Wykrzyczeć cały ból....

Archiwum forów "muszę o tym porozmawiać"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Awatar użytkownika
landeuska
Posty: 160
Rejestracja: 12 maja 2008 00:00

Post autor: landeuska »

maciek1982 dobrze ,że napisałeś o swoim problemie zazwyczaj faceci nie chcą o tym mówić.Myślę ,że może paru facetów gdy to przeczyta zacznie o tym rozmawiać ze swoimi partnerkami,zrozumieją ,że nie są sami z tym problemem .W twojej histori to jest piękne ,że masz żonę która naprawdę Cię kocha nie wystraszyła się i nie uciekła.Myślę ,że dla niej ta sytuacja też jest ciężka,ale skoro otwarcie o tym rozmawiacie to wszystko będzie dobrze i będziecie cieszyć się swoim maleństwem
Awatar użytkownika
marysiak
Posty: 1465
Rejestracja: 30 maja 2008 00:00

Post autor: marysiak »

jestesmy niepłodni, ale każdy nas dzieku tej niepłodnosci jest silniejszy- tak, ja tez moge sie do tego przyznać- jestem silniejsza dzięki temu , ze nie mam dzieci, ale...czy łatwiej mi z tym żyć?, czy to, ze potrafię rozpoznawac i reagowac w pore na swoje stany emocjonalne czyni mnie szczesliwszą?---nie!
po slubie okazało się, że mój m ma duże problemy z produkcja i jakoscią nasienia, gdybym wiedziała to przed slubem i tak wyszłam bym za niego, ale czy to świadczy o tym, że jestem kimś wyjątkowym?- nie
czuję się zmeczoną, zdołowana kobietą, czuje brak sensu zycia, czuję pustę......
starania od lipca 2006
zwyciestwo nad hiperprolaktynemią
kiepskie nasienie...OAT
pierwsze IUI- 26.10.08- ciąży brak....
drugie IUI-29,30.11.08- ciąży brak....
OM-02.05.2010- TP- ok 9.02.2011
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

marysiak pisze:jestesmy niepłodni, ale każdy nas dzieku tej niepłodnosci jest silniejszy
No cóż... ja nie czuję się silniejsza dzięki mojej bezpłodności, wręcz przeciwnie. Czuję się mała, słaba, nic nie znacząca i strasznie łatwo mnie zranić :(
Awatar użytkownika
quassi
Posty: 4579
Rejestracja: 04 kwie 2009 00:00

Post autor: quassi »

Maciek1982 myślę, że wiele musieliście przejść w swojej walce o dzidziusia ale i siebie nawzajem również. Wierzę, że nawet jeśli przegraliście po drodze jakieś bitwy, to wojnę i tak wygracie - tego Wam z całego serca życzę.

Marysiak ja też szukam pozytywów - problemy zweryfikowały nasz związek, przyjaźnie czy wartości. Tak, może jesteśmy silniejsi, może więcej w nas empatii i pokory, ale nikomu nie życzę takiej lekcji życia, sama też się na to nie pisałam... Nawet wiedząc o tym, że będzie jak jest, wyszłabym za swojego męża, a on jak twierdzi ożeniłby się ze mną (u nas problemy leżą po obydwu stronach). Ale prawdę mówiąc cieszę się, że nie mieliśmy świadomości tego, co nas czeka. Wiem, jak bardzo można być zmęczonym i zdołowanym, jak może być ciężko, przechodziłam rożne fazy zwątpienia i bólu. Póki jednak jest jakiś cień szansy trzeba wierzyć, że ta pustka i bezsens kiedyś się skończą. Co innego nam pozostaje?
6 lat starań... (*)5tc (*)7tc (*)10tc (*)7tc :cry2:
26dpt-są :love: :love: 13.07.2012-35t4d córeczki!
Awatar użytkownika
papala
Posty: 54
Rejestracja: 02 paź 2008 00:00

Post autor: papala »

"Maciek1982"super,że zdecydowałeś się napisac-klikanie na bocianie pomaga bo kto inny zrozumie nas lepiej jak nie Ci którzy mają te same/podobne problemy.

Myślę że to po czyjej stronie tkwi problem tak naprawdę nie ma znaczenia bo dzieci ma się wspólnie a nie osobno.
Owszem ma to znaczenie jeśli chodzi o leczenie,ale napewno nie o związek.

W waszych postach czytam,że macie cudownych mężów/żony,którzy są dla Was ogromnym wsparciem-to bardzo ważne ceńmy to.

Pamiętajmy też o tym,że w całej tej walce o dziecko jednocześnie rozgrywa się walka o nasze małżeństwa i to najpierw powinniśmy pielęgnowac-bo co będzie jeśli wkońcu się uda-będzie ten upragniony CUD na który wszyscy tak długo czekamy,a zostaniemy sami bez współmałżonków,bo okaże się ,że w tej drugiej walce polegliśmy :?: :?:
Dlatego "WAJCHA"walcz o Wasz związek i tak jak napisał "MACIEK1982"mężczyżni innaczej odbierają pewne sprawy i może to byc dla Niego życiową tragedią-jak dla nas wielu dlatego musimy sobie wzajemnie pomagac i się wspierac.

