Małgosi i Duhy dialogi na cztery nogi
Moderator: Moderatorzy nasi milusińscy
-
- Posty: 490
- Rejestracja: 06 sie 2002 00:00
Małgosi i Duhy dialogi na cztery nogi
Siedzę z Małgosią w restauracji. Zjadłyśmy obiad i zabieramy się do picia soków. Wypiłam szybciej, co nie uszło uwadze mojej córki.
- Mamusiu, dlaczego ty zawsze szybciej ode mnie pijesz?
- No, cóż... Mam większe gardło.
- Chyba paszczę !
- Mamusiu, dlaczego ty zawsze szybciej ode mnie pijesz?
- No, cóż... Mam większe gardło.
- Chyba paszczę !
-
- Posty: 10965
- Rejestracja: 08 gru 2002 01:00
-
- Posty: 10965
- Rejestracja: 08 gru 2002 01:00
-
- Posty: 490
- Rejestracja: 06 sie 2002 00:00
Małgonia rozchorowała się. Wracając z nią od lekarza wstąpiłam do apteki. Coś mnie podkusiło i obok leków nabyłam również sok malinowy.
- No, myślę sobie, herbatka z soczkiem malinowym to znakomity pomysł.
W domu oczywiście niezwłocznie przygotowałam herbatkę i podałam ją Malgosi.
Po dłuzszej chwili moje dziecko przychodzi do mnie:
- Mamo, wiesz , ale ja nie wypiłam tej herbatki...
- No, dlaczego, nie smakuje ci ?
- Nie będziesz zadowolona, jak ci powiem...
- No..? - zaintrygowana zachęcam Małgosię do dalszej wypowiedzi .
- Bo ona mi się wylała...
- E to nic, wytrzemy ...
- Ale , ona mi się wylala na kanapę... I jest paskudna plama...
Jak moje dziecko mnie dobrze zna - nie byłam zadowolona.
W niedzielę, po tygodniu siedzenia w domu, wychodzimy razem- na spóźnione Andrzejki.
Małgosia skrapia się obficie wodą toaletową o zapachu lawendy, swoją własną wodą, otrzymaną w podarunku od mamy.
- Mamo, a jak się nazwa ta moja pachnąca woda ?
- Jak? Chyba lawendowa...
- Nie o to mi chodzi ... Woda klozetowa, czy jakoś tak ...
- No, myślę sobie, herbatka z soczkiem malinowym to znakomity pomysł.
W domu oczywiście niezwłocznie przygotowałam herbatkę i podałam ją Malgosi.
Po dłuzszej chwili moje dziecko przychodzi do mnie:
- Mamo, wiesz , ale ja nie wypiłam tej herbatki...
- No, dlaczego, nie smakuje ci ?
- Nie będziesz zadowolona, jak ci powiem...
- No..? - zaintrygowana zachęcam Małgosię do dalszej wypowiedzi .
- Bo ona mi się wylała...
- E to nic, wytrzemy ...
- Ale , ona mi się wylala na kanapę... I jest paskudna plama...
Jak moje dziecko mnie dobrze zna - nie byłam zadowolona.

W niedzielę, po tygodniu siedzenia w domu, wychodzimy razem- na spóźnione Andrzejki.
Małgosia skrapia się obficie wodą toaletową o zapachu lawendy, swoją własną wodą, otrzymaną w podarunku od mamy.
- Mamo, a jak się nazwa ta moja pachnąca woda ?
- Jak? Chyba lawendowa...
- Nie o to mi chodzi ... Woda klozetowa, czy jakoś tak ...
