Życie bez dziecka

Archiwum forów "muszę o tym porozmawiać"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Zablokowany
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Julcia_k ja z kolei jestem jedynaczką, a całe życie marzyłam o dużej rodzinie... zwłaszcza, że w mojej nie dość, że pusto, to jeszcze dość nieciekawie :?
Chciałam od życia tylko jednego - mieć rodzinę, mieć właśnie taki dom, w którym czuje się miłość od wejścia.
I jak się okazuje, jestem skazana na ciszę i pustkę.
Awatar użytkownika
Julcia_k
Posty: 63
Rejestracja: 23 maja 2008 00:00

Post autor: Julcia_k »

funda, tak pięknie piszesz o adopcji, miłości, widać że bardzo tego pragniesz. Jeśli Twój partner również jest przekonany co do adopcji (choć ma swoje dzieci) to spróbujcie adoptować dziecko. Tak wiem, nie macie ślubu i to może być problemem, ale na miłość boską, może uda się jakość ominąć tą całą biurokrację :?: Jak byłam kiedyś w OA to pani psycholog powiedziała mi, że do każdej pary podchodzi się indywidualnie. Jest przecież tak, że trzeba być 5 lat małżeństwem, my byliśmy 1,5 roku po ślubie i pani powiedziała, że jeśli na 100 % nie mogę mieć dzieci, to się kwalifikujemy do adopcji. A przecież osoby samotne też mogą adoptować dziecko.

Pozdrawiam i życzę Ci wiele radości w tym smutnym życiu.[/b]
Awatar użytkownika
Emilia37
Posty: 111
Rejestracja: 02 lut 2008 01:00

Post autor: Emilia37 »

Czy jest tu ktoś kto rozważa życie bez dziecka/dzieci albo kto wybrał taką drogę i jest z tym pogodzony?
Ja wlasnie ostatnio zaczelam sie mocno nad tym zastanawiac. Przeciez niektore z nas tu na forum nigdy nie doczekaja sie wlasnych dzieci, nie zdecyduja sie tez na adopcje i tym przyjdzie jakos zyc reszte swojego zycia bez dziecka i utworzonej w ten sposob wspolnoty rodzinnej. I nic tu nie pomoze, ze sie na to nie zgadzamy, ze nie chcemy przyjac tego do wiadomosci, ze nie jestesmy sie w stanie z tym pogodzic. Ja uwazam tak samo jak wiele z was, ze takie zycie jest bez sensu i widze w tej chwili przed soba straszliwa czarna dziure. Jeszcze walcze, jeszcze sprobuje ivf, ale pilam juz ziolka, chodzilam namietnie na akupunkture i refleksoterapie i to nic nie pomoglo. Jest jeszcze kwestia mojego bardzo "zaawansowanego" wieku. Jak wiele z was draze temat mojej nieplodnosci z kazdej strony i co? No i tak dalej nie mam wplywu na to, co sie stanie... lub sie nie stanie. Nad silami natury nie mam niestety zadnej kontroli i wreszcie dochodzi do mnie, ze moze przyjdzie mi zyc bez dziecka i rodziny i ze bede musiala zyc mimo wszystko. Przeciez sie nie zabije, bo nie mam na to odwagi i nie moglabym tego zrobic mojej rodzinie. Oni by nie zrozumieli... No wiec przyjdzie mi tak zyc... :( Ale jak?

Mysle, ze jak do czlowieka zupelnie dotrze, ze juz nie ma nadziei, to moze odczuc potrzebe szukania sposobu na pomoc sobie w przezyciu reszty zycia. Ja wlasnie szukam takiego sposobu. Przeciez bede musiala jakos zyc, tak, zeby to zycie bylo w miare znosne. Moje sposoby na to sa takie, ze uprawiam Chi Gong chinski system oddechowo-medytacyjno-ruchowy. W zwiazku z tym interesuje sie tez bardziej taoizmem i jego filozofia bycia w chwili obecnej, tu i teraz, poddania sie biegowi wydarzen, przyjecia tego, co przychodzi i zaprzestania walki z czyms, na co i tak nie my wplywu. To jest dal mnie strasznie trudne do zastosowania w codziennym zyciu, ale cwicze sie w tym.

