trudność w zmobilizowaniu się do... szarej codzienności

Archiwum forów "muszę o tym porozmawiać"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Kicia79
Posty: 5426
Rejestracja: 02 lip 2008 00:00

Post autor: Kicia79 »

Dziewczyny wszystkie macie rację...
Ja też czuję, że wszystko jest bez sensu, brak mi motywacji do czegokolwiek, mam dość lekarzy, tego koszmaru z tzw. leczeniem, w zeszłym tygodniu byłam 5 razy u lekarza, wydałam majątek bo miałam IUI, ponieważ to już trzecia nie wiem co się stanie jeśli za dwa tygodnie nie ujrzę dwóch kresek...
tak bardzo chcę, wmawiam sobie, że teraz musi się udać, bo w końcu do trzech razy sztuka, tak bardzo boję się rozczarowania...
staram się 3 rok...
trzymajcie się szczególnie w święta, bo to też bardzo trudny czas gdy wszyscy pytaja o dziecko...
Awatar użytkownika
quassi
Posty: 4579
Rejestracja: 04 kwie 2009 00:00

Post autor: quassi »

funda pisze:Jeśli ktoś jest tak płytki, żeby się na mnie o to obrażać... trudno.
Uważam, że ludzie na poziomie i z minimalną choć empatią zrozumieją.
Ja też staram się wychodzić z założenia, że empatia działa w obie strony - jeśli ktoś chciałby, żebym się z nim cieszyła jego szczęściem, to ja mam prawo oczekiwać nie tyle pocieszenia w smutku, ile przynajmniej niesprawiania mi dodatkowego bólu. Nie życzę nikomu tego, przez co już przeszliśmy ani tego, co być może jeszcze przejść będziemy musieli. Są osoby, za które naprawdę trzymam kciuki, bo wiem, że doceniają to, co im dało życie, bo starają się być dobrymi rodzicami i ludźmi w ogóle... Natomiast nie zmieni się to, że jest mi przykro, bo wtedy kiedy my zaczynaliśmy nasze starania o dzidziusia, oni często nawet nie byli w obecnych związkach, nie mówiąc już o chęci zakładaniu rodziny. I właśnie ta niesprawiedliwość jest nie do zniesienia.
Awatar użytkownika
Klaudia29
Posty: 413
Rejestracja: 21 paź 2008 00:00

Post autor: Klaudia29 »

Quassi - podpisuję się pod tym, co napisałaś obiema rękami i nogami. Nic dodać, nic ująć. Niesprawiedliwość, o której piszesz, to właśnie jedna z najgorszych rzeczy do zniesienia dla mnie. Też mam znajomych, którzy dużo krócej są w związkach niż ja z mężem. Jak my braliśmy ślub, to oni dopiero zaczynali znajomość, a dziecko to im w ogóle w głowie nie było, a teraz jest tak, że oni już mają roczne dzieci lub właśnie rodzą, a ja mam WIELKIE NIC, mój brzuch pusty jak bęben, zapłodnionego jaja to na oczy nie widział:-(
Awatar użytkownika
Kreciolek
Posty: 993
Rejestracja: 05 maja 2006 00:00

Post autor: Kreciolek »

Klaudia :(
dokładnie tak!
Moje wszystkie koleżanki, które brały ślub po mnie juz dawno cieszą się dziećmi a ja?
Dlatego nawet nie mam ochoty na kontakt z nimi.
Awatar użytkownika
Klaudia29
Posty: 413
Rejestracja: 21 paź 2008 00:00

Post autor: Klaudia29 »

Kręciołek, ja właśnie chyba z tego rozmyślania, że ktoś ma dzieci, a ja nie to nie mogłam się zmobilizować do radosnego przeżywania Świąt. W Wielaknoc cierpiałam, płakałam, kłóciłam się z mężem i ogólnie było do du...y.Nic nie przygotowywałam na Swięta, wszystko zrobiła moja teściowa. Nawet nie chciałoby mi się nic robić.Jakiś kiepski nastrój miałam.
W Boże Narodzenie czułam się świetnie. Rozpierała mnie energia i dobry nastrój. A teraz nie wiem, co mnie naszło....
Pyskus
Posty: 11399
Rejestracja: 17 cze 2008 00:00

