presja rodziny i znajomych

Pamiętaj że nie jesteś sam w walce z niepłodnoscią! Na tym podforum piszemy o targajacych nami uczuciach. O naszych największych radościach i ogromnych smutkach. Staramy się sobie wzajemnie pomóc, a przez to pomagamy także samemu sobie.

Moderator: Moderatorzy Muszę o tym porozmawić

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
quassi
Posty: 4579
Rejestracja: 04 kwie 2009 00:00

Post autor: quassi »

I tu się nie zgodzę... My jesteśmy małżeństwem ponad pięć lat, a dzieci ani widu ani słychu. I tak byłby to powód do plotek lub żartów, tym większy jeśli chowalibyśmy przysłowiową głowę w piasek. Dlatego nie robimy z naszym problemów wielkiej tajemnicy - oczywiście nie rozpowiadamy dookoła i o wszystkim, są rzeczy o których wiedzą wyłącznie najbliżsi (np. straty maluszków), a z tych bardziej intymnych (chociażby przebieg leczenia) nie spowiadamy się nikomu, bo to wyłącznie nasza sprawa. Generalnie jednak na wścibskie pytania typu "a rodzina się nie powiększa?" odpowiadamy zgodnie z prawdą, że bardzo byśmy chcieli, ale na razie niestety nie. Na złośliwości czasem nie mam odpowiedzi, choć nie doświadczam ich znowu aż tak dużo i jeśli już to od przypadkowych osób. Uważam, że robienie wielkiego halo wokół niepłodności powoduje, że sami robimy z tego temat tabu i powielamy pewien schemat myślenia, a przecież to nie nasza wina! I zrozumienie tego to pierwszy krok do pogodzenia się z faktem, że jest to choroba. Moim zdaniem wiedzę o naszych problemach lub brak tej wiedzy należy dozować w zależności od relacji, stopnia zaufania, bliskości, itp. Są przecież osoby, którym informacje o naszych życiowych planach i perypetiach nie są do szczęścia potrzebne, ale nie wyobrażam sobie dusić w sobie całego żalu, frustracji i nie mieć w nikim więcej oparcia - w końcu ile można dręczyć męża ;) Dlatego ragazza sugerowałabym Ci zwierzyć się z Waszych problemów przynajmniej jednej osobie - mamie? siostrze? przyjaciółce? Jeśli będziesz gotowa, może powiesz komuś jeszcze. wiem, że ludzie czasem potrafią zdołować swoją bezmyślnością i brakiem taktu, ale są również tacy, którzy nawet jeśli nie zrozumieją, to przynajmniej dodadzą otuchy.
6 lat starań... (*)5tc (*)7tc (*)10tc (*)7tc :cry2:
26dpt-są :love: :love: 13.07.2012-35t4d córeczki!
Awatar użytkownika
Kreciolek
Posty: 993
Rejestracja: 05 maja 2006 00:00

Post autor: Kreciolek »

popieram Quassi, to najlepsza strategia.
Niepłodnośc to nie powód do wstydu a przynajmniej nam będzie lżej, że nie dusimy tego w sobie.
I ludziom też się buzię zamknie. Owszem, mogą plotkować, domniemywać dlaczego itp. ale możemy im zamknąć usta gdy będą zadawali takie właśnie pytania albo rzucali głupie teksty.
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

quassi pisze: Uważam, że robienie wielkiego halo wokół niepłodności powoduje, że sami robimy z tego temat tabu i powielamy pewien schemat myślenia, a przecież to nie nasza wina! I zrozumienie tego to pierwszy krok do pogodzenia się z faktem, że jest to choroba.

zgadzam się - święte słowa, niepłodność jest chorobą, taką samą jak wszystkie inne, tylko związaną ze sferą intymną i z najbardziej związanymi ze świętością, tabu, instynktami odruchami człowieka...

Dodane po: 1 minucie:

Kreciolek ja raz zamknęłam usta dociekliwej osobie mówiąc że gdyby była na tyle mądra za jaką się uważa pytania o te sprawy by nie postawiła....
Awatar użytkownika
Kreciolek
Posty: 993
Rejestracja: 05 maja 2006 00:00

Post autor: Kreciolek »

Envie pisze:Kreciolek ja raz zamknęłam usta dociekliwej osobie mówiąc że gdyby była na tyle mądra za jaką się uważa pytania o te sprawy by nie postawiła....
i słusznie. Jak widac to działa.
Awatar użytkownika
ragazza
Posty: 5
Rejestracja: 26 sie 2009 00:00

Post autor: ragazza »

