No i
Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni, a ja jak zwykle nie mam co ze sobą zrobić.
Czytam bardzo fajną biografię Irvina Yaloma i jego opowieści terapeutyczne i jestem urzeczona. I nim osiemdziesięciopięcioletnim i opowieściami terapeutycznymi.
Dobra lektura na wakacje. Pozwiedzałam z ojcem kilka wystaw. Ale żałowałam, że Blondynki nie było bo Blondi ma typowo artystyczne podejście do oglądania obrazów.
Patrzy wnikliwie, a potem pyta- dużo za to dostał?
I widzę jak w tym niemałym mózgu rodzi się myśl, żeby też coś machnąć i zarobić.
Przeczytałam też książkę Talki o nastolatkach i tkwię stuporze, albo my jesteśmy z głębokiej wsi albo nic nie wiemy.
Moje dzieci w 50% - Blondynka w ogóle nie korzystają z sieci ( co mnie martwi bo wiadomo, że sieć rozwija) albo oglądają Piratów z Karaibów setny raz- Brunetka.
W nic nie grają, w sieć ze znajomymi się nie łączą, mają whatsapp, ale używają do rozmowy z babcią i dziadkiem, ewentualnie dręczenia mnie zdjęciami ciuchów, które by chciały.
Być może za pięć lat się ocknę , że było u nas w domu sekretne życie, ale ja go nie dostrzegłam.
Z młodzieżowych uciążliwości Blondynka jest na etapie Margaret i zna jej wszystkie piosenki, ojciec się nawet zobowiązał, że pójdzie z nią na koncert. Namawiam go, żeby ubrał koszulkę Black Sabbath he he.
Pamiętam jak się wybierał na koncert Metalliki ( jak się to odmienia w ogóle) i wszyscy byli ubrani na czarno, więc powiedziałam, że nonkonformista ubrałby się na taki koncert na różowo. I wtedy dogłębnie do mnie dotarło co znaczy faux pas.
Blondynkę przemyślnie wysłałam na obóz językowy nie mówiąc jej dokładnie na czym rzecz polega, a mianowicie, że będzie zmuszona mówić po angielsku. W autokarze się już chyba dowiedziała o co chodzi i zanim dotarła na miejsce wkurzenie jej nieco przeszło.
Brunetka z kolei spędza czas u babci będąc w centrum zainteresowania i opieki co głaszcze jej ego.
Ego Brunetki domaga się odrębnej notki więc nie będę snuć dygresji oprócz jednej kiedy to Brunetka miała narysować rodzinę.
Narysowałam tatę jako słoneczko, siebie jako tulipana, Blondynkę jako trawkę a ty jesteś kałużą.
Ale dlaczego jestem kałużą zacukałam się.
Bo kałuże są fajne, można po nich skakać i człowiek jest radosny.
No tak westchnęłam i przypomniałam sobie jak budziłam moje dzieci z letargu radosnym tekstem- idziemy na spacer jest pełno kałuż.
Brunetko rzekłam, czy mogłabyś na przyszłość rysując mamę jako kałużę, napisać obok- kałuże są fajne. Tak dla jasności interpretacji?
Poza tym oczywiście i bezustannie je uwielbiam i mam świadomość, że niedługo dorosną a ich życie będzie krążyć na coraz dalszych orbitach a ja powinnam się na to przygotować i mieć zainteresowania.
Pomyślałam o hafcie, haft to fajne zainteresowanie, nie wiem tylko czy wytrzymam.
Po ostatnim roku szkolnym czuję się jak żołnierz po misji, a czy na stres pomoże mały biały haft czy może bardziej izraelska sztuka walki?
Pytanie zostawiam otwarte

I.