Czy i jak przekonywać męża do adopcji?

Archiwum forum "Adopcyjne dylematy"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Nam też taka trójeczka wystarczyłaby :lol: :lol: :lol:
Awatar użytkownika
hanula
Posty: 3037
Rejestracja: 14 lip 2004 00:00

Post autor: hanula »

natabocian pisze: Na razie nie planujemy więcej telefonów :wink:
Nie mow hop :alien: :hihi: :love:
marta2004
Posty: 851
Rejestracja: 06 paź 2005 00:00

Post autor: marta2004 »

Mąż mój mówi, że za wcześnie na adopcję :( Wydaje mi się, że on adopcję traktuj jako ostateczność :( Jaki wiek jest "odpowiedni"? (wiem, że trochę głupie pytanie, ale jak Wam się wydaje?)
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

marta2004 pisze:Jaki wiek jest "odpowiedni"? (wiem, że trochę głupie pytanie, ale jak Wam się wydaje?)
Wiele osób mówi mi, że 35 lat to taki wiek dobry na adopcję, bo... w tym wieku szanse na zajście w ciaze maleja drastycznie :?
Ale moim zdaniem to bzdura! Moim zdaniem najlepszy wiek na adopcję, to taki, w którym WY czujecie sie gotowi na bycie rodzicami!
Są osoby gotowe na to już w wieku 23-25 lat, a są takie, które dojrzewają w okolicach 40-stki. My z mężem mamy po 30 lat (tzn on kończy w lutym, ja we wrześniu), a kiedy staniemy się rodzicami, bedziemy mieli po 31 lat, maxymalnie 32 (bo moje kochanie ma różne dziwne pomysły o wyjexdzie za graniecę do pracy na rok, więc kurs albo sama adopcja może się przesunąć o kilka miesięcy :( ) i uważam, ze jak dla mnie to o jakieś 2-3 lata za późno, a mój mąż twierdzi, ze o 2-3 za wczesnie, więc chyba jest w sam raz :wink:
Trzymaj się cieplutko. A ja trzymam kciuki za wasza decyzję.
Awatar użytkownika
Haniulek
Posty: 1705
Rejestracja: 03 mar 2005 01:00

Post autor: Haniulek »

marto2004 myślę, że to nie nasz wiek decyduje o podjęciu decyzji o adopcji. Ten moment przychodzi sam niezaleznie od tego ile mamy lat na karku. Czasami u obu malżonków jednocześnie, czasem to nawet tkwi od zawsze, a czasmi dojrzewają po kolei. Jedni potrzebują więcej czasu inni mniej jeszcze inni wcale.
Mój mąż dłużej dojrzewał niż ja i to chyba w większości przypadków panowie potrzebują tego czasu, na podjęcie decyzji, więcej.
Niby od początku starań zapewniał mnie i tym samym pocieszał, że możemy przecież adoptować, ale kiedy ja ostatecznie podjełam, w duchu, tę decyzję - on potrzebował ostatecznej diagnozy lekarza. Od razu po niej zadzwonilismy do OAO umówić się na pierwsze spotkanie.

Twój mąż (jak większość mężów i nie tylko) potrzebuje tego czasu by ostatecznie dojrzeć.
A czy przkonywać kogoś do podjęcia takiej decyzji? Przede wszystkim rozmawiać, przedstawiać za i przeciw, mówić o radościach, ale i o konsekwencjach. Wybór musi być bardzo osobisty i do końca przemyślany a nie wymuszony. To wszystko prowadzi do udanej adopcji.

Pozdrawiam
Szymon (04.2006)
Matylda (05.2011)
:love:
Awatar użytkownika
ksieciu
Posty: 1897
Rejestracja: 21 sty 2003 01:00

Post autor: ksieciu »

Mysle ze to nie wiek tylko ilosc lat walki o potomstwo jest tu wazny. Choc zdarzaja sie takie oporne egzeplarze ktore nigdy nie zdecyduja sie na adopcje. Nie nalezy zapominac ze to jednak INNA droga do rodzicielstwa i chyba w sumie trudniejsza. Dla kogos kto ma od zawsze wbijane do glowy teksty typu 'przedluzenie rodu, geny ect. taka decyzja moze nie byc latwa.
U nas na szczescie to maz zaciagnal mnie do OAO, to on obdzwonil wszytskie OAO w Wawie i umowil nas na spotkania.

Mysle ze Twoj maz musi sie zastanowic czy i jak bardzo zalezy mu na dziecku. Odpwiedziec sobie na pytanie czy w ogole chce zostac ojcem.
Potem dopiero mozna rozwazac czy dziecko ma sie pojawic w taki czy inny sposob.

Zycze powodzenia i mysle ze rozmowa, rozmowa i raz jeszcze rozmowa to podstawa.
Adas - 29.04.2003r.