Dziewczyny, dziękuję za odzew. Przeczytałam także wiele innych wypowiedzi na Forum Bociana i pozwoliłam sobie wysnuć małą teorię. Otóż chęć ujawnienia się z problemem niepłodności rośnie wprost proporcjonalnie do czasu oczekiwania na upragnione potomstwo. Zanim jesteśmy na wcześniejszym etapie starań (powiedzmy rok, dwa) to silnie przeżywamy bunt przeciwko wtrącaniu się obcych w nasze sprawy intymne - a mówiąc dosadnie - seksualne, ginekologiczne tp. Jednocześnie żywimy cichą nadzieję, że brak ciąży jest wynikiem czystego przypadku, że mieścimy się w jakiejś średniej statystycznej oraz że za miesiąc, góra dwa - pokażą się magiczne dwie kreski. Potrzeba odtajnienia problemu pojawia się, gdy w końcu zaczynamy sobie uświadamiać, że brak ciąży wiąże się z poważną dysfunkcją organizmu, wręcz chorobą. Powaga sytuacji odbiera nam też ochotę na dowcipne riposty czy przekomarzanie się z rozmówcą. Oczywiście udzielenie szczerej odpowiedzi nie zawsze zamyka usta ciekawskim, ale wolimy to niż ciągłe udawanie, że wszystko jest w porządku. Do szczerości każda z nas dojrzewa w swoim indywidualnym tempie.
P.S. Teoryjka powyższa pewnie wyda się niektórym banalna, ale cóż..to taka moja forma autoterapii;)
Awatar użytkownika
nanak
Posty: 3244
Rejestracja: 03 kwie 2009 00:00

Post autor: nanak »

A u nas jest tak, że ja chętnie odpowiedziałabym że mamy problem...
Ale mój mąż się boi, że szwagier zacznie nam docinać (ma dwoje dzieci, bezproblemowo) i się przez to pokłócimy (tj. my z rodziną)...
Ja męża rozumiem i szanuję to, więc nic nie mówię. Ale zapowiedziałam już, że jak jeszcze raz usłyszę jakąś złośliwość w temacie starań... to odpowiem taką samą. I o dziwo od kilku miesięcy cicho sza, nikt nic nie mówi. I jest w miarę dobrze.

Pozdrawiam!
[size=70][color=#408040][8 lat oczekiwania na nasze Bąbelki]
[b][url=http://www.suwaczki.com/tickers/nzjd3e3kiwien4lr.png]Gagatki kochane[/url] :kciukiII:[/b][/color]

nanka30, Cola, Martikaa :bigok:[/size]

[siepomaga][/siepomaga]
Awatar użytkownika
Karolinka84
Posty: 1196
Rejestracja: 31 maja 2009 00:00

Post autor: Karolinka84 »

ragazza chyba masz rację, na początku naszych starań "żartowałam" sobie, że niedługo będę w ciąży... po kilkunastu miesiącach zaczęłam mówić, że przerwaliśmy starania, bo M teraz rozkręca się w pracy, a ja kończę studia. Teraz, po dwóch latach bliskim znajomym, przyjaciołom i rodzinie powiedziałam prawdę i... poczułam się lepiej. Wiem, że mam ich wsparcie psychiczne, życzliwie pytają mnie jak wyniki leczenia, pocieszają, wierzą, że się uda dużo bardziej ode mnie, co przyprawia mi na buzi uśmiech :) z mniejszym problemem przytulam i całuję maleństwo mojej przyjaciółki, ale to wszystko jest tylko dla nich, żeby wiedzieli, że daję radę. A w środku? pustka, cierpienie te wszystkie uczucia, których nie da opisać się słowami, a które tak dobrze znacie, dziewczyny. Może ktoś pomyśli, że 2 lata starań to mało, ale ja całe życie pragnę, aby być mamą! Ale wcześniej myślałam, że jestem rozsądna biorąc tabletki przez 6 lat i w duszy współczułam koleżankom, które powpadały i nie radzą sobie finansowo. A teraz? One może nie mają dużo pieniędzy, ale mają największe szczęście świata jakim jest dziecko, a ja... stać mnie na butelkę dobrego wina... niestety ostatnio- codziennie...
starania 2,5roku,1IUI-Arian ur.14.09.10 :love:

09.13- IUI :(
11.13- Aniołek 6tc [*]
diagnoza- depresja- leczenie ponad rok i...
Naturalny cud :D
Laura ur.12.08.2015 :love:


synuś
Awatar użytkownika
malutka83
Posty: 3
Rejestracja: 16 paź 2009 00:00

Post autor: malutka83 »

