presja rodziny i znajomych

Pamiętaj że nie jesteś sam w walce z niepłodnoscią! Na tym podforum piszemy o targajacych nami uczuciach. O naszych największych radościach i ogromnych smutkach. Staramy się sobie wzajemnie pomóc, a przez to pomagamy także samemu sobie.

Moderator: Moderatorzy Muszę o tym porozmawić

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Klaudia29
Posty: 413
Rejestracja: 21 paź 2008 00:00

Post autor: Klaudia29 »

Kaja, ostatnio przeczytałam taką złotą myśl, że "nadzieja, to więzy, które chronia serce przed pęknięciem".No i właśnie tego chyba pozostaje nam się trzymać - nadziei.
Awatar użytkownika
kaja79
Posty: 101
Rejestracja: 03 lis 2008 01:00

Post autor: kaja79 »

no i tego sie kurczowo trzymam,tylko czasami tak sobie myślę,że chyba za bardzo mam nadzieje i może mi jej zabraknąć w przyszłości.. i boje się też,że psychika sie zablokuje,a na to lekarstwa nie ma. I gadanie typu wyluzuj,nic na siłe jest chore ,bo im dłużej się staramy tym bardziej o tym myślimy i jak jest owulacja to tylko o tym myślę czy się teraz uda i koło się zamyka. A jak człowiek juz przekroczył te magiczne 30 lat to jest jeszcze gorzej bo w koło się słyszy,że pierwsze dziecko to trzeba przed 30 urodzić. Ja przelałam wszystkie uczucia na psa,ktorego kupiliśmy po to,żeby nie było w domu tak pusto,troche pomogło.
Awatar użytkownika
Klaudia29
Posty: 413
Rejestracja: 21 paź 2008 00:00

Post autor: Klaudia29 »

No, jak się słyszy, że pierwsze dziecko powinno być przed 30-stką, to człowiek zaczyna rozmyślać. Ja za pół roku mam 30. Jeszcze pozostaje mi nadzieja, że może jakimś cudem w tym czasie zaciążę.
Tyle że oni tak trąbią o tym wieku, a ile wkoło jest kobiet, co grubo po 30-stce urodziły zdrowe dzieci. Tak że po części myślę, że ta granica wieku jest trochę przesadzona. Że niby co, ja w wieku 30 lat już się starzeję i już ostatnia klamka na dzieci ? Przecież ja się czuję w pełni młoda, dopiero co wyszłam z lat szczenięcych i już mam się na menopauzę szykować ? Bzdura. Trochę wyuzdane statystyki nam próbują wcisnąć.
Awatar użytkownika
kaja79
Posty: 101
Rejestracja: 03 lis 2008 01:00

Post autor: kaja79 »

Klaudia ja tez się czuję młoda, a te wszystkie teksty o tym,że późno teraz się za mąż wychodzi itp to wrr ja uważam,że dobrze,bo ludzie są odpowiedzialni,ja się już wyszalałam nie czuje potrzeby chodzenia na dyskoteki a tacy co maja po 20 lat i dziecko to oni inaczej myślą,chcą szaleć a tu dziecko im przeszkadza i najczęsciej kończy się rozwodem. Rzadko kiedy się takim młodym udaje a już na pewno nie w dzisiejszych czasach gdzie tyle pokus dookoła. A poza tym to ja wcale nie chciałam się najpierw dorobić,bo męża pozanałam jak mialam 25 lat ,slub 27 lat. Więc z kim miałam slub brac w wieku 20 lat?! Czasami myślę ze ludzie są naprawde ograniczeni jak słysze te mądrości. Moja szwagierka rodzila 2 dziecko w wieku 29 lat i powiedziala że się głupio czuła bo byla najstarsza,druga ślub w wieku 27 a za 9 miesiecy dziecko za dwa lata nastepne i kto zrozumie że nie wszyscy tak łatwo mają :( daobrze.że bocian jest,bo to co tu czytam daje mi siłe i niektore teksty jakie tu dziewczyny słyszały to nie moge uwierzyć,ale przynajmniej już wiem czego od ludzi się spodziewac
Awatar użytkownika
aneek
Posty: 2466
Rejestracja: 26 lut 2009 01:00

Post autor: aneek »

to jakieś tylko umowne granica... właściwie jaka to różnica, czy ma się 29, czy 31 jat? albo 30 czy 33? No przez te parę lat aż tak się nie zmieniamy...
Ja po 30 czuję się dojrzalsza, ale i młodsza ciałem :) bo zwyczajnie czując oddech czasu zaczęłam dużo bardziej dbać o siebie...
Awatar użytkownika
Cyan
Posty: 324
Rejestracja: 26 sty 2009 01:00

Post autor: Cyan »

kaja79Klaudia29 mam sąsiadkę właściwie już nie jesr moją sąsiadką,ale do rzeczy.Wszyscy myśleli, że będzie "starą panną".Była po 30-tce(ok.34-35) gdy w końcu ku radości jej mamy zaczęła spotykać się z facetem niestety ponad 10lat starszym no ale trudno tak stwierdziła jej mama.Lepiej późno niż wcale.rak później była ciąża i ślub.Dziś ma skończone 41 lat i prowadzi swojego syna codziennie do przedszkola :)Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt,że to jej pierwsze dziecko.W sumie to też nic dziwnego.

