Czy skorzystał(a)byś z banku nasienia?

Archiwum forów "muszę o tym porozmawiać"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Awatar użytkownika
blotniaki
Posty: 343
Rejestracja: 01 sty 2003 01:00

Post autor: blotniaki »

Niechcę tego zrobić mojemu mężowi i sobie , i ja to tak czuję masz inne zdanie nikt Ci tego nie zabrania, może się boję tego co będzie za 10 lat , czy to że teraz chciałby to zrobić nie odezwie się echem po latach. Jakie to wszystko trudne do ogarnięcia, nie zrozum mnie źle każdy z nas mimo że borykamy się z tym problemem radzi sobie w inny sposób.
Cieszę się że nie masż takich dylematów i liczę na to że nigdy przed takim wyborem nie staniesz z całego serca Ci tego życzę!!!
Pozdrawiam.
P.S.
Ajak staniesz to żebyś dokonała takiego wyboru który w pełni akceptujesz Ty i Twój mąż. Tak jak Wam dyktuje serce.
Awatar użytkownika
danielka
Posty: 233
Rejestracja: 12 lis 2002 01:00

Post autor: danielka »

hej

Ciesze się ze napisałaœ aczkolwiek protestuje poniewaz dalej niewiem czy tš "ZDRADĽ" jest to ze przyjęłabyœ obce nasienie, droga inseminacji ? Czy jeœli Twój mšż by tego chciał to też byłaby zdrada?
Ale dobrze, Nie chcę zeby się nazywało ze dršżę i dršżę, więc basta.

Ale chciałabym jednak napisać parę słów, Jeœli się zdecydujemyna dawcę, to nie mysl, że będzie to dla mnie takie HOP z nieodłšcznym usmieszkiem na twarzy. Moja głowa jest i będzie podejrzewam jeszcze długo ciężka od różnych mysli i dylematów.. Niewiem co będzie za 10,20 lat, jacy będziemy i jeœli będzie z nami "takie" dziecko (oczywiœcie narazie teoria) czy mój mšż nie zmieni zdania i nie powie mi patrzšc z perspektywy czasu ze to był błšd. Aczkolwiek na dzien dzisiejszy on jest za na 150%, a ja tylko na 50 % (jak narazie). Jest to w pewnym sensie ryzyko i to dla każdego nie tylko dla mnie, bo dla każdej z nas.
Tak samo gdybyœmy przystšpili teraz do adopcji, a takowej nie wykluczam, mogłabym zakładać, żę dziœ jej chcemy, ale nie odpowiem na pytanie co będzie za 20 lat. Wtedy będziemy juz mieć dodatkowo furę doœwiadczeń. ALE wtedy też będziemy juz odpowiadać za swoje czyny :)

Tak Więc droga Blotniaczko (nie za bardzo wiem jak to odmienić, przepraszam) temat jest jak rzeka i jakby nie napisać każdy ma swoje za i przeciw i każdemu, owszem, można przyznać racje.

No i proszę - chyba za bardzo się rozpisałam, a chciałam tylko się dowiedzieć co dla ciebie byłoby ta zdrada i dlaczego ?

pozdrawiam
"Niewiem co myslę, dopóki nie usłyszę tego co mówię..." :)
Awatar użytkownika
nicola
Posty: 111
Rejestracja: 29 paź 2002 01:00

Post autor: nicola »

Błotniaczki rozumiem że z waszego puntku widzenia to zdrada, ja uważam podobnie jak Danielka. Dla nas to też jedyna szansa, nie wykluczam w przyszłości również adopcji, ale ja bardzo bym chciała nosić pod sercem dzieciaczka chociaż raz. I też bardzo długo zastanawiałam się nad dawcą wraz z mężem, nie była to decyzja chwilowa, dorastałam do niej bardzo długo. Po za tym uważam że jeśli np. mąż nie zgadza się na dawcę to jest też to trochę egoistyczne w stosunku do Kobiety (wiem że są różne sądy moralne itp.) bo każda z nas chciałaby być w ciąży. Zgadzam się z Danielką w 100%.
Pamiętajcie że my też mamy wiele obaw o przyszość, ale adopcja to również wiele trudności.
Nicola
Awatar użytkownika
Kocik
Posty: 10
Rejestracja: 26 wrz 2002 00:00

Post autor: Kocik »

Chcę tylko skomentować jedno zdanie z twojej wypowiedzi Nicola: "każda z nas chciałaby być w ciąży". Nie krytykuję broń Boże niczyich wyborów, uważam, że każdy z nas ma prawo do wyboru tego co mu najbardziej pasuje. Ja również chciałabym mieć dziecko, jasne, że chciałabym poczuć w sobie kopniaczki, chciałabym usłyszeć bijące we mnie serduszko. Ale, skoro nie dane jest mi to z moim mężem, to adoptuję dziecko. I wierzę, że oczekiwanie na maluszka będzie nie mniej emocjonujące niż ciąża i narodziny... Przeraża mnie trochę to jak kobiety mówią: zrobię wszystko, żeby być w ciąży. Jestem kobietą, oczywiście że chcę mieć dziecko, ale ciąża nie jest celem samym w sobie. Celem jest dziecko.
Jeszcze jedna rzecz... Kobiecie o wiele łatwiej jest przejść do porządku dziennego nad nasieniem dawcy, trudniej nad "pożyczoną" komórką jajową...
natabocian
Posty: 10956
Rejestracja: 08 gru 2002 01:00