Rozwazam style zycia alternatywne do zycia w rodzinie jako zona i matka. Kocham mojego meza, ale on uwielbia dzieci. Sam ma syna z poprzedniego malzenstwa. Na chwile obecna nie jestem w stanie wyobrazic sobie, ze moge doswiadczac przez lata cale spotkan rodzinych z parami z dziecmi w rodzinie bez olbrzymiego bolu, poczucia krzywdy, niesprawiedliwosci i straty. Zdaje sobie sprawe, ze moje malzenstwo moze nie przetrwac. Ja moge nie byc w stanie pozostac w nim. Moze bede musiala poszukac sobie nowych znajomosci wsrod ludzi, ktorzy zyja niekonwencjonalnie i nietradycyjnie w porowananiu z wiekszoscia spoleczenstwa.

Ja sie po prostu zastanawiam, co dalej. Nie pogodzilam sie ze swoja nieplodnoscia, ale szukam sposobu na zycie bez dziecka, zycie mimo wszystko. Przeciez nie ma innego wyjscia...

Dlatego chcialabym powtorzyc zacytowane pytanie. Czy jest tu ktos podobny do mnie, ktos, kto szuka sposobu na dalsze zycie? A jezeli tak, to jak to robicie tak od praktycznej strony? Moze moglibysmy sobie nawzajem pomoc, sluzyc rada, moze zainspirowac.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Niedoczynnosc tarczycy
jeden jajowod niedrozny
3 x IUI-H- nieudane
I.2009 ICSI 28.01 transfer
20dpt beta 3031, 26dpt jest jeden pecherzyk, 34dpt beta 21100, 8. tydzien i 2 dni ciazy- jest zarodek i bije serduszko
Awatar użytkownika
Klaudia29
Posty: 413
Rejestracja: 21 paź 2008 00:00

Post autor: Klaudia29 »

Emilia - bardzo trafny post, właśnie moznaby zebrać pomysły, co robić dalej. Ja nie mam co się z niektórymi osobami porównywac, bo staram się jak na średnią boćka niedługo - 15miesięcy, nie miałam wiele badań, nie znam przyczyny niepowodzeń, ale czuję to samo, co Ty opisałaś w Twoim poście - czarną dziurę, nie umiem sobie wyobrazić przyszłości, gdybym miała nagle pogodzić się z tym, że nigdy nie zostanę matką. Nie wyobrażam sobie tego.
Też staram się znajdywać jakieś małe rzeczy odwracające mnie od tego myślenia i smutku. Już tu gdzieś pisałam, że pozytywnie działa na mnie wypad z mężem do knajpki na fajne jedzonko, jakiś wyjazd w fajne miejsce bez znajomych z dziećmi, kupienie sobie nowych ciuchów czy urządzenie czegoś w domu. Na chwilę to pomoże, ale nie mogę nazwać tego sensem życia i zastąpieniem czarnej dziury.

Dodane po: 5 minutach:

W moim przypadku jeszcze pozytywnie działa plan zabrania się w Nowym Roku za porządne leczenie tej naszej niepłodności - chcę wybrać się do kliniki niepłodności i to mi daje jakąś nadzieję na zapełnienie czarnej dziury, nadzieję na przybliżenie do celu, bo ze wstępnych badań nie wyszło, żeby było u nas tragicznie, może klinika nas wspomoże, a może nie....tego nie wiem na tę chwilę.
Awatar użytkownika
yba
Posty: 56
Rejestracja: 21 lut 2005 01:00

Post autor: yba »

Emilia37 ja szukam. Na razie nie wiem w którą stronę mam iść ale w którąś chcę iść. Nie chcę zostać w tym samym miejscu, w którym stoję.
Yba
Awatar użytkownika
Julcia_k
Posty: 63
Rejestracja: 23 maja 2008 00:00

Post autor: Julcia_k »

Emilia37 ja nigdy nie doczekam się swojego upragnionego dziecka, adopcja tez odpada. Muszę więc żyć bez dziecka. Czy się z tym pogodziłam? - ależ oczywiście, że NIE :!: :!: :!: no bo jak? Ale ja tak nie wybrałam, to życie wybrało za mnie. Nie mam na to wpływu. Mnie pozostaje jedynie się z tym pogodzić lub nie. No niestety moja psychika nigdy nie da mi za wygraną.
Większość z Was może jeszcze liczyć na tzw. cud i doczeka się swego maleństwa (czego Wam życzę), ja już nie mam na co czekać. Marzenia się skończyły.
Można iść do kina, na dobrą kolację, przeczytać fajną książkę, obejrzeć dobry film - ale nie stworzy się w ten sposób szczęśliwej rodziny. Przecież ludzie co mają dzieci również korzystają w ten sposób z życia. Te "chwile zapomnienia" są fajne, ale nie pozwolą mi nigdy zapomnieć, że jestem bezpłodną kobietą. Zawsze wrócę do pustego, smutnego i cichego domu.