Dodane po: 1 minucie:

moja mama urodziła mnie mając skończone 42lata ale faktem jest, że byłam jej trzecim dzieckiem.I wiecie co miała już rocznego wnuka! :D
Awatar użytkownika
Klaudia29
Posty: 413
Rejestracja: 21 paź 2008 00:00

Post autor: Klaudia29 »

Tak że nie przejmujmy się jakimiś durnymi statystykami. Ja uważam, że lepiej wyjśc za mąż późno, późno mieć dziecko,ale stworzyć świadome, dojrzałe i trwałe małżeństwo i rodzinę, niż lądować "w pieluchach" i na ślubnym kobiercu nie do końca z własnej woli,w bardzo młodym wieku i tęsknić za młodzieńczym życiem oraz mieć wrażenie "udupienia się". Bo mało jest obcnie osób, które tuż po 20-stce świadomie i z premedytacją zdecydowałyby się na ślub i dziecko. Czasy się zmieniają, ludzie później dojrzewają, życie się wydłuża, kobiety są coraz dłużej młode i płodne. Kiedyś kobieta w wieku 40 lat to już dawno babcią była, a teraz się zdarza nie raz, że 1 dziecko dopiero rodzi. A właśnie mądrości próbują nam prawić ludzie "starego pokolenia", kiedy za ich czasów wychodziło się za mąż w wieku 18 lat i rodziło dzieci rok później.
Awatar użytkownika
aneek
Posty: 2466
Rejestracja: 26 lut 2009 01:00

Post autor: aneek »

Klaudia, dokładnie tak jak mówisz! :)
Jak byłam młodsza tak ok 25-27 i większość moich koleżanek właśnie była na etapie ciąż/rodzenia itp ja czułam po prostu ogromną chęć doświadczania życia. Dopiero wtedy mogłam sobie na pewne rzeczy pozwolić, podróżować, eksperymentować, korzystać z życia bez żalu, że macierzyństwo zmusza mnie do dokonywania wyborów. Teraz się "wyszumiałam", ustabilizowałam, spróbowałam co chciałam i mam już ukształtowaną wizję siebie, rodziny. Myślę, że dla mnie właśnie teraz jest super moment na macierzyństwo. Nie przychodzi, ale to już inna sprawa. Ale nie mogę mieć do sobie wyrzutów, że np. nie próbowałam wcześnie. Gdybym została matką 10 lat temu byłabym teraz kimś innym. A moje macierzyństwo byłoby raczej wielką improwizacją :)
Awatar użytkownika
Klaudia29
Posty: 413
Rejestracja: 21 paź 2008 00:00

Post autor: Klaudia29 »

aneek pisze:Jak byłam młodsza tak ok 25-27 i większość moich koleżanek właśnie była na etapie ciąż/rodzenia itp ja czułam po prostu ogromną chęć doświadczania życia. Dopiero wtedy mogłam sobie na pewne rzeczy pozwolić, podróżować, eksperymentować, korzystać z życia bez żalu, że macierzyństwo zmusza mnie do dokonywania wyborów. Teraz się "wyszumiałam", ustabilizowałam, spróbowałam co chciałam i mam już ukształtowaną wizję siebie, rodziny. Myślę, że dla mnie właśnie teraz jest super moment na macierzyństwo.
Miałam i mam to samo. I dokładnie, to że się nie udaje z dzieckiem, to inna sprawa, niezależna od wieku. Koleżanka zaszła w 1 ciążę w wieku 33 lat po 3 miesiącach starań. Inna koleżanka w wieku 30 lat po roku starań. Więc to nie reguła, że w wieku 30 lat to już tylko problemy będą.
Nie wyobrażam sobie macierzyństwa 5 lat wcześniej, gdy miałam 25 lat. Wtedy w głowie było mi właśnie doświadczanie i poznawanie życia, a nie zakładanie rodziny i nie żałuję ani jednej chwili z tego okresu "wyszumienia się". To był właśnie czas na to, teraz jest czas na dzieci, tyle że nie chcą przyjść:-(
Awatar użytkownika
kaja79
Posty: 101
Rejestracja: 03 lis 2008 01:00

Post autor: kaja79 »

a ja po ślubie zaczęłam studia i prawdę mówiąc chciałam sie o dziecko starać dopiero po skończeniu,bo zawsze jestem znerwicowana przed egzaminami i to bardzo i nie chciałam żeby dziecku coś się stało,tak sobie myslałam 3 lata przeleci a potem tylko uroki macierzyństwa i wiecie co się stało.. po pół roku po ślubie przyśniło mi się że jestem w ciąży i jadę rodzić i śnił mi się cały pród wszystko to bylo tak realistyczne i lekarz daje mi dziecko ja je całuje tule,takie sliczne było.. obudziłam się i mówię do męża staramy się o dziecko,no i okazało się,że jest problem i myślę,że to był znak bo gdyby nie ten sen to starcilibysmy 2,5 roku leczenia
Awatar użytkownika
quassi
Posty: 4579
Rejestracja: 04 kwie 2009 00:00

