Czy i jak przekonywać męża do adopcji?
Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa
Nie wiem w jakim wieku jesteście, ale faceci z tego co zauwazyłam dojrzewają później do dziecka. Co się dziwić - kobieta w wieku 40-50 lat ma niewielkie szanse na urodzenie dziecka, facet i owszem. I zauwazyłam, ze właśnie tak w okolicach 40-stki pojawia się jakiś syndrom, nie wiem, przekazania dziedzictwa, czy co tam. Ale wcześniej... bywa cięzko
Ja w kazdym razie życzę zeby twój maż dojrzał jak najszybciej, bo z wikeim ludzie się rozleniwiają, przywyczajają do status quo i coraz trudniej podjąć decyzję, niestety.
Ja w kazdym razie życzę zeby twój maż dojrzał jak najszybciej, bo z wikeim ludzie się rozleniwiają, przywyczajają do status quo i coraz trudniej podjąć decyzję, niestety.
- kasiavirag
- Posty: 4121
- Rejestracja: 24 lip 2002 00:00
Re: przekonać męża
:idea: :idea: :idea: :idea: :idea:marta2004 pisze:izusia pisze: On chyba ma (chorobliwą) ambicję, aby jego dzieci były naj.
ja najpierw bym "przerobiła" dlaczega tę chorobliwa ambicją ma, potem spróbowała pogadać z psychologiem od dorosłych, a na końcu pogadała o adopcji.
W przypadku dzieci (wszystko jedno czy biol.. czy ado) taka chorobliwa ambicja rodziców zawsze kończy się frustracją i ciągłym udowadnianiem, że są lepsze niz są. Chyba tacy ludzie nigdy nie są dość dobrzy we własnej ocenie...
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...
- gosh
- Posty: 1854
- Rejestracja: 01 kwie 2004 00:00
Marta2004 Mi kiedys poradzono, ze najlepsza metoda przekonywania meza jest zapoznanie go z rodzina adopcyjna. I choc szybko sam przekonal sie do adopcji (w sumie to nigdy nie byl przeciwny, araczej chodzilo o to KIEDY), to jednak spotkanie w Kołacinku we wrzesniu br. do konca rozwialo jego "obawy" czy watpliwosci
Wracał stamtad baaardzo szczesliwy i stwierdzil: "Takie NORMALNE rodziny".
I chyba w tym tkwi sęk. Zeby odkryć, że to takie normalne
Polecam takie spotkanko w Twojej okolicy TUTAJ znajdziesz informacje o Bocianowych spotkaniach
Pozdrawiam!!!
Wracał stamtad baaardzo szczesliwy i stwierdzil: "Takie NORMALNE rodziny".
I chyba w tym tkwi sęk. Zeby odkryć, że to takie normalne
Polecam takie spotkanko w Twojej okolicy TUTAJ znajdziesz informacje o Bocianowych spotkaniach
Pozdrawiam!!!
Gosh, szczęśliwa mama Stasia Żołnierza :love:
-
- Posty: 851
- Rejestracja: 06 paź 2005 00:00
Znamy jedną rodzinę zastępczą. Znamy - chociaż częśiowo ich problemy - i tak naprawdę nie wiedzę niczego różniącego je od normalnych rodzin.gosh pisze:zapoznanie go z rodzina adopcyjna.
Wczoraj rozmawiałam z mężem na temat adopcji. W końcu stanęło na tym, że musi dojrzeć do decyzji Jak usłyszałam to od niego, to myslałam, że wreszcie los się do mnie uśmiechną, chociaż troszeczkę. Do dzisiaj nie mogę w to uwierzyć. Z jednej strony nie chcę go naciskać, ale z drugiej, zanim zapiszemy się do ośrodka, przejdziemy kursy, to będzie miał jeszcze dużo czasu na myślenie (i ja też).
Powiedziałam mu, że jak jedno adoptujemy i pojawi się nasze, to dopiero będzie dwójka dzieci, to jeszcze nie tak dużo...
Marta, ja byłam w dokładnie takiej samej sytuacji - mąż stwierdził, że musi dojrzeć. No to dojrzewa Ale...na kurs nas zapisałam
Termin dość odległy, więc on sobie spokojnie dojrzewa, a ja mam poczucie, że zrobiliśmy krok naprzód.