Post autor: Pyskus »

kolorowa_pisanka twój wątek doskonale oddaje także moje odczucia. O dziecko staramy się od 2 lat, od tego czasu kompletnie straciłam zainteresowanie swoją pracą, którą dotychczas uwielbiałam. Nie mogę zmobilizować się do pracy, całe dnie spędzam na zabijaniu czasu w internecie i na ukrywaniu tego przed innymi. Nie mogę się doczekać aby wreszcie stąd wyjść, a jednocześnie zostaję w pracy dłużej, aby ukryć mój brak zaangażowania. Wszystkie moje myśli są skierowane tylko na na to aby mieć dziecko. Boję się że ktoś się dowie o moim lenistwie i braku zaangażowania, że stracę pracę, a jednocześnie nie jestem się w stanie zmobilizować. Czasem się zastanawiam czy chcę mieć dziecko aby uciec z tej pracy, czy uciekam myślami z pracy bo chcę mieć dziecko. Najgorsze jest to, że po takim dniu spędzonym na pierdołach, czuję się bardzo źle, wiem że zmarnowałam cały dzień.
10.03.10 Matylda

22.02.12 Staś
Awatar użytkownika
kolorowa_pisanka
Posty: 138
Rejestracja: 10 lis 2008 01:00

Post autor: kolorowa_pisanka »

8O Nie spodziewałam się, że aż tyle osób podziela mój nastrój zw. z niechęcią do pracy i trudnoscią w zmobilizowaniu się do wysiłku zawodowego. A to jestem zaskoczona.

Pyskus, myślałam również o tym, co poruszyłaś w swojej wypowiedzi: czy chcę mieć dziecko aby uciec z tej pracy, czy uciekam myślami z pracy bo chcę mieć dziecko.

Myślałam o tym, w jaki sposób mówiły o swoim 'momencie na macierzyństwo' moje koleżanki, kuzynki. Najpierw było u nich życie zawodowe, niekoniecznie kariera: trochę popracowały, czasami zmieniały pacę na lepszą a stanowisko na ciekawsze, urządzały swoje 'gniazdko' domowe. A potem nagle przychodził czas stabilizacji, czy też bardziej POCZUCIE STABILIZACJI. Niektóre może odczuwają stagnację, szukają w macierzyństwie odmiany... Myślę, ze wiele z nich poczuło, że chce mieć dziecko. Ale nie słyszałam "mam potzrebę macierzyństwa", usłyszałam coś w podobnym tonie od zaledwie dwóch koleżanek. Pozostałe dziewczyny mówiły: "aaa... teraz czas na dziecko, bo jest dobry moment, w pracy mam na razie spokój, nic się nie dzieje, mam ochotę od tego odpocząć". I po prostu szły odpocząć od życia zawodowego. Nie zastanawiam się czy to dobrze czy źle, ale boli swiadomość, że ktoś może się czuć 'przynudzony codzienną rutyną', postanawia że rutynę odmieni ciąża i w tę ciąże po prostu zachodzi.

Nie wiem czy te wypowiedzi odzwierciedlały ich prawdziwe odczucia i przemyślenia, ale na poziomie deklaracji potzreba macierzyństwa bywała określana przez dziewczyny jako potzreba zrobienia sobie przerwy. Powaliła mnie kiedyś wypowiedź, ze w urlopie macierzyńskim najfajniejsze były nie tyle chwile spędzone na obserwacji jak dziecko się zmienia, ale raczej to, że "było spokojnie, na wszytsko był czas i nie trzeba było chodzić do pracy". Widzę, ze istnieją ludzie decydujący się na dziecko bez głębszej refleksji: bo już czas zmienić małżeństwo w rodzinę, bo nic się nie dzieje i trzeba coś z tym życiem zrobić.
Może i w tym gronie bywały takie motywacje. Nie ma w nich niczego złego, uważam, bo i z takiej motywacji rodzi się miłośc. Myślę jednak, że kiedy życie nas doświadcza niepłodnością, zaczynamy swoją potzrebę macirzyństwa lepiej rozumieć, to zaczyna być potzreba świadoma.