Szukam sposobu na życie, ale strasznie się w tym gubię. Nic na razie nie jest w stanie zagłuszyć tej pustki. Zamknęłam się w sobie. Chciałabym odnaleźć dawną radość życia i być tą samą uśmiechniętą dziewczyną co ma znów marzenia.
Awatar użytkownika
yba
Posty: 56
Rejestracja: 21 lut 2005 01:00

Post autor: yba »

Julcia_k piszesz
"No niestety moja psychika nigdy nie da mi za wygraną"

Skąd wiesz, że nie? Ja bardzo się boję że moja też nie da wygraną ale bardzo chcę żeby było inaczej, żebym mogła się z tym pogodzić kiedyś. Wiem że nic nie dzieje się samo, że potrzebna jest praca nad sobą, kawałek tej pracy już wykonałam, nie wiem czy dam radę ją "dokończyć", ale bardzo chcę. Nie chcę do końca życia być w takim stanie jak w ostatnim czasie bo to jakiś koszmar...
Wiecie co dziewczyny? Moja mama poświęciła się rodzinie, dzieciom czyli nam, oddała nam całą siebie, jej potrzeby się nie liczyły, liczyły się nasze. I teraz my jesteśmy dorośli a mama jest strasznie nieszczęśliwa bo my mamy własne życia, własne rodziny. Nie chcę być jak ona. Nie chcę całego swojego bycia uzależniać od kogoś innego.
Yba
Awatar użytkownika
Julcia_k
Posty: 63
Rejestracja: 23 maja 2008 00:00

Post autor: Julcia_k »

yba ja również chcę wrócić do równowagi psychicznej, ale uważam, że zawsze będę tęsknić za tym co straciłam czyli za macierzyństwem. Mój mąż uważa, że na dziecku się świat nie zaczyna i nie kończy. Stara się pokazać mi inną stronę życia i cieszyć się tym co mamy. Ja to wszystko rozumiem i doceniam, ale zawsze będzie to ALE :!: To normalne, że jako kobieta chciałabym posmakować macierzyństwa. Jak moje koleżanki rozmawiają o ciąży, dzieciach czuję się jak jakiś ufoludek. Coś takiego normalnego i naturalnego jest mi bowiem nieznane.
Moje życie od 3 lat przypomina również jakiś koszmar, tez nie chcę dalej tak żyć (czyt. wegetować). Masz rację, że trzeba pracować nad sobą, fajnie, że udaje Ci się wyjść na prostą. Mam nadzieję, że i dla mnie zaświeci kiedyś to światełko w tunelu i znów zacznę cieszyć się każdym dniem.
Awatar użytkownika
Emilia37
Posty: 111
Rejestracja: 02 lut 2008 01:00

Post autor: Emilia37 »

Julcia_k pisze:Mam nadzieję, że i dla mnie zaświeci kiedyś to światełko w tunelu i znów zacznę cieszyć się każdym dniem.
Tylko to swiatelko w tunelu samo z siebie nie zaswieci. Wedlug mnie nie mozemy liczyc na to, ze pewnego dnia sie obudzimy i zobaczymy to swiatelko w tunelu i juz zaczniemy odtad cieszyc sie zyciem. To wymaga zadania sobie wielu trudnych pytan. Co dla mnie jest wartoscia w zyciu, czego na pewno nie chce, co dla mnie w przyszlosci bedzie do przyjecia, a co bedzie mi sprawiac bol nie do zaakceptowania. No i oczywiscie trzeba przejsc przez etap przezycia zaloby po takiej stracie, jaka nas spotkala w zyciu.
Julcia_k pisze:Ale ja tak nie wybrałam, to życie wybrało za mnie. Nie mam na to wpływu. Mnie pozostaje jedynie się z tym pogodzić lub nie. No niestety moja psychika nigdy nie da mi za wygraną.
Większość z Was może jeszcze liczyć na tzw. cud i doczeka się swego maleństwa (czego Wam życzę), ja już nie mam na co czekać. Marzenia się skończyły.
I to jest wlasnie ten moment, kiedy trzeba sie skontaktowac z wlasnymi uczuciami i pozwolic sobie na przezycie zaloby po stracie.
yba pisze:
Julcia_k piszesz
"No niestety moja psychika nigdy nie da mi za wygraną"
Skąd wiesz, że nie? Ja bardzo się boję że moja też nie da wygraną ale bardzo chcę żeby było inaczej, żebym mogła się z tym pogodzić kiedyś. Wiem że nic nie dzieje się samo, że potrzebna jest praca nad sobą, kawałek tej pracy już wykonałam, nie wiem czy dam radę ją "dokończyć", ale bardzo chcę. Nie chcę do końca życia być w takim stanie jak w ostatnim czasie bo to jakiś koszmar...
Yba, ja odczuwam to wlasnie tak samo: boje sie, ze moja psychika tez nie da za wygrana. Przeciez fakt, ze nie bede miala dzieci i rodziny z moim mezem zmieni na zawsze moje zycie, ale pragne moc sie z tym pogodzic. Moje ostatnie tygodnie rowniez byly koszmarem i nie chce zyc w takim stanie do konca moich dni.

