Szukam rodziny biologicznej - problemy i dylematy dziecka
Moderator: Moderatorzy dorośli adoptowani
- dorothea1
- Posty: 17
- Rejestracja: 20 gru 2006 01:00
Ja tez nie rozumiem, nikt tu nie mowi o mowieniu dziecku o jego rodzinie a tym bardziej o utrzymywaniu kontaktów o rodzicach biol nawet nie wspominałam ja , ani agasłonko.Mowiłysmy o rodzenstwie o ktorym nie mozemy uzyskac informacji od rodziców adopcyjnych , bedac dorosłymi kobietami które maja swoje dzieci ,ja nastoletnie, ja mieszkam tez od dawna oddzielnie, Aga chyba tez... i tej informacji której chcemy nie mozemy uzyskac. Tylko tyle ja wspomniałam ze imponuja mi rodziny adopcyjne które o tych sprawach potrafia rozmawiac z dzieckiem nie stwarzaja jakiejs bariery nie do przekroczenia, bo jesli ktos chce to sie i tak pewnie dowie.
Trafnie odniosła sie do tych postów KASIALU, która napisała ze dziecko to tez człowiek i własnie o to cały czas chodzi mnie i a Adze i ze prawdą mozna zyskać zaufanie, jak jest zaufanie to i inne pozytywne rzeczy.
TYlko o to chodziło.
Trafnie odniosła sie do tych postów KASIALU, która napisała ze dziecko to tez człowiek i własnie o to cały czas chodzi mnie i a Adze i ze prawdą mozna zyskać zaufanie, jak jest zaufanie to i inne pozytywne rzeczy.
TYlko o to chodziło.
-
- Posty: 206
- Rejestracja: 03 maja 2004 00:00
Dorzucę.
Oprócz dzieci adoptowanych ze wskazaniem oraz na podstawie zgody blankietowej są jeszcze - znacznie częściej, niż wskazywałyby na to posty na "Bocianie" - dzieci adoptowane po pozbawieniu praw rodzicielskich ich rodziców. A tu już odpowiedzi są mniej oczywiste, a właściwie inaczej - odpowiedzi jest tyle, ile sytuacji. Tyle, że najczęściej istnieje poważny powód, by kontaktów nie utrzymywać. I że na r.b. raczej nie ma co liczyć.
Staram się. by nasze życie było przepojone prawdą. Staram się tę prawdę przekazywać w sposób dostosowany do pojmowania rzeczywistości przez dzieci. Nie mam jednak wpływu na to, jak to, co robię, zostanie przez nie ocenione - one mają prawo do własnego na ten temat zdania. Ja mam tylko prawo do tego, żeby ścisnąć zęby, ale to już element drogi, jaką obrałem. Powiem krótko - p...ę perspektywę moich zaciśniętych zębów, kiedy je położyć na szali z Drobnymi.
P.S.
Ja czasem miewam wyobraźnię. Moja wyobraźnia właśnie rysuje mi obraz dwóch plastikowych, podrygujących, wyszczerzonych kłapaków na wadze... Obrzydliwe, więc kończę.
Dodane po: 9 minutach:
Dorzucę, listy się rozminęły - miałem burzę i przerwę w zasilaniu.
Dorothea, takie informacje bywają pochodne od wiedzy, którą nabywa się wskutek kontaktów z r.b., więc wypowiedzi i na taki temat dopiero dają pełny obraz - bywa - bardzo skomplikowanych sytuacji.
Oprócz dzieci adoptowanych ze wskazaniem oraz na podstawie zgody blankietowej są jeszcze - znacznie częściej, niż wskazywałyby na to posty na "Bocianie" - dzieci adoptowane po pozbawieniu praw rodzicielskich ich rodziców. A tu już odpowiedzi są mniej oczywiste, a właściwie inaczej - odpowiedzi jest tyle, ile sytuacji. Tyle, że najczęściej istnieje poważny powód, by kontaktów nie utrzymywać. I że na r.b. raczej nie ma co liczyć.
Staram się. by nasze życie było przepojone prawdą. Staram się tę prawdę przekazywać w sposób dostosowany do pojmowania rzeczywistości przez dzieci. Nie mam jednak wpływu na to, jak to, co robię, zostanie przez nie ocenione - one mają prawo do własnego na ten temat zdania. Ja mam tylko prawo do tego, żeby ścisnąć zęby, ale to już element drogi, jaką obrałem. Powiem krótko - p...ę perspektywę moich zaciśniętych zębów, kiedy je położyć na szali z Drobnymi.
P.S.
Ja czasem miewam wyobraźnię. Moja wyobraźnia właśnie rysuje mi obraz dwóch plastikowych, podrygujących, wyszczerzonych kłapaków na wadze... Obrzydliwe, więc kończę.