Wiem, że kazdy z nas jest inny, ale mi duzo pomogło gdy powiedziałam o naszych problemach najbliższemu otoczeniu. O tym, że się staramy wiedziały od początku mama i siostra. Oczywiście myślałam,że to kwestia 2- 3 miesięczy więc na pytania zznajomych odpowiadałam że może wkrótce nasza rodzina sie powiększy. Minął rok a ja nadal nie byłam w ciąży. Zczelismy unikac tych bardziej złośliwych znajomych, na pytania odpowiadałam milczeniem. Powoli nie dawałam sobie rady z tą męczącą mnie tajemnicą. O wszytkim powiedziała teściowej, która nie miała pojęcia o naszych problemach i odtąd zaczęła mnie wspierac, bratu i reszczei najbliższej rodziny.
Los tak zdecydował, że wtedy gdy zdecydowałam się otworzyc i zdjąc ciężar z serca - byłam juz w ciązy :D Może to powiedzenie głośno o naszych problemach zdjęło ze mnie ciężar psychiczny jaki nosiłam, nie musiałam chowac łęz w poduszce tylko zwyczajnie rozpłakałam się przed bliskimi. Od razu poczułam się lżej.
Mam w pracy koleżankę, która ciągle męczyła mnie pytaniami o ciąże. Jak jadałm coś nowego czy nietypowego w pracy od razu mnie pytałam czy nie jstem przypadkiem w ciąży. Zawsze kulturalnie odpowiadałam jej że nie. Kiedyś nawet zaczęła mnie ostrzgac zebym w przyszłym roku nie "zaszła jej w ciążę" bo ona Zajmuje przyszły rok na ciążę i urlop macierzyński. Tak mnie to zabolało ze nie byłam w stanie jej nic powiedziec. Minęło kilka tygodni a ja jestem w ciązy a ona dostała wypowiedzenie umowy o pracę. Przynajmniej teraz nie skomplikuje jej zycia idąc na urlop macierzyński :wink:
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Ja tez odpowiadam , że bardzo chcemy ale na razie się nie udaje , bez wchodzenia w szczegóły leczenia itp. Jeden raz spotkałam się ze złośliwością i nie wiedziałam jak zareagować. Myślę , ze z czasem się wyrobię w ciętych ripostach. Nie czuję się gorsza przez to , że nie mam dzieci.
Awatar użytkownika
aniabb
Posty: 617
Rejestracja: 17 kwie 2009 00:00

Re: presja rodziny i znajomych

Post autor: aniabb »

Odświeżę temat.

Mnie irytują komentarze "a ty co, rośnie coś?!" na co nauczyłam się odpowiadać "na razie nie, ale ja już przygotowuję miejsce". No i co, że mój brzusio zrobił się krągły...

Wiele osób powinno wiedzieć, że się staramy, szczególnie jedna koleżanka mnie złości. Mówiłam przy niej wielokrotnie, że się staramy, albo kupowałam raz test ciążowy, pełna nadziei... Zaszła w ciążę taką nie do końca planowaną - tzn. zaczęli starania, ale liczyła na kilka miesięcy spokoju a tu bach - w pierwszym podejściu (SZCZĘŚCIARA!!!). No i teraz komentarze, że jej synuś nie będzie miał się z kim bawić, albo że musimy ich dogonić...

Wiem, że jest mnóstwo osób, które nie zdają sobie sprawy z tego, co czujemy i co się u nas dzieje, ale te, które wiedzą że staramy się długo powinny trochę zastanowić się nad tym, co mówią.
Awatar użytkownika
Gość

Re: presja rodziny i znajomych

Post autor: Gość »

o naszych problemach wie najbliższa rodzina i moje najblizsze koleżanki w pracy. Gdy nie myslelismy jeszcze o dziecku na kąśliwe uwagi czemu jeszcze nie ma dziecka odpowiadałam żartem. Teraz wiedząc o naszej sytuacji postanowiłam nie kryć tego problemu gdy ktoś zapyta czemu po 7 latach nie ma dziecka. Ja nie mam się czego wstydzić, wstydzić powinni sie ci którzy zadają tak niedyskretne pytania. Raz tylko poczułam się naprawdę dotknięta. Gdy kupowałam auto chciałam 5-drzwiowe, mówiłam że jak będzie dziecko to będzie wygodniej. Wtedy staraliśmy się z mężem już od kilku miesiecy bez rezultatów. Mama o tym nie wwiedząc wypaliła że najpierw to może dziecko będę miała a potem myslała jak je do tego auta wsadzić. To mnie zabolało, ale nic jej nie powiedziała, bo nie wiedziałam jeszcze o mojej chorobie. Nie minęły 2 miesiące a juz wiedziałam że wyniki męża nie są rewelacyjne a mnie czeka laparoskopia. Więcej mama już mi nie docinała. Dlatego pomyślałam że więcej nie dam się zranic i wprost będę mówic o mojej chorobie (o mężu nie będę wspominać bo wiem jaki to dla niego drażliwy temat)
effie1980
Posty: 2
Rejestracja: 19 kwie 2010 18:41