Ja odczuwam raczej potzrebę ograniczenia wszechświata do małej istotki, którą kocham dlatego że jest i która kocha mnie tylko dlatego, że jestem. Mam potrzebę zostawienia pracy gdzieś na bocznym torze, ale nie dlatego, ze praca mnie męczy, ale dlatego, ze mam teraz zupełnie inne potrzeby. Myślę, ze praca męczy mnie dlatego, ze rozmija się z moimi potrzebami. Dysonans. Sprzeczność. To, co mam, a mam naprawdę wiele, nie jest niestety tym czego pragnę najbardziej.
Któraś z Was zauważyła, że nie pragniemy tak samo domu czy samochodu, jeśli ktoś go ma, a my nie możemy. Myślę, ze dlatego, ze potrzeba macierzyństwa nie jest potrzebą posiadania , do czego dośc bezczelnie próbowali ją sprowadzić niektórzy panowie w sutannach (nie chciałabym tutaj urazić prawdziwych księży, wykazujących się delikatnością a nie buractwem). Nie pragnie się dziecka w taki sposób jak domu czy samochodu. To głód, coś bardzo pierwotnego, puste wnętrze, duchowy nieurodzaj, dławienie w gardle, bezpańska czułość, coś bardzo głębokiego i bardzo bolesnego. Ja to tak odczuwam.
Zatem mogę trafić szóstkę w Totka. I co? I nic. nie potzrebuję milionów. Potrzebuję być mamą...
"Wariaci, podobnie jak dzieci, nie dają za wygraną, dopóki ich życzenie nie zostanie spełnione." Paulo Coelho
Awatar użytkownika
Klaudia29
Posty: 413
Rejestracja: 21 paź 2008 00:00

Post autor: Klaudia29 »

kolorowa_pisanka pisze:Któraś z Was zauważyła, że nie pragniemy tak samo domu czy samochodu, jeśli ktoś go ma, a my nie możemy. Myślę, ze dlatego, ze potrzeba macierzyństwa nie jest potrzebą posiadania , do czego dośc bezczelnie próbowali ją sprowadzić niektórzy panowie w sutannach (nie chciałabym tutaj urazić prawdziwych księży, wykazujących się delikatnością a nie buractwem). Nie pragnie się dziecka w taki sposób jak domu czy samochodu. To głód, coś bardzo pierwotnego, puste wnętrze, duchowy nieurodzaj, dławienie w gardle, bezpańska czułość, coś bardzo głębokiego i bardzo bolesnego. Ja to tak odczuwam.
Pisanko, właśnie to jest to sedno sprawy, odpowiedź,dlaczego tak trudno normalnie żyć, nie mogąc miec dziecka.
Dziewczyny, musimy być silne, choć czasem jest bardzo trudno. Musimy zebrać wszystkie siły, by jakoś to przetrwać. Piszę to mając prawie łzy w oczach......

Dodane po: 2 minutach:
kolorowa_pisanka pisze:Zatem mogę trafić szóstkę w Totka. I co? I nic. nie potzrebuję milionów. Potrzebuję być mamą...
Tu też się podpiszę. Dosłownie oddałabym kumuś całą wygraną w totka, gdybym w zamian zaszła w ciążę.
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Za każdym razem, kiedy słyszę jak wspaniałe mam życie, możliwości rozwoju odpowiadam bez namysłu - oddam Ci to wszystko w zamian za możliwość przytulenia mojego dziecka.
Kiedyś moja koleżanka próbowała mnie przekonać, że mi zazdrości. Potem urodziła synka. Nigdy więcej nie padło z Jej ust słowo na temat zazdrości wobec mnie.
A ja zazdroszczę Jej nieustannie. I nie chce mi się nic. Bo po co?
Awatar użytkownika
Klaudia29
Posty: 413
Rejestracja: 21 paź 2008 00:00

Post autor: Klaudia29 »