Dodane po: 9 minutach:
Dorzucę, listy się rozminęły - miałem burzę i przerwę w zasilaniu.
Dorothea, takie informacje bywają pochodne od wiedzy, którą nabywa się wskutek kontaktów z r.b., więc wypowiedzi i na taki temat dopiero dają pełny obraz - bywa - bardzo skomplikowanych sytuacji.
Vred & Synowie
- aluta
- Posty: 351
- Rejestracja: 27 cze 2005 00:00
smutna sprawa, mojej koleżanki ojciec jest ginem....niop i powiem Wam , że o wielu rzeczach sie nie mówi, ale też bywa że rodzą się maluszki z defektami własnie fizycznymi (dużymi) i cholera nie wiadomo skąd czasem , bo niby leki nie były podawane!!! dobra ale to nie temat na ten wątek.....wogóle wole chyba o tym nie gadać
co do zdjęć kasiulu he he to kiedy te twoje linki pod twoim postem zaczną działać ??? he he
co do zdjęć kasiulu he he to kiedy te twoje linki pod twoim postem zaczną działać ??? he he
alutka
- kasiavirag
- Posty: 4121
- Rejestracja: 24 lip 2002 00:00
-
- Posty: 781
- Rejestracja: 03 cze 2004 00:00
Dorothea, kluczem do sprawy jest być może (obok tego, o czym dziewczyny już pisały - faktu, że dawniej fakt adopcji ukrywano) po prostu charakter Twojej mamy - piszesz o niej jako o osobie apodyktycznej. Jeśli tak, to prawdopodobnie "rozmowa przy kawie" itp sposoby .... niestety nie chwycą.powstrzymuje sie tez z tymi poszukiwaniami ze wzgledu na mame adopcyjna, czy nie bedzie to okropne jesli zrobie to za jej plecami, ale ona jest dość apodyktyczna,nie pomoze mi na pewno, zasłania sie choroba i trudno jej powiedziec o błachym kłopocie swoim, bo wtedy mowi ze robie to by ja pogrązyc chorobie, a co dopiero taka rzecz,jest tez wybuchowa nerwowa itd taki juz ma chcarakter i nie wiem czy powainnam miec skrupuły wobec niej, czy jednak dążyc do tego o czym stale myslę i sie boje poznać
Pozostaje robić swoje (przecież szukanie korzeni to nic złego, nie jest to działanie przeciw matce). A wcześniej (z racji charakteru mamy) chyba wystarczy krótka informacja że taki masz zamiar, i że to nie zmieni Twoich relacji z nią (tego, że ona jest Twoją matką). Myślę, że z czasem, gdy opowiesz mamie o rezultatach swoich poszukiwań - zobaczy że były one potrzebne, niewykluczone, że zapomni wówczas o fakcie, że kiedykolwiek była tym poszukiwaniom przeciwna (jak to bywa z osobami o takich charakterach).
Naturalnie piszę w ciemno, może jest caaałkem inaczej..
Powodzenia! :!:
- dorothea1
- Posty: 17
- Rejestracja: 20 gru 2006 01:00
Chciałam Wam napisac, ze poznałam juz swoje biol nazwisko. Bardzo się denerwowałam zanim to się stało.Trochę to trwało, ale jak juz je usłyszałam, poczułam ulgę. Tyle lat o tym myslałam. Może nieczęsto, ale byo to cały czas w mojej podświadomości. Tego pytania nie musze juz sobie zadawać, juz znam odpowiedź.
-
- Posty: 10956
- Rejestracja: 08 gru 2002 01:00
-
- Posty: 781
- Rejestracja: 03 cze 2004 00:00
Dorothea - gratuluję!
Dzięki, że dzielisz się z nami doświadczeniem dziecka adoptowanego, dla nas to bardzo pomocne.
Kasialu, a może kobieta woli nie myśleć o tym, zepchnęła w podświadomość czy coś, żeby nie bolało.. Trudno zrozumieć.
Od p. pedagog w naszym OAO słyszałam, że (przynajmniej u nas) niewiele matek biolog. jest zainteresowanych otrzymywaniem informacji o dziecku, niewiele z nich dopytuje się o swoje dziecko. Ale bywa, że pytają. Raz nawet zdarzyło się, że matka biolog. zadzwoniła z pytaniem o dziecko (jak mu jest, jak się rozwija..) akurat tuż po telefonie matki adopcyjnej dziecka, niesamowite..
Dzięki, że dzielisz się z nami doświadczeniem dziecka adoptowanego, dla nas to bardzo pomocne.
Kasialu, a może kobieta woli nie myśleć o tym, zepchnęła w podświadomość czy coś, żeby nie bolało.. Trudno zrozumieć.
