptowany" to broń "ciężkiego kalibru" . Co powinnaś zrobić? Nauczyć mądrze się bronić. Np nam W katolickim OA adopcyjnym ksiądz mówił że jeden z tatusiów nauczył syna takiej odpowiedzi "ja przynajmniej wiem kto mnie zrobił, a Ty?" My dzisiaj chcemy mieć kogoś kto ma adoptusia by nawzajem dzieci się wspierały, może to też sposób? Jak wspomniałem jestem nauczycielem, pracuję w Gimnazjum i spotykałem się z taką sytuacją, że jedna dziewczyna (3 klasa) była "niby adoptowana" (ojciec nie był jej Ojcem biologicznym) Rówieśnicy zapytali ją nie dlatego, że chcieli jakoś dokuczyć ale raczej żeby pokazać że będą traktowali ją po prostu normalnie, wręcz żeby Ona nie czuła się kimś gorszym. Wniosek: Z wiekiem świadomość dziecka po prostu się zmienia, są bardziej dojrzałe i mądrzejsze. Ucieczka jest chyba najgorszym sposobem. Po prostu trzeba temu stawić czoło i mądrze wybrnąć z sytuacji. Bo co? Być adoptowanym to jakiś wstyd? Powód żeby się śmiać? A może przyjęliśmy dziecko które straciło rodziców? Może warto takie pytanie zadać gówniarzowi, który potrafi wyśmiać Twojego syna? Może lada moment spotka go to samo? I takie to śmieszne?
Powodzenia życzę i nie przejmuj się zbytnio, bo nie masz czym. To Ty masz być dla syna największym autorytetem nie pseudo kumple.
Alina_Katowice
Posty: 157
Rejestracja: 20 wrz 2010 20:15

Re: Dziecko adoptowane wśród rówieśników

Post autor: Alina_Katowice »

Moa córka też mówi koleżankom, że jest adoptowana. Nie wszystkim, ale tym bliższym. Nie robi z tego tajemnicy. Kiedyś słyszałam, jak rozmawiała z koleżanką o pewnym chłopcu, który chodził z nimi do podstawówki. Moja córka mówiła, że znała go już wcześniej z domu dziecka. Koleżanka opowiadała o jego nowej rodzinie - ile mają dzieci, że mają duży dom i że to znajomi z pracy jej matki. Ta rozmowa była całkiem naturalna, nie było w niej żadnej sensacji. Myślę, że dzieci podchodzą do tematu adopcji naturalniej niż my - dorośli. Tak, jak i do innych spraw: tej rodzice są rozwiedzeni, tamtej ojciec lubi się upić, tamten jest adoptowany... Dla nich to normalne sprawy - czasem trudne, ale wpisujące się w ich codzienność, w której nie widzą żadnej sensacji.
Awatar użytkownika
aluta
Posty: 351
Rejestracja: 27 cze 2005 00:00

Re: Czy informować wychowawcę w szkole o adopcji.

Post autor: aluta »