Funda, ja mam teraz po tych Świętach taki straszny nastrój, że nie wiem, co robić. Nie było konkretnego powodu, żebym się tak zdołowała, a jednak wysiadam psychicznie.Jakaś taka niechęć, ból i smutek bez powodu mnie ogarnęły. Byle impuls, a mi się na płacz zbiera. Mąż mi zwrócił uwagę, że zrobiłam niedobrą sałatkę, a ja zaraz się zdołowałam, popłakałam i stwierdziłam, że mój mąż nie ma dla mnie zrozumienia. Jak jakaś idiotka. Za grubo się ubrałam na dwór na spacer i mąż mi mówi podczas spaceru, że mam się rozpiąć, bo wszyscy w krótkich rękawach chodzą i dziwnie wyglądam w tym zapiętympłaszczu, to się obraziłam, powiedziałam, że wracamy do domu, po czym oddaliłam się od niego i pobiegłam sama, zrozpaczona do domu. Co się ze mną dzieje ? Do tego w ogóle nie mam ochoty na seks, wszystko mi obojętne, wstaję rano i mówię sobie, znów cholerny, straszny dzień i trzeba zajmowac się jakimiś pierdołami, na które w ogóle nie mam chęci.Mąż się pyta, co ze mną, dlaczego wciąż chodzę zrezygnowana i smutna, jakby nieobecna, a ja nie wiem, co mu powiedzieć, bo sama nie wiem, co jest. On też ma mnie pewnie dość, mam wyrzuty, że go zaniedbuję, że musi patrzeć na ten obraz nędzy i rozpaczy. Kurczę, muszę się pozbierać !
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Klaudia29, czasem tak po prostu jest. Moja teoria jest taka, że nasza psychika jest jak struna gitary. To, co się dzieje, brak dziecka, to coś, co tę strunę nieustannie naciąga. I potem wystarczy cokolwiek, bzdura mała, struna pęka :( Wszystko ma swoją wytrzymałość, a my nie jesteśmy ze stali przecież. "Branie się w garść" nie zawsze działa, bo to kolejne naciąganie struny. Czasem lepiej sobie odpuścić, pozwolić sobie na płacz, rozpacz, na bycie nieobecną. Czasem lepiej powiedzieć bliskim "wybacz, kochany, ale nie jestem w stanie teraz z siebie nic dawać, muszę odpocząć i nabrać sił, daj mi czas". Im więcej od siebie będziesz wymagać, tym będzie Ci trudniej. Nie musisz być dzielna, zawsze uśmiechnięta, zorganizowana. Masz prawo być przez jakiś czas rozmemłana, nieogarnięta, zapłakana. Bądź dla siebie dobra. Zrób coś tylko dla siebie. Obojętnie czy to wizyta u kosmetyczki, czy zakupy, czy dzień łażenia w szlafroku po mieszkaniu, a może wypisywanie swoich emocji. Daj sobie luz. Dołek minie i będzie lepiej. Uwierz, praktykuję to od 7 lat ;) Buziaki.
Pyskus
Posty: 11399
Rejestracja: 17 cze 2008 00:00

Post autor: Pyskus »

kolorowa_pisanka pisze:To głód, coś bardzo pierwotnego, puste wnętrze, duchowy nieurodzaj, dławienie w gardle, bezpańska czułość, coś bardzo głębokiego i bardzo bolesnego. Ja to tak odczuwam.
kolorowa_pisanka bliskie jest mi poczucie pustki i braku sensu w życiu. Też mam bardzo wiele - kochanego i kochającego męża, ładny dom, pracę która kiedyś bardzo mnie pochłaniała i przynosi niezły dochód, znajomych, imprezy, wyjazdy. A jednak czegoś mi brak.
10.03.10 Matylda

22.02.12 Staś
Awatar użytkownika
Kreciolek
Posty: 993
Rejestracja: 05 maja 2006 00:00

Post autor: Kreciolek »

Kolorowa-pisanka, znowu napisałas identycznie tak jak czuję... :o
Awatar użytkownika
kolorowa_pisanka
Posty: 138
Rejestracja: 10 lis 2008 01:00

Post autor: kolorowa_pisanka »

Kreciolek pisze:Kolorowa-pisanka, znowu napisałas identycznie tak jak czuję... :o

Kreciolek, może ja jestem twoje alter-ego? ;-)

kolorowa
"Wariaci, podobnie jak dzieci, nie dają za wygraną, dopóki ich życzenie nie zostanie spełnione." Paulo Coelho
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Muszę o tym porozmawiać”