Post autor: natabocian »

Kochani, a ja myślę, że dla jednych najlepszym wyjsciem jest adopcja (to ja), a dla innych bank nasienia! I nie ma się co rozwodzić nad tym kto wie lepiej. Najważniejsze żeby dziecko było kochane, a rodzina szczęśliwa bez względu czy udział rodziców w poczęciu jest 100%, 50% czy 0%.
Chyle czoła przed wszystkim, którzy walczą o swoje maleństwo do upadłego, ja nie miałam tyle siły, ale tez nie uważam, że poszłam na łatwiznę. Dla mnie to jest najlepsze wyjście! Życzę Wam najlepszych wyborów!!!
Pozdrawiam!
Awatar użytkownika
Libra
Posty: 1316
Rejestracja: 26 maja 2002 00:00

Post autor: Libra »

Szczęśliwie nie stoję teraz wobec takiego wyboru, ale nie jestem przekonana do dawcy nasienia. Niby technicznie nie ma różnicy (i tak podchodzimy do ICSI), ale psychicznie na pewno. Mój ukochany mąż ostatnio stwierdził, że nie miałby nic przeciwko (może to wynik chwili, bo akurat wyniki bada się poprawiły), a ja chyba wolałabym adopcję. Taka sprawiedliwsza mi się wydaje...
Libra
Awatar użytkownika
Lunka
Posty: 1363
Rejestracja: 22 cze 2003 00:00

Post autor: Lunka »

Byc moze moja wypowiedz to "musztarda po obiedzie", ale dopiero teraz wpadlam na ten watek. Nie zgadzam sie z z Toba Kocik, ze kobiecie jest trudniej przejsc do porzadku dziennego nad "pożyczoną" komórką jajową.
Wlasnie z mezem staramy sie o in vitro z komorek dawczyni, ale w Polsce jest to dosc tudne. Mozemy tylko byc zdani na laske lub nielaske mlodych kobiet, ktore ewentualnie zgodza sie oddac mi komorke lub dwie jesli maja ich nadmiar po stymulacji. Nie ma jeszcze w Polsce banku dawczyn, tak jak np. w USA. Po ostaniej stymulacji mialam tylko dwie komorki, ktore nie chcialy sie dzielic, wiec nawet nie doszlo do transferu.
Wcale nie czuje sie zdradzona, tylko dlatego, ze pozyczona komorka mialaby byc zacztkiem naszego dlugo oczekiwanego malenstwa. Mysle, ze gdyby bylo odwrotnie moj maz rowniez by sie nie zawachal i napewno skorzystalibysmy z banku dawcy.

Lunka
Awatar użytkownika
gusiak
Posty: 606
Rejestracja: 23 maja 2003 00:00

Bank nasienia

Post autor: gusiak »

Chcę sie dołaczyć do tej dyskusji.
Wszyscy / no prawie / mówią tutaj o posiadaniu dziecka jako o celu samym w sobie. Chcę mieć dziecko , być w ciąży , zaspokoić swój instynkt macierzyński a nikt nie mówi o dziecku - o nowym życiu - o człowieku.
Zastanawialiście się nad tym , jak przyjelibyście taką informację o sobie.
Twoim biologicznym tatusiem jest anonimowy dawca? :?: :!:
A przecież każdy człowiek ma prawo znać prawdę o sobie...
Awatar użytkownika
Lunka
Posty: 1363
Rejestracja: 22 cze 2003 00:00

Post autor: Lunka »

Gusiak,

Na takij zasadzie nikt nie powinien adoptowac dzieci bo musielibysmy powiedziec :
Twoim biologicznym tatusiem jest anonimowy dawca a twoja biologiczna mamusia jest anonimowa dawczynia.
Przez dawce lub dawczynie przynajmniej w polowie dziecko jest nasze, i chociaz w polowie wie kto jest jego biologicznym rodzicem,
jest jeszcze kwestia czy mowic to dziecku czy nie, ale to osobny temat.

Lunka
Madźka
Posty: 6214
Rejestracja: 25 paź 2002 00:00

Post autor: Madźka »

Lunka pisze: Na takij zasadzie nikt nie powinien adoptowac dzieci bo musielibysmy powiedziec :
Twoim biologicznym tatusiem jest anonimowy dawca a twoja biologiczna mamusia jest anonimowa dawczynia.

