Witaj,
dziękuję bardzo za tak piękne słowa skierowane do mojej skromnej osoby

.
Już tak dawno nie zaglądałam na forum, iż bardzo zaskoczyło mnie to, że ktoś jeszcze przeczytał moją historię życia. Jestem żywym przykładem na to, że nie więzy krwi są najważniejsze w relacjach z ludźmi, ale wspólnie przeżywane chwile, te dobre i te złe, i poczucie, że się jest w pełni akceptowanym przez swoich najbliższych. Ja miałam wielkie szczęście mając tak wspaniałych Rodziców. I choć wiem, że nie jestem ich "z krwi i kości", to nie wyobrażam sobie innych Rodziców. Nie czuję też wewnętrznej potrzeby szukania korzeni, gdyż te nowe, które zapuściłam są dla mnie bezcenne. Proszę się nie zamartwiać tym, jak będą się układać Państwa relacje z Waszym dzieciaczkiem. Miłość i wzajemny szacunek są trwałymi fundamentami, które nie są w stanie zburzyć żadne zawieruchy życia. Ja cały czas zastanawiam się nad tym, jakbym zareagowała na fakt mojej adopcji, gdybym dowiedziała się o tym fakcie będąc dzieckiem. Jako osoba bardzo wrażliwa z natury (być może miały na to wpływ traumatyczne przeżycia z okresu niemowlęctwa lub wczesnego dzieciństwa - nie wiem kiedy i w jakich okolicznościach znalazłam się w domu dziecka) przeżywałabym ten fakt bardzo mocno. Jednak będąc równocześnie dzieckiem skrytym, tłamsiłabym w sobie żal do rodziców biologicznych o to, że mnie porzucili/nie chcieli. Patrząc na swoje życie z perspektywy czasu wiem jedno. To co się nam przydarza we wczesnym dzieciństwie, ma kolosalny wpływ na nasze późniejsze życie - nasze wybory i sposób radzenia sobie z przeciwnościami losu. Pomimo wielkiej i bezgranicznej miłości moich Rodziców, byłam dzieckiem z jednej strony otwartym i ciekawym świata, z drugiej zaś niepewnym siebie, o poczuciu niskiej wartości. Do tej pory jest we mnie jakaś dychotomia, niespójność, która czyni moje życie dość skomplikowanym przede wszystkim dla samej siebie. Z perspektywy czterech lat od pamiętnego dnia, mogę powiedzieć, że bardziej umiem walczyć o siebie, swoje tu i teraz. Patrząc wstecz na swoje wybory wiem, że na niektórych z nich ciążyła "mroczna przeszłość", o której wtedy nic nie wiedziałam.
Ale się rozpisałam

)).
Pozdrawiam serdecznie.
Mermaid