Dziewczyny! Przez ostatnie tygodnie, kiedy do mnie dotarlo, ze juz nie bede miec dzieci droga naturalna, a moze nawet i wcale, zylam w koszmarze. Plakalam na okraglo, rowniez w pracy nie moglam sie powstrzymac od placzu i w ogole pojscie do pracy to byl straszliwy wysilek. Spac rowniez nie moglam. Jeszczemoja nowa sasiadka przez podworko wlasnie urodzila, zona brata mojego meza wlasnie zaszla w ciaze i moja partnerka w pracy rowniez jest w ciazy. W mnie mnostwo rzeczy budzi burze emocji. Straszliwa zazdrosc w stosunku do tych kobiet w ciazy z mojego otoczenia, zal i wscieklosc na mojego meza, bo on jest ojcem, a ja matka chyba nigdy nie bede. z tymi uczuciami nie da sie normalnie zyc i funkcjonowac. Ja je odczuwam wyraznie w ciele. Do tego mnostwo jeszcze innych uczuc i przemyslen, o ktorych juz teraz nie bede wspominac.

Chcialam isc do psychoterapeuty, ale mieszkam na skandynawskiej prowincji i tutaj profesjonalistow , a zwlaszcza ze specjalizacja w nieplodnosci, nie ma. Zapytalam o to moja akupunkturzystke. Ona nie zna rowniez psychoterapeutow tutaj, ale zaproponowala mi taka terapie, ktora sie nazywa po polsku (to znaczy wlasciwie z angielskiego) chyba tapping. Opiera sie ona na polaczeniu wiedzy o przeplywie energii w kanalach energetyczntych ciala i psychoterapii przez rozmowe. Podobno jest to metoda skuteczna przy stresie, traumach, fobiach, lekach, zalobie, wtedy, kiedy racjonalne przemyslenie problemu nie przynosi ulgi i poprawy. Irracjonalne uczucie pozostaje w ciele i powraca, chociaz probujemy z tym walczyc. Tutaj ta technika staje sie coraz bardziej popularna, a w Polsce udalo mi sie tylko znalezc ksiazke na ten temat. Sesja wyglada tak, ze powtarzam stwierdzenie, ktore mi w zwiazku z moim problemem daje maksymalne uczucie dyskomfortu, a terapeutka opukuje mnie w roznych punktach ciala. Koncentruje sie na tym uczucia, opisuje, gdzie je odczuwam, jak i jak ono wyglada. Ja sie na tych sesjach zryczalam jak bobr, ze juz w domu nie mialam sily plakac. Wiem, ze ta forma terapii moze przypominac troche jakies hokus pokus, ale probuje tego. Cos przeciez musze z soba zrobic. I obawiam tez, ze taka bardziej konwencjonalna terapia, do jakiej jestesmy przyzwyczajeni, juz by mi nie pomogla, bo do mnie intelektualne argumenty nie przemawiaja, kiedy zalewa mnie ta fala rozpaczy. Rowniez jak mi wracaja te silne uczucia w domu, to opukuje rozne punkty na swoim ciele. To jest to, co ja robie, zeby sobie pomoc. Ostatnio placze troche mniej, choc i tak dalej jestem "rozwalona" psychicznie.