W adopcji to nie jest anonimowe, bo zna się nazwisko rodziców biologicznych.
Awatar użytkownika
gusiak
Posty: 606
Rejestracja: 23 maja 2003 00:00

Post autor: gusiak »

Adopcja to jak naprawianie już powstałego zła.
Mały człowiek jest już na świecie albo niedługo sie urodzi i gdyby nie adopcja byłby wychowywany w domu dziecka lub w rodzinie która nie byłaby w stanie zapewnić podstawowych potrzeb.
Ale nikt nie zachodzi specjalnie w ciąże po to żeby oddać dziecko do adopcji. !
Awatar użytkownika
agata30
Posty: 2537
Rejestracja: 20 lut 2002 01:00

Post autor: agata30 »

gusiak pisze:Adopcja to jak naprawianie już powstałego zła.
No nie wiem, czy to jest poprawne rozumienie adopocji. Wg mnie to ma byc swiadome rodzicielstwo, z wszelkimi jego dobrymi i zlymi stronami. Nie mozna tego traktowac, jak naprawianie zla. I co, jesli cos bedzie nie tak, co przeciez sie moze zdarzyc tak samo w rodzinach z dziecmi biologocznymi w 100%, w 50%, jak i adpotowanymi, to bedziesz mowic, ze ja tu taki dobry uczynek zrobilam a zycie mnie doswiadcza??
Awatar użytkownika
Lunka
Posty: 1363
Rejestracja: 22 cze 2003 00:00

Post autor: Lunka »

W adopcji to nie jest anonimowe, bo zna się nazwisko rodziców biologicznych.
_________________

Oczywiscie, ale rowniez mozesz znac nazwisko dawczyni, jesli np. jest to Twoja kolezanka lub siostra, i dawcy jesli np. jest to twoj szwagier.
Chodzilo mi tylko o oburzenie Gusiaka co do in vitro z nasienia dawcy lub komorki dawczyni.

Gusiak,
Dlaczegoz to "nie specjane"zachodzenie w ciaze i oddawanie do adopcji jest LEPSZE dla dziecka niz "specjalne" zachodzenie w ciaze(in vitro z nasiena dawcy lub z komorki dawczyni)???
Wydaje mi sie, ze najwazniejsze jest to co dajemy dziecku: milosc, poczucie bezbieczenstwa, radosc, cieplo...i duzo innych wspanialych uczuc, a wtedy wszystko inne nie jest wazne.

Lunka
Awatar użytkownika
monika32
Posty: 16
Rejestracja: 08 paź 2003 00:00

Post autor: monika32 »

Chciałabym włączyć się do dyskusji, jako głos z drugiej strony barykady. Byłam przygotowywana do zabiegu in vitro, stymulowana lekami, i podczas tego leczenia mój organizm wyprodukował 19 dojrzałych komórek. To bardzo dużo. Lekarz oczywiście pytał mnie co chcę zrobić z taka ilością komórek, czy wszystkie maja być zapłodnione, czy tylko część, i oczywiście poinformował mnie o możliwości oddania kilku komórek kobietom, które same z różnych powodów nie mogą ich wytworzyć. Myślałam , myślałam, rozważałam wszystkie za i przeciw, choć czasu na zastanawianie sie nie było zbyt dużo. Oddałam 5 komórek. Nie była to łatwa decyzja i przez długi jeszcze czas po tym fakcie zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam. W głębi duszy wiedziałam, że tak jest słusznie, że pomagam innym kobietom , daję im szansę na posiadanie dziecka, którego tak bardzo pragną (wiem jak to jest, bo sama czekałam 4 lata). Z drugiej jednak strony to dzieci, które się urodzą będą trochę "moje", to naprawdę nie jest łatwa decyzja!
Minęło juz pół roku od tamtych wydarzeń, patrzę teraz na nie z większym dystansem (o tyle na ile to jest możliwe) i muszę wam powiedzieć, że dziś uczyniłabym tak samo. I szczerze mam nadzieję, że jakaś kobieta nosi w sobie dziecko, które zaczęło żyć dzięki mojej decyzji. Wiem, że dla tej kobiety też to nie była łatwa decyzja, ale wierzę w to, że dzieci tak długo wyczekiwane będą kochane, a przecież tego życzymy wszystkim dzieciom.
Awatar użytkownika
Lunka
Posty: 1363
Rejestracja: 22 cze 2003 00:00

Post autor: Lunka »

Moniko,

Musze Ci napisac, ze zrobilas cos wspanialego! Pisze z tej drugiej strony, czyli oczekujacej na dawczynie. Nawet nie wiesz co to znaczy po miesiacach dzwonienia do kliniki slyszec w sluchawce: jest szansa!!!!
Pomijajac decyzje sama w sobie, caly ten proces jest niezbyt mily, napewno uczy pokory. Zawsze dzwonie w 2dc, po to aby uslyszec: prosze zadzwonic pozniej.., jutro.., jeszcze nie przeszlismy przez wszystkie USG..,prosze probowac w pn, wt, sr,.... wszystko aby po 10dniach dowiedziec sie , ze nie bylo kobiety, ktora sie zgodzila, lub miala duzo oocytow. Pozniej wkrada sie niepewnosc, czy pytali wszystkie potencjalne pacjentki, moze zapomnieli..lekarze czasami sa "zakreceni".
Dobrze, ze sa takie dziewczyny jak Ty. Napewno, bez wzgledu na rezultat, dalas komus szczescie i nadzieje..
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Muszę o tym porozmawiać”