Wypowiem się w tym temacie, bo już to przerabiałam.
Zaczęło sie od przedszkola...
Powiedziałam pani w przedszkolu, że synek jest dzieckiem adoptowanym. Musiałam powiedzieć, ponieważ synek mimo, że adoptowany w wieku 18 m-cy, to w wieku 3 lat nadal turlał się zasypiając :( więć i tak by to wyszło podczas drzemek w przedszkolu.
Na początku było OK, Pani niby bardzo wyrozumiała itd. Po pierwszym roku młoda pani odeszła na urlop macierzyński, przyszła kolejna starsza pani... a, że młody nie należy do aniołków, jest raczej buńczuczny, w kasze sobie dmuchać nie da, a poza tym co tu dużo mówić... niedaleko pada jabłko od jabłoni... czytaj: jaka matka, taki syn ;p troche rozrabiał. Generalnie cieszył się jednak dużą sympatią wszystkich przedszkolanek i specjalnych skarg nie było. Panie z innych grup zawsze mówiły, że im ładniejsze dziecko, tym bardziej niegrzeczne ;p W kolejnym roku wróciła młoda pani z urlopu macierzyńskiego i ostatni, trzeci rok w tym przedszkolu, obie panie nauczały w grupie synka. Starsza sobie radziła, młodsza- MASAKRA. Młody wymagał dyscypiliny, z ktorą doskonale radziła sobie starsza pani. Młodsza z dnia na dzień skarżyła na syna więcej i więcej... a ja z dnia na dzień bardziej żałowałam, że powiedziałam jej o tym, że on jest adoptowany. Czułam, że ona przypięła mu ŁAKTĘ gorszego, z patologii, mniej intelogentnego, niegrzecznego etc. problem nie tkwił jednak w dziecku tylko w niej. Doszło do tego, że już o 15 godzinie byłam cała zestresowana tym, że musze odebrać dziecko z przedszkola i że jeśli trafię na jej popoludniową zmianę, znowu będe musiała wysłuchać co strasznego zrobił Dawid. Któregoś pięknego popołudnia nie wytrzymałam. Pani w drzwiach, w obecności innych rodziców na mój widok powiedziała: GDYBY WIEDZIAŁA PANI CO DZIŚ ZROBIŁ DAWID (tonem jakby komuś matkę zamordował!!!) ... inni rodzice nastawili uszu, a ona kontynuując... jednym tchem dodał: wszedł na szafkę! Mówiła o tym jakby to był bandyta, ktory wyrządził komuś wielką krzywdę.
krew mnie zalała, stwierdziłam, że albo zrobię z tym porządek, albo ona zamęczy mnie i dziecko. Przy wszystkich powiedziałam jej, że nie życze sobie informowania mnie o takich sprawach gdy slyszą to inni rodzice, bo to brak kultury. Po drugie, gdzie ona u diabła była, jak on wlazł na tą szafkę, przecież mógł spaść i zrobić sobie krzywdę!!! Byłam tak wściekła i zirytowana, że nie omieszkałam jej wyżygać wszystkiego, łączni z tym, że z niej żaden pedagod, bo moje dziecko z jej ust nie usłyszało chyba żadnej pochwały, a jedynie skargi i pretensje, a to chyba nie tak powinno być.
powiedziałam, że albo sie nad swoim postepowaniem zastanowi i zacznie zachowywac jak pedagog, albo zglosze sprawę dyrekcji, bo mam wrażenie, że w niewiadomych dla mnie przyczyn dziecko jest szykanowane i NIESLUSZNIE zaszufladkowane w szufladce z napisem: ZŁY
Wychodząc powiedziałam jej, że ostatecznie nie są jedynym przedszkolem w okolicy, więc zawsze moge jeszcze dziecko zabrać tam, gdzie będą potrafili się nim zająć.
Ostatecznie sprawę załatwiłyśmy w gronie ja- młoda pani - starsza pani. Gdy emocje już opadły, siadłyśmy we trzy i porozmawiałyśmy. Powiedziałam, że krew mnie zalewa jak z igły robi się widły i wcale nie twierdzę, że Dawid jest złoty, ale nie po to mówiłam, że jest adoptowany, żeby go szufladkowały, lecz po to żeby jako pedagożki pomogły mu i zwróciły na niego szczegóną uwagę, bo myślę że to jest chyba naturalne i że tak powinno być.
Syn dokończył tam trzeci rok przedszkola. Z uwagi na przeprowadzkę do innego miasta od tego roku chodzi do nowego przedszkola, do zerówki. Nikt tutaj nie wie, że dawidek jest adoptusiem. Nikt nie przypina mu już żadnej łatki. Bardzo się cieszę, że zmieniliśmy przedszkole. Mimo początkowych trudności z aklimatyzacją (ciężko NOWEMU uzyskać akceptację zżytej ze sobą grupy) nie żałuję. Młody jest o wiele chętniejszy do nauki, panie go chwalą. mimo, że mieszkamy na wsi nie zdecydowałam sie na wiejskie przedszkole, wożę go codziennie do przedszkola w małym miasteczku 12km od odmu. Wczesniej chodził do przedszkola we Wrocławiu, to było takie przedszkole.... Ą, Ę... BUŁĘ PRZEZ BIBUŁĘ tzn. dzieci już jako absolewnci tego przedszkola, są skazane na sukces, bo rodzice szkolą te dzieci od najmłodszych lat do udziału w wyścigu szczurów i jak 5-cio latek nie czyta, to oznacza, że jest opóźniony!!!
Jestem bardzo pozytywnie rozczarowana tym co dzieje się w tym przedszkolu. Żałuję, że wcześniej nie zdecydowałam się na przeniesienie syna własnie tutaj, ale wydawało mi się, że zmiany nie są wskazane, że może nie da rady itd.
Każdemu kto nie musi mówić, radzę aby zachował fakt adopcji wyłącznie dla siebie i najbliższych. Z przykrością stwierdzam, że EMPATIA to słowo obce wielu ludziom, pedagodom i matkom...
alutka
mandaryna13
Posty: 303
Rejestracja: 23 maja 2011 21:52

Re: Czy mówić o adopcji obcym?

Post autor: mandaryna13 »

Ciekawe, co piszesz. Warto było to przeczytać. Może pomoże nam to ustrzec się przed podobnymi problemami.
DoktorNo
Posty: 3
Rejestracja: 02 lut 2012 15:40

Re: Czy mówić o adopcji obcym?

Post autor: DoktorNo »

my z żoną na razie nie ukrywamy że nasz małolat :) jest adoptowany,
do przedszkola ma jeszcze troszkę czasu ale myślę że głównie jego trzeba będzie uświadomić co może go czekać i dlaczego
postaramy się by był na to gotowy, uważam że ukrywanie adopcji nie ma sensu, potem taka bomba w szkole może wyrządzić więcej szkód
mandaryna13
Posty: 303
Rejestracja: 23 maja 2011 21:52

Re: Czy mówić o adopcji obcym?

Post autor: mandaryna13 »

Nas właśnie tak na kursie trenerki prowadziły... Nie chwalić się na prawo i lewo obcym. Jednak dziecko powinno być wychowywane od początku ze świadomością swojej historii. My teraz czekamy na telefon, kiedy nasz skarb z nami zamieszka chcemy właśnie :D tak działać..
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Adopcyjne dylematy”