Re: presja rodziny i znajomych

Post autor: effie1980 »

A ja załuje, ze o tym powiedziałam. Przez długi czas o tym, ze sie staramy wiedziala tylko moja najblizsza przyjaciółka i nawet jej komentarze mnie denerwowały. Zawsze była przeciwna zeby mąż o tym rozmawiał z przyjaciółmi bo byłam rozczarowana niepowodzeniami i nie chciałam się tym dzielic. Dopiero po poronieniu, kiedy nasze życie troche się poprzewracało powiedzielismy rodzicom i kilkorgu najbliższych przyjaciół. Wydawało nam się, że tak jakoś będzie lepiej....Teraz wiadomosc się rozniosła i we o tym sproro osób. I niby próbują wspierac, ale same wiecie jakie wsparcie otrzymuje się od osób, które nie rozumieją sytuacji. Mam już dosyć komentrzy, że powinnam się wyluzować, nie myśleć o tym, cieszyc się wolnością, dopytywaniem się jak idzie leczenie. Szczerze załuje, że tym się podzieliłam, bo wczesniej były jakies okazjonalne pytanie czy planujemy dzieci i łatwo było je zbyć, że za jakis czas, albo czymś podobnym. Teraz czuje znacznie większe ciśnienie i dużo przykrych dla mnie komentarzy, choci wypowiedzianych z dobrymi zamiarami.
Awatar użytkownika
iwka82
Posty: 25
Rejestracja: 16 lut 2010 01:00

Re: presja rodziny i znajomych

Post autor: iwka82 »

My z mężem powiedzieliśmy o naszych problemach teściowej, ale wyglada na to że mało do niej dociera, że być może nie będzie przez nas babcią :( Ostatnio mieliśmy spotkanie rodzinne na którym była moja szwagierka, która miesiąc temu urodziła córeczkę, teściowa dumna jak paw, obnosiła się z wnusią i za wszelką cenę starała się mi i mężowi wcisnąc ją nam na ręce żebyśmy się przyzwyczajali 8O . Nie potrafiła zrozumieć że takim zachowaniem sprawia nam ogromny ból :cry: Chyba za wcześnie powiedzieliśmy jej o swoich problemach :(
starania od 2008
luty 2010 - laparoskopia - endometrioza
czerwiec 2012 Artemida IUI - :-(
wrzesień 2012 Artemida ICSI - transfer 8A,8B
10.10.2012 13 dtp beta 459 !!! :)
24.10.2012 jest serduszko!
tp.17.06.2013 - czekamy na Ciebie bąbelku
22.06.2013 - Wojtuś jest na świecie :-)
Awatar użytkownika
nanak
Posty: 3244
Rejestracja: 03 kwie 2009 00:00

Re: presja rodziny i znajomych

Post autor: nanak »

Z tym "przyzwyczajaniem", to jeden z tekstów który najbardziej razi. Włącznie z: "powinniście wyluzować". Taka moja opinia... Ech.
[size=70][color=#408040][8 lat oczekiwania na nasze Bąbelki]
[b][url=http://www.suwaczki.com/tickers/nzjd3e3kiwien4lr.png]Gagatki kochane[/url] :kciukiII:[/b][/color]

nanka30, Cola, Martikaa :bigok:[/size]

[siepomaga][/siepomaga]
Awatar użytkownika
KlaraG
Posty: 257
Rejestracja: 06 mar 2007 01:00

Re: presja rodziny i znajomych

Post autor: KlaraG »

nanak i wszystkim wygłaszającym te słowa wydaje się że Amerykę odkryli, my im podziękujemy za zbawienną radę i zajdziemy bo "wyluzowałyśmy". Wtedy mam ochotę powiedzieć"wiesz że jesteś 459 osoba która powiedział mi o tej odkrywczej i nowatorskiej metodzie?"
Szczęście to stan ducha, a nie stan posiadania.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Muszę o tym porozmawiać”