A teraz ide spac:) Pozdrawiam Was serdecznie
Niedoczynnosc tarczycy
jeden jajowod niedrozny
3 x IUI-H- nieudane
I.2009 ICSI 28.01 transfer
20dpt beta 3031, 26dpt jest jeden pecherzyk, 34dpt beta 21100, 8. tydzien i 2 dni ciazy- jest zarodek i bije serduszko
Awatar użytkownika
Klaudia29
Posty: 413
Rejestracja: 21 paź 2008 00:00

Post autor: Klaudia29 »

Nic na razie nie jest w stanie zagłuszyć tej pustki. Zamknęłam się w sobie. Chciałabym odnaleźć dawną radość życia i być tą samą uśmiechniętą dziewczyną co ma znów marzenia.[/quote]

Podpisuję się pod tym w 100%, też dokładnie to chcę osiągnąć, w jakikolwiek sposób.

Dodane po: 1 minucie:

Coś mi nie wyszło z wklejeniem cytatu, ale chciałam zacytowac słowa Emilii
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Julcia_k pisze:funda, tak pięknie piszesz o adopcji, miłości, widać że bardzo tego pragniesz. Jeśli Twój partner również jest przekonany co do adopcji (choć ma swoje dzieci) to spróbujcie adoptować dziecko.
Julcia, pytaliśmy. W obecnej sytuacji nie ma szans najmniejszych. W jednym z OAO poszli nam na rękę w tym sensie, że pozwolono nam zrobić kurs, jeśli będzie miejsce, ale na kursie się by skończyło. Cała reszta dopiero z papierkiem. Nie ma możliwości obejścia tego.
Dziękuję za życzenia, przydadzą się. Jakby było mało, okazało się, że M ma poważne problemy ze zdrowiem. Te święta będą dla mnie bardzo smutne :(
Pozdrawiam wszystkich.
Awatar użytkownika
Julcia_k
Posty: 63
Rejestracja: 23 maja 2008 00:00

Post autor: Julcia_k »

funda :glaszcze Kiedy wreszcie będzie z górki :?:
Dużo zdrówka Twojemu M życzę!
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Julcia_k kiedy z górki? Raczej nie w tym życiu :( I dziękuję.
Trzymaj się kochana.
Awatar użytkownika
azika
Posty: 1093
Rejestracja: 25 mar 2007 01:00

Post autor: azika »

YBA :cmok:

weszłam na tą stronkę i poczytałam :

"...osoby bardzo zranione przez swoją bezdzietność będą miały też słabą motywację do adopcji. Musza wiele w sobie przerobić, aby na nowo odżyć, bo tak naprawdę już po części umarły" - z tą wypowiedzią tego księdza częściowo się zgadzam, vzęściowo bo ja całkiem umarłam i pewnie dlatego adopcja nie dla mnie i jesteśmy sami :( natomiast uważam, ze niczego "nie muszę" , całe życie tylko coś muszę i owszem robię wszystko aby innych zadowolic i z wszystkiego się wywiązac tylko jakimś dziwnym trafem nagrody za to zawsze przypadają innym :evil: więc nic nie muszę !!!!! i nie chcę...

a tej dalszej części wypowiedzi, ze niby rodziny z dziecmi w fundacji "stopociech" maja mi jakos pomoc to juz zupełnie nie rozumiem.
ja unikam znajomych z dziecmi jak ognia, brrr... muszę cos przeciez robic zeby nie zwariowac ...
Awatar użytkownika
yba
Posty: 56
Rejestracja: 21 lut 2005 01:00

Post autor: yba »

azika też nie bardzo rozumiem jak fundacja sto pociech miałaby mi pomóc...

Jasne że nie musisz, nic nie musisz dla nikogo. Ale dla siebie chyba powinnaś, po to żeby żyło się łatwiej. Ja w każdym razie dla siebie chcę walczyć. O siebie.

Dodane po: 13 minutach:

Emilia37 fajnie, że Ty też walczysz o siebie. Mnie swego czasu joga pomagała się nieco wyciszyć, może do niej wrócę...
Choć to straszliwie dla mnie trudne postanowiłam zacząć na nowo zaprzyjaźniać się z dziećmi z mojej rodziny. Na razie mam to w sferze planów. Zawsze byłam najfajniejszą ciocią, od dłuższego czasu unikałam jednak kontaktów z dziećmi, były zbyt bolesne. Chcę znów być dobrą ciotką i czerpać z tego przyjemność.
No i myślę o psychologu.
Yba
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Muszę o tym porozmawiać”