Patrysia - 26.01.2006r.
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

ksieciu pisze:Mysle ze Twoj maz musi sie zastanowic czy i jak bardzo zalezy mu na dziecku. Odpwiedziec sobie na pytanie czy w ogole chce zostac ojcem.
Potem dopiero mozna rozwazac czy dziecko ma sie pojawic w taki czy inny sposob.
najprawdziwsza prawda
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
marta2004
Posty: 851
Rejestracja: 06 paź 2005 00:00

Post autor: marta2004 »

Gdyby było czarno na białym: nie możemy mieć dzieci bo jakiś powód, to może by było inaczej. Ja zaszłam w ciążę, ale ją poroniłam. Miałam uczucie, że tracę przez to dwójkę dzieci (biol i adop)- i ta myśl była dla mnie najstraszniejsza. A teraz nawet nie wiem, czy by chcieli ze mną w ośrodku rozmawiać :( . Wcześniej to miałam nadzieję, że będę mieć dziecko, a teraz to już nie wiem na co mam mieć nadzieję.
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

marta2004 pisze:Gdyby było czarno na białym: nie możemy mieć dzieci bo jakiś powód, to może by było inaczej.
Marta, nie byłoby inaczej. Ja na 100 a nawet 1000 % nie mogę miec dzieci biologicznych. Nie ma mozliwosci leczenia, nie ma żadnej nadzieji na ciążę. A mimo to mój mąż ma mieszane uczucia co do adopcji :( W tej chwili jesteśmy na etapie "no dobra, chcę", ale ciagle jest to na takiej zasadzie, ze ja chcę baaardzo, a on tak jakby się zgadzał...na razie. Ale jeśli będzie np. szansa pracy za granicą, to odłożenie kursu nawet o rok, nie będzie dla niego absolutnie żadnym problemem. Co więcej, on na to liczy, bo cały czas o tym mówi. Nie mówi natomiast nic o kursie, procedurze, samym dziecku. Słucha spokojn ie kiedy ja o tym nawijam, ale sam od siebie... ani słóweczka. Nie jest to miłe.
Tak więc gotowość do adopcji jest cechą osobniczą i nie zależy od prawdopodobieństwa ciąży biologicznej.
POzdrawiam
marta2004
Posty: 851
Rejestracja: 06 paź 2005 00:00

Post autor: marta2004 »

Muszę powiedzieć, że mój mąż nawet czasami zadaje jakieś pytania na ten temat. Nie chcę go za bardzo naciskać, ale cieszę się, że jednak czasami pytanie jest. Ja i tak chcę mieć dwójkę dzieci - a jak mam takie problemy, to będzie ciężko.
marta2004
Posty: 851
Rejestracja: 06 paź 2005 00:00

Post autor: marta2004 »

Ja mam przeczucie, że teraz im to jest obojętne, ale za kilka lat bardzo będą chcieli, a tu lata lecą... Uważam, że na wszystko jest odpowiedni czas - nie ma co odkładać. Mój mąż zgadza się, abym była ciocią w domu dziecka, ale boję się tego. Jak się zdecydujemy na adopcję, to nie wezmę innego dziecka niż to które znam! Nie mówiłam mu nawet, czy by nie chciał być wujkiem, bo pewnie usłyszę odmowę. No i jak tu zorganizować, np. odwiedziny w domu?
Awatar użytkownika
kasiavirag
Posty: 4121
Rejestracja: 24 lip 2002 00:00

Post autor: kasiavirag »

/phpbbforum/viewtopic.php?p=774818#774818

wydaje mi się, że pasuje tutaj
(nie oznacza to, że moim zdaniem Marinka "na siłę" przekonywała męża do adopcji)
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
brush
Posty: 657
Rejestracja: 17 lut 2003 01:00

Post autor: brush »

kasiavirag pisze:/phpbbforum/viewtopic.php?p=774818#774818

wydaje mi się, że pasuje tutaj
(nie oznacza to, że moim zdaniem Marinka "na siłę" przekonywała męża do adopcji)
Sytuacja jest naprawdę fatalna, aczkolwiek żadna ze stron nie jest tu bez winy. Przykre to, ale pewne sprawy należało wyjaśnić PRZED adopcją :(
Dletego uważam, że tu nic na siłę nie można...
Rzadko czytam forum, jeszcze rzadziej się na nim udzielam...; piszcie PW.
marta2004
Posty: 851
Rejestracja: 06 paź 2005 00:00

Post autor: marta2004 »

A mi się wydaje, że adopcja nie jest powodem rozpadu ich małżeństwa. Rozwodzą się też i biologiczni rodzice, i też z powodu dziecka - niestety (tylko wtedy nie zawsze mówi się otwarcie, że się go nie chciało). Przecież nie można powiedzieć, że zawsze jak w rodzinie adopcyjnej jest rozpad, to z powodu adoptowanego dziecka. Mam przeczucie, że jak by było biologiczne tak samo by się stało...
(To co napisałam to tylko mój pogląd na sprawę, nikogo nie zamierzam urazić.)
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Marta, wydaje mi się, ze masz rację. Ostatecznie wiele jest przypadków, kiedy facet zostawia swoje biologiczne dziecko i żonę/partnerkę. Osobiście znam takie 3 i to z najbliższego otoczenia :x
Jasne, ze nie można nikogo zmuszać do adopcji, ale jeśli facet przechodzi przez cały kurs - to przeciez nie jst 5 minut ani nawet 5 dni!!! - to o jakim zmuszaniu tu mówimy. Ostatecznie to jest duży chłpczyk, a nie malutkie dziecko, za które podejmuje sie decyzje.
Ech. Szkoda gadać.
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Adopcyjne dylematy”