Od p. pedagog w naszym OAO słyszałam, że (przynajmniej u nas) niewiele matek biolog. jest zainteresowanych otrzymywaniem informacji o dziecku, niewiele z nich dopytuje się o swoje dziecko. Ale bywa, że pytają. Raz nawet zdarzyło się, że matka biolog. zadzwoniła z pytaniem o dziecko (jak mu jest, jak się rozwija..) akurat tuż po telefonie matki adopcyjnej dziecka, niesamowite..
- kasiavirag
- Posty: 4121
- Rejestracja: 24 lip 2002 00:00
- dorothea1
- Posty: 17
- Rejestracja: 20 gru 2006 01:00
Vred, słusznie napisałes, ze odpowiedzi na pytania jakie sobie zadajemy my dzieci adoptowane,jest tyle ile róznych sytuacji w życiu... Ja własnie chce poznac te swoja, ponieważ i tak myślę że mogło mnie spotkac w dzieciństwie wszystko co najgorsze, bo nie wiem jak to było. Myslałam, ze moze byłam np. podrzucona gdzies i nikt nie ma zadnej wiedzy na moj temat, ze nigdy nie dowiem sie jak sie np nazywałam, dlatego tez moze gdy poznałam moje nazwisko poczułam poprostu ulgę.Wiem ze nie jest ono zmienione, bo dotarłam do informacji siegajacych nawet dalej niz tylko nazwisko mojej m.b. i nawet te informacje sa juz dla mnie bardzo ważne, to że mam jakies korzenie i nie jestem znikąd. Znam na tyle ile mogłam dotrzec, cieszę się, że szukając tych informacji trafiłam na ludzi z sercem, którzy starali mi sie pomóc .Chce powiedziec , ze nawet jesli nie dojdzie do spotkania sie, bo teraz chyba chciałabym zobaczyc kogos z tej rodziny , takie proste sprawy czy jestem do kogos podobna z wygladu, moze z charakteru, wiec jesli do tego nie dojdzie i nie zobacze ich, to juz tylko te informacje zachowam i jest to dla mnie ważne.
Dodane po: 33 minutach:
wiem, ze sa przerózne sytuacje w zyciu i nie zawsze człowiek jest sobie w stanie z nimi poradzic, nie zawsze ma za soba silne, wsparcie i pomoc od nabliższych.Moja m.b. okazało sie, ze rzeczywiscie była bardzo młoda jak mnie urodziła i było to w innych czasach, wiec nie wiem z jakich powodów mnie oddała, czy z lekkomyslnosci i niecheci do mnie, czy sytuacja ja do tego zmusiła. I nie chce wkraczac w jej zycie z "butami"i na pewno nie chciałabym zburzyc jej codziennego spokoju, ale w miare delikatnie ( bo byc moze ze ułozyła sobie życie ( jesli ułozyła) nie mowiac nikomu o mnie)dowiedzeic sie czy chciałaby sie ze mna spotkac jesli nie ona to ktos z rodzenstwa i moze dowiem sie jak choc ogolnie ta moja sytuacja wygladała moja sytuacja gdy byłam małym dzieckiem.
Dzieki za Wasze gratulacje, rzeczywiscie nie była to łatwa decyzja i dalej nie jest lekko, ale jak juz zaczełam to dobrne do konca.
Dodane po: 33 minutach:
Byc moze taka jest ich wola, aby zapomnieć i uwolnic sie od odpowiedzialności, ale dziecko nigdy nie zapomni, zawsze bedzie pamietac, ze zostało kiedys porzucone. Nie chce tu nikogo o nic obwiniac,kasiavirag pisze:. CZasem te kobiety za rok, dwa ukłądają sobie zycie i chcą po prostu żyć spokojnie, bez lęku, że ktoś zburzy ten spokój codzienny.
wiem, ze sa przerózne sytuacje w zyciu i nie zawsze człowiek jest sobie w stanie z nimi poradzic, nie zawsze ma za soba silne, wsparcie i pomoc od nabliższych.Moja m.b. okazało sie, ze rzeczywiscie była bardzo młoda jak mnie urodziła i było to w innych czasach, wiec nie wiem z jakich powodów mnie oddała, czy z lekkomyslnosci i niecheci do mnie, czy sytuacja ja do tego zmusiła. I nie chce wkraczac w jej zycie z "butami"i na pewno nie chciałabym zburzyc jej codziennego spokoju, ale w miare delikatnie ( bo byc moze ze ułozyła sobie życie ( jesli ułozyła) nie mowiac nikomu o mnie)dowiedzeic sie czy chciałaby sie ze mna spotkac jesli nie ona to ktos z rodzenstwa i moze dowiem sie jak choc ogolnie ta moja sytuacja wygladała moja sytuacja gdy byłam małym dzieckiem.
Dzieki za Wasze gratulacje, rzeczywiscie nie była to łatwa decyzja i dalej nie jest lekko, ale jak juz zaczełam to dobrne do konca.