Poza tym jak wynika z opowieści dziewczyn, mężowie często stają okoniem, bo po prostu wielu rzeczy nie wiedza, no, ale przecie prawdziwy facet do niewiedzy się nie przyzna, nie
No i na kursie wiele wątpliwosci się rozwiewa. Poza tym orzecież sam kurs do nieczego nie zobowiązuje.
Pozdrawiam i trzymam kciuki.
Termin dość odległy, więc on sobie spokojnie dojrzewa, a ja mam poczucie, że zrobiliśmy krok naprzód.
Poza tym jak wynika z opowieści dziewczyn, mężowie często stają okoniem, bo po prostu wielu rzeczy nie wiedza, no, ale przecie prawdziwy facet do niewiedzy się nie przyzna, nie
No i na kursie wiele wątpliwosci się rozwiewa. Poza tym orzecież sam kurs do nieczego nie zobowiązuje.
Pozdrawiam i trzymam kciuki.
-
- Posty: 4196
- Rejestracja: 18 sty 2005 01:00
No i właśnie o to chodzimarta2004 pisze:Znamy jedną rodzinę zastępczą. Znamy - chociaż częśiowo ich problemy - i tak naprawdę nie wiedzę niczego różniącego je od normalnych rodzin.gosh pisze:zapoznanie go z rodzina adopcyjna.
Mój mąż miał równiez okazje poznać rodziny adopcyjne i doszedł właśnie do takiego samego wniosku, jak Ty Marto . Nie mówię, że to Go przekonało, bo właściwie to od początku naszej decyzji o adopcji był za, ale to przyspieszyło naszą pierwszą wizytę w Ośrodku.
Rozmawiaj z mężem, nie mówię , żebyś wciąż Go naciskała, ale masz przecież prawo do wyrażania swoich uczuć.
Trzymam i pisz co słychać?
Pozdrawiam!
-
- Posty: 851
- Rejestracja: 06 paź 2005 00:00
Dzwoniłam do ośrodka już kiedyś, i się dowiedziałam, że trzeba założyć teczkę. W niej ma być, np. życiorys. I tu się zastanawiam, co zrobić. Skoro on dojrzewa (właśnie rośnie mu ząb mądrości!!!) to nie wiem, jak od niego wziąść taki życiorys (z tego co wiem, mają tam być opisane reacje z rodzicami, rodzeństwem itp.).funda pisze:na kurs nas zapisałam
I jeszcze nie wiem, czy teraz odrazu go o to prosić, czy dać mu chwilę odpoczynku od tematu? Bo dopiero od wczoraj zaczyna dojrzewać
- gosh
- Posty: 1854
- Rejestracja: 01 kwie 2004 00:00
Marta2004 myślę, że nic na siłę. Powoli powoli i dojrzeje
Ale myślę, że do OAO możecie się przejśc na taką luźną rozmowę - bez składania papierów. Po prostu porozmawiać o Waszych oczekiwaniach i obawach. W czasie rozmowy z osobą z Ośrodka wiele męża obaw czy wątpliwości może okazać się zupełnie nieuzasadnionych. I niech się małżonek nie obawia takiej wizyty - ośrodki na siłę nikogo nie uczynią rodzicem adopcyjnym Do takiej decyzji trzeba samemu dojrzeć. I lepiej dojrzewać dłużej niż podjąć decyzję bez gruntownego przemyślenia, pod naciskiem itp.
Ale myślę, że do OAO możecie się przejśc na taką luźną rozmowę - bez składania papierów. Po prostu porozmawiać o Waszych oczekiwaniach i obawach. W czasie rozmowy z osobą z Ośrodka wiele męża obaw czy wątpliwości może okazać się zupełnie nieuzasadnionych. I niech się małżonek nie obawia takiej wizyty - ośrodki na siłę nikogo nie uczynią rodzicem adopcyjnym Do takiej decyzji trzeba samemu dojrzeć. I lepiej dojrzewać dłużej niż podjąć decyzję bez gruntownego przemyślenia, pod naciskiem itp.
Gosh, szczęśliwa mama Stasia Żołnierza :love:
U mnie było tak, że ja weszłam do OAO we Wrocławiu żeby sie czegoś dowiedzieć, byłam niedaleko , a tam dowiedziałam sie, że terminy kursów są strasznie odległe , zapytałam, czy mogę nas wstepnie zapisać, a potem przyjechać z mężem i uzupełnić dane. Nie było problemu.