Pozdrawiam Was Wszystkich :) trzymam za Was kciuki :bigok:
kochane maleństwo czekamy na Ciebie :)
Awatar użytkownika
Klaudia29
Posty: 413
Rejestracja: 21 paź 2008 00:00

Post autor: Klaudia29 »

Co do małżeństwa, to ja też się dołączę do stwierdzenia, że poślubiłabym swego m nawet, jak przed ślubem dowiedziałabym się, że możemy mieć problemy z zajściem w ciążę. Nie zamieniłabym go nawet na jakiegoś przysłowiowego "Pudziana", co ma armię żołnierzy, którzy pędzą do jajeczka jak dynamit:-)
Awatar użytkownika
landeuska
Posty: 160
Rejestracja: 12 maja 2008 00:00

Post autor: landeuska »

[quote="Klaudia29"]Co do małżeństwa, to ja też się dołączę do stwierdzenia, że poślubiłabym swego m nawet, jak przed ślubem dowiedziałabym się, że możemy mieć problemy z zajściem w ciążę.

Zgadzam się z tym stwierdzeniem.Przecież jak byśmy się związały z kimś innym to też nie mamy pewności ,że nie miały byśmy problemu niepłodności.Przecież przed ślubem nikt nie robi badań w tym kierunku nawet nie myśli,że może coś być nie tak .Zazwyczaj większość się cieszy ,że nie udało się zajść w ciążę.Pewnie wiele z nas jak by podejrzewała ,że ma jakieś problemy to zaczeła by walkę jeszcze przed ślubem
Awatar użytkownika
Klaudia29
Posty: 413
Rejestracja: 21 paź 2008 00:00

Post autor: Klaudia29 »

landeuska pisze:Pewnie wiele z nas jak by podejrzewała ,że ma jakieś problemy to zaczeła by walkę jeszcze przed ślubem
Tak, kiedyś mąż mi mówił, że gdybyśmy wiedzieli,zaczęlibyśmy walkę dużo wcześniej i dużo krócej się zabezpieczali przed ciążą. Ja mu na to odpowiedziałam, że nie możemy sobie wyrzucać, co by było gdyby, że nie mogliśmy tego przewidzieć, to niczyja wina. Skąd mogliśmy wiedzieć.
Ale też jak czasem sobie pomyślę, to mówię, "po co myśmy się zabezpieczali przed ciążą ?"
Ma to jednak też dobre strony, przynajmniej cała ta walka i męka nie zaczęła się przed ślubem. Mieliśmy wtedy czas na cieszenie się sobą, na cieszenie się z wesela, bez zamartwiania się o dziecko. Na wszystko jest swój czas. Wtedy był czas na uciechy i beztroske, teraz czas na poważniejsze sprawy i też na zmarwienia. W końcu małżeństwo to nie tylko radość, ale też droga przez ból i problemy.
Awatar użytkownika
maciek1982
Posty: 2
Rejestracja: 07 cze 2009 00:00

Post autor: maciek1982 »

Mnie sie wydaje, z własnego doświadczenia, że co ma być to bedzie. Niektorych walka o dziecko zbliża a niekiedy oddala. Nie wiem od czego to zależy ale dla mnie niepewność jest najgorsza. Ja wolałbym wiedzieć czy coś bedzie czy nie, niż żyć w ciągłej niepewności. Dlatego cieszę się, że ja wiedziałem na czym stoje od początku. No ale pozytywne myślenie jest najważniejsze.
Awatar użytkownika
marysiak
Posty: 1465
Rejestracja: 30 maja 2008 00:00

Post autor: marysiak »

wokoło mnie same dzieci.....
czasem wychodzę do łazienki, albo wsiadam do samochodu jdę przed siebie i krzyczę z bólu i bezsilności...........

siostra mojego m ma rocznego syna i całe dnie przesiaduje z nim w domu w którym mieszkamy (z tesciami)... wiem, że maja prawo do radosci i rozumiem jak bardzo sie cieszą , ale mam dosyć tego ciagłego ćwiergolenia: mój wnusio, zostań wnusiu bo bez Ciebie nie ma życie, przyjedź wnusiu bo bez Ciebie tak smutno, on jest taki mądry, on jest taki ładny, zaśpiewaj z dziadkiem, potańcz z babunią.......

mam dosyć, nie mogę twego słuchać, pęka mi serce, wariuję i popadam w obłęd....

niech nikt mi nie mówi, że życie bez dziecka ma sens...

bez dziecka jestem nic nie wartym człowiekiem, mało atrakcyjnym, pustym, beznadziejnym dla innych, ale przede wszystkim beznadziejnym dla samej siebie.....
starania od lipca 2006
zwyciestwo nad hiperprolaktynemią
kiepskie nasienie...OAT
pierwsze IUI- 26.10.08- ciąży brak....
drugie IUI-29,30.11.08- ciąży brak....
OM-02.05.2010- TP- ok 9.02.2011
Awatar użytkownika
anonymouse_30738
Posty: 60
Rejestracja: 03 sty 2008 01:00

Post autor: anonymouse_30738 »

treść postu usunięta na
prośbę użytkownika
Awatar użytkownika
Hubertus
Posty: 127
Rejestracja: 20 lut 2008 01:00

Post autor: Hubertus »

Ana15 pisze:Mam 34 lata, dwoje dzieci, męża i przeżycia z ostatnich 13 lat, które uniemożliwiają mi cieszenie się tym co mam.
podczytywałam Was czasem. Jestem w podobnym wieku, i po takich przejściach jak Ty Ana15. Tyle, że usunięto mi macicę, a nie jajowody. Teraz mam dwoje dzieci. Zgadzam się, lata starań i straty nadziei na ciążę, sa koszmarem możliwym do opisania wyłącznie przez osoby, ktore przez to przeszły.
Jednak tak trudno mi uwierzyć w Twoje zdanie, które zacytowałam! chcesz powiedziec, że dzieci nie wynagradzają Ci lat cierpień?
Napisałaś UNIEMOŻLIWIAJĄ? Przecież dzieci będą czuły, że nie jesteś szczęśliwa...
Przepraszam za bezpośredniość, ale warto dać cierpiącym kobietom nadzieję, że wraz z adopcją, stare rzeczy mogą iść w niepamięć.
Jeśli któraś z dziewczyn tego wątku kiedys zajdzie w ciążę i urodzi, to mam nadzieję, nie powie, że lata cierpień uniemozliwiły jej radość z narodzenia malucha.
to co napisałaś, jest jedną z nasmutniejszych rzeczy, jakie przeczytałam na NB. Jeśli faktycznie masz taki problem, to może warto z kimś porozmawiać.
CUD :-) Jedna prośba - dwa Szczęścia
Awatar użytkownika
anonymouse_30738
Posty: 60
Rejestracja: 03 sty 2008 01:00

Post autor: anonymouse_30738 »

treść postu usunięta na
prośbę użytkownika
Awatar użytkownika
Hubertus
Posty: 127
Rejestracja: 20 lut 2008 01:00

Post autor: Hubertus »

Ana15, to moze ja Cię pocieszę :-) bo jednak wydaje mi się, że z bezpłodnością z czasem można zyc, nie zauważając jej, choć gdyby mi to ktoś powiedział 5 lat temu, to wykrzyczałabym mu że jest idiotą! Choć nikt nie da nam o tym zapomnieć, bo na każdym kroku jak chwalą moje ADOPTOWANE dzieci, jak ludzie silą się na komplementy, w stylu: " a jednak są do Pani podobne" to w dobrej wierze przypominają o tym, że nie urodziłam dziecka ;-) Podobnie jak lekarz, który bardziej stara się przy badaniu, jak robi i tłumaczy więcej niż innym rodzicom, też uświadamia mi, że nie rodziłam.
Natomiast z czystym sumieniem dziś mogę stwierdzić, że tak mi spowszedniała ta bezpłodność, że na codzien nie istnieje jako problem.
Wykorzystuję pełną parą te ludzkie rady, zdwojone starania i zbierane tonami ubranka dla moich dzieci (sierotek ;-) :-) Ważne, że ludzie chcą dobrze dla mnie i moich dzieci.
Moim zdaniem jeśli chodzi o leczenie, to trzeba walczyć, nie zawsze po to żeby wygrać, ale po to, żeby się nie poddać. Żeby móc powiedzieć kiedys, że zrobiłam wszystko co było w mojej mocy, a potem wybrałam inną drogę.
Moja moc skończyła się po niecałych 3 latach, przed proponowanym włożeniem zarodka w inny brzuch.
Ważne, żeby przez depresję nie przegapić momentu, w którym warto zrobić cos innego.
próbowalam obkurczania guzów, wywołania klimakterium, ziołolecznictwa, medycyny chńskiej, refleksoterapii... mało nie zwariowałam.
U was też musi kiedyś nastąpic moment, w którym powiecie "niech to szlag" i chyba wberw pozorom odczujecie wielką ulgę albo będziecie w ciąży :-) :-) czego Wam życzę najbardziej :-)
Mocno mocno mocno Was przytulam, trzymajcie się Kochane :glaszcze
CUD :-) Jedna prośba - dwa Szczęścia
Awatar użytkownika
anonymouse_30738
Posty: 60
Rejestracja: 03 sty 2008 01:00

Post autor: anonymouse_30738 »

treść postu usunięta na
prośbę użytkownika
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Muszę o tym porozmawiać”