Mąż jak mu powiedziałam, ze zapisałam nas na kurs zapytała kiedy się zaczyna, ja podałam datę, a on na to "Dopiero??" I tak zostało
A potem jak dzwoniłam żeby sie umówić na wizytę, to wzieli ode mnie tylko podstawode danei, czyli:
imiona i nazwiska, daty urodzenia, wykształcenie, zawód, miejsce pracy, zarobki, sytuacje mieszkaniową i tyle. I powiedzieli, że mamy czekać na zawiadomienie o rozpoczęciu kursu
Pozdrawiam
Mąż jak mu powiedziałam, ze zapisałam nas na kurs zapytała kiedy się zaczyna, ja podałam datę, a on na to "Dopiero??" I tak zostało
A potem jak dzwoniłam żeby sie umówić na wizytę, to wzieli ode mnie tylko podstawode danei, czyli:
imiona i nazwiska, daty urodzenia, wykształcenie, zawód, miejsce pracy, zarobki, sytuacje mieszkaniową i tyle. I powiedzieli, że mamy czekać na zawiadomienie o rozpoczęciu kursu
Pozdrawiam
-
- Posty: 851
- Rejestracja: 06 paź 2005 00:00
Tak, to bardzo ważne, nie chcę go naciskać. Ale z drugiej strony wiem, że on chce dziecka. Powiedział, że musi "dojrzeć" to musiał już o tym myśleć. Jego słowa są zawsze bardzo przemyślane. Tak naprawdę, to ja też miewam różne dylematy, ale czytam to forum, dowiaduję się, ale z jego strony to może być tak, że jest zamknięty w jakiś opiniach i może powinnam trochę na siłę go wyciągnąć - chociaż na pierwsze spotkanie w OA. Bo wiedza o adopcji "z plotek" jest mało wartościowa. Boję się, że jak będzie sam tak "dojrzewał" to nie dojrzeje. Owoce potrzebują słońca do dojrzana, a w naszym przypadku chyba to będzie rzetelna wiedza z ośrodka.gosh pisze:pod naciskiem
Nie wiem sama, co teraz robić. Mogę go tak - trochę zmusić - na tą pierwszą rozmowę?
- gosh
- Posty: 1854
- Rejestracja: 01 kwie 2004 00:00
Zmusic jak zmusic - zaproponowac niezobowiązującą rozmowę w ośrodku na pewno możesz. Taką w celu "poznania procedury i porozmawiania o Waszych obawach"marta2004 pisze:Nie wiem sama, co teraz robić. Mogę go tak - trochę zmusić - na tą pierwszą rozmowę?
Podobno czasem meżczyźni w pelni "dojrzewaja" do adopcji dopiero podczas warsztatow. Wiec wcale nie trzeba byc na 100% zdecydowanym zeby po prostu pójsc i podpytac panie z osrodka
Gosh, szczęśliwa mama Stasia Żołnierza :love:
-
- Posty: 4196
- Rejestracja: 18 sty 2005 01:00
Marto2004marta2004 pisze:Dzwoniłam do ośrodka już kiedyś, i się dowiedziałam, że trzeba założyć teczkę. W niej ma być, np. życiorys. I tu się zastanawiam, co zrobić. Skoro on dojrzewa (właśnie rośnie mu ząb mądrości!!!) to nie wiem, jak od niego wziąść taki życiorys (z tego co wiem, mają tam być opisane reacje z rodzicami, rodzeństwem itp.).
I jeszcze nie wiem, czy teraz odrazu go o to prosić, czy dać mu chwilę odpoczynku od tematu? Bo dopiero od wczoraj zaczyna dojrzewać
Teczke składa sie w momencie, gdy juz obydwoje jesteście zdecydowani na adopcję, moim zdaniem jeśli Twój mąż jeszcze takiej decyzji nie podjął to na składanie dokumentów do Ośrodka Adopcyjnego jest jeszcze za wcześnie. Ja wiem, że długo sie czeka od momentu złożenia wymaganych dokumentów, ale nie rozumiem jaki jest sens rozpoczęcia procedury adopcyjnej w chwili, gdy to jeszcze nie jest Wasza wspólna decyzja. Fakt, że zawsze można sie wycofać, ale moim zdaniem poczekaj na decyzję męża. Taki życiorys każdy pisze sam.
Ja uważam tak jak Gosh , że może wybierzcie sie na niezobowiązującą rozmowę do wybranego Ośrodka a potem ewentualnie pomyślcie o składaniu potrzebnych do adopcji dokumentów, gdy i Ty i mąż będziecie tego chcieli.
Pozdrawiam!
-
- Posty: 851
- Rejestracja: 06 paź 2005 00:00
Pomocy!
Kupiliśmy mieszkanie, brakuje nam jeszcze kluczy od wózkowni. Jak powiedziałam osobie z rodziny, że jeszcze musimy iść po klucze od wózkowni, to usłyszałam: "po co? przecież nie macie wózka?" Dla mnie to zabrzmiało tak, jakbyśmy już nigdy nie mieli mieć wózka... Nic nie odpowiedziałam, ale mnie to bardzo uraziło
I na dodatek mąż nie zgadza się na adopcję I te słowa brzmią jak przepowiednia.
Już nie mam czasami siły. Muszę znaleść jakiś sposób...
Kupiliśmy mieszkanie, brakuje nam jeszcze kluczy od wózkowni. Jak powiedziałam osobie z rodziny, że jeszcze musimy iść po klucze od wózkowni, to usłyszałam: "po co? przecież nie macie wózka?" Dla mnie to zabrzmiało tak, jakbyśmy już nigdy nie mieli mieć wózka... Nic nie odpowiedziałam, ale mnie to bardzo uraziło
I na dodatek mąż nie zgadza się na adopcję I te słowa brzmią jak przepowiednia.
Już nie mam czasami siły. Muszę znaleść jakiś sposób...
-
- Posty: 157
- Rejestracja: 21 mar 2005 01:00
Marto spokojnie - wiem, że to zabolało, ale musisz uwierzyć, że czasem ktoś powie coś głupiego bezmyślnie, wcale nie dlatego, że chce Was urazić czy przepowiedzieć Waszą przyszłość. Wybacz im, bo nie wiedzą co czynią!
Postaraj się nie przejmować głupim "ludzkim gadaniem", puszczać takie komentarze mimo uszu i uwierz, że w taki czy inny sposób w końcu zostaniesz mamą!
Jesli chodzi o męża - różni ludzie dojrzewają do adopcji w różnym czasie. Grunt to rozmawiać o swoich uczuciach.
Trzymam mocno za Was kciuki.
Postaraj się nie przejmować głupim "ludzkim gadaniem", puszczać takie komentarze mimo uszu i uwierz, że w taki czy inny sposób w końcu zostaniesz mamą!
Jesli chodzi o męża - różni ludzie dojrzewają do adopcji w różnym czasie. Grunt to rozmawiać o swoich uczuciach.
Trzymam mocno za Was kciuki.
Amatorzy zbudowali Arkę, profesjonaliści - Titanica...
- kasiavirag
- Posty: 4121
- Rejestracja: 24 lip 2002 00:00
Marto, ja nie nadawałbym zwykłemu stwierdzeniu "nie macie wózka" żadnego innego znaczenia niż to, które wyrażają słowa. No nie macie wózka to faktycznie po co wam klucze.
Przecież jesli będzieci go mieć to i klucze z pewnością też będziecie mieli!
I nie zgadzam się, że powiedziane to było z głupoty, niedelikatności itp. Dla mnie to nie oznacza nic więcej jak stwierdzenie: nie macie wózka - nie potrzebujecie kluczy. i już.
A jestem prawie pewna, że osoba to mówiąca nie myślała że tego wózka nie będziecie mieć nigdy. To TY tak to sobie nadinterpretowałaś. To twoje uczucia pozwoliły nadać tej wypowiedzi taki kategoryczny sens.
Przecież jesli będzieci go mieć to i klucze z pewnością też będziecie mieli!
I nie zgadzam się, że powiedziane to było z głupoty, niedelikatności itp. Dla mnie to nie oznacza nic więcej jak stwierdzenie: nie macie wózka - nie potrzebujecie kluczy. i już.
A jestem prawie pewna, że osoba to mówiąca nie myślała że tego wózka nie będziecie mieć nigdy. To TY tak to sobie nadinterpretowałaś. To twoje uczucia pozwoliły nadać tej wypowiedzi taki kategoryczny sens.
Kasia, mama (z)mieszana, ale się porobiło...