Post autor: quassi »

Klaudia29 pisze:Ja uważam, że lepiej wyjść za mąż późno, późno mieć dziecko, ale stworzyć świadome,
dojrzałe i trwałe małżeństwo i rodzinę (...) Czasy się zmieniają, ludzie później dojrzewają (...)
Cóż, ja akurat należę do osób, które wcześnie zdecydowały się na założenie rodziny, choć tak się niestety zdarzyło, że parę lat minęło a my nadal we dwoje... Myślę, że trwałość małżeństwa nie zależy ani od wieku ani od czasów, tylko od ludzi - ich wartości, doświadczeń życiowych, osobowości, itp. Jedni dojrzewają do niego szybko inni później, a są tacy co i nigdy, metryka nie jest tu żadnym wyznacznikiem. Znam ludzi grubo po trzydziestce, którzy nadal skaczą z kwiatka na kwiatek i wcale nie marzą o ustatkowaniu się, ale i dwudziestolatków, którzy pobierali się, bo "musieli" i nadal są razem, kochają się, wychowują wspaniałe dzieciaki. Naprawdę nie ma co uogólniać i oceniać, przecież każdy z nas jest inny.

Dodane po: 7 minutach:

Wiecie, co jest dla mnie takie przykre? Większość moich koleżanek czy znajomych myślała właśnie o tym, żeby korzystać z życia i jak to nazwałyście - wyszumieć się. Nie zazdrościłam im tego, bo zwyczajnie nie miałam takich potrzeb (z wyjątkiem chęci zobaczenia kawałka świata, ale pasję do podróży zaszczepił we mnie mąż) - ja chciałam stworzyć prawdziwą rodzinę. Dziś one rodzą dzieci, a ja nadal czekam na bociana... Nie żałuję swoich decyzji, ale to po prostu to nie fair.
6 lat starań... (*)5tc (*)7tc (*)10tc (*)7tc :cry2:
26dpt-są :love: :love: 13.07.2012-35t4d córeczki!
Awatar użytkownika
Klaudia29
Posty: 413
Rejestracja: 21 paź 2008 00:00

Post autor: Klaudia29 »

Quassi, jeśli ktoś świadomie wcześnie decyduje się na założenie rodziny, to ok, racja, każdy jest inny. Chodziło mi bardziej o takie statkowanie się na siłę, kiedy dana, młoda osoba nie jest jeszcze dojrzała do takich decyzji, a robi to np. ze względu na presję rodziny czy niechcianą ciążę i potem siedzi w tym małżeństwie zduszona zazdroszcząc innym, wolnym kolezankom, jak biegają na dyskoteki i przebierają w chłopakach.. To wtedy już lepiej, jak się najpierw wyszumi, a potem założy rodzinę, nawet w wieku 30 lat. Ale masz rację, jeden dorasta szybciej inny później. Ja np, w wieku 20 lat czułam się jak kompletna małolata, ślub i dzieci to były dla mnie baaardzo odległe tematy.Dopiero w wieku 26-27 lat dojrzałam do decyzji o ślubie.No i potem wszystko poszło jak burza - ślub, decyzja o dziecku, tylko że ta ciąża nie nadciąga coś jak burza:-( Może u mnie było tak późno, bo bardzo późno spotkałam swoją jedyną miłość, która wzbudziła we mnie takie uczucia,by mieć chęć z tym facetem zakładać rodzinę. Wcześniej nikt taki się nie trafił,zresztą chłopacy w wieku 20-25 lat, przynajmniej Ci, których spotykałam, też jeszcze nie myśleli o tak poważnych sprawach, jak małżeństwo.

Dodane po: 6 minutach:
quassi pisze:Wiecie, co jest dla mnie takie przykre? Większość moich koleżanek czy znajomych myślała właśnie o tym, żeby korzystać z życia i jak to nazwałyście - wyszumieć się. Nie zazdrościłam im tego, bo zwyczajnie nie miałam takich potrzeb (z wyjątkiem chęci zobaczenia kawałka świata, ale pasję do podróży zaszczepił we mnie mąż) - ja chciałam stworzyć prawdziwą rodzinę. Dziś one rodzą dzieci, a ja nadal czekam na bociana... Nie żałuję swoich decyzji, ale to po prostu to nie fair
Quassi, no tak to już jest, że dużo ludzi po 20-stce chce się wyszumieć. Myślę, że u każdego przychodzi taki moment, że pragnie doświadczyć w te czy inny sposób życia, czy to przez podróże, czy to przez bieganie na dyskoteki.Nic w tym złego.A że akurat jednym tak się życie układa, że się i wyszumieli i mają dzieci, no cóż,życie. Widać nie ma reguły na szczęśliwe zaciążenie. Wcale nie pomoże tu wczesne myślenie o rodzinie, brak chęci na wyszumienie się. Jak człowieka dopadnie, to trudno, każdego może dopaść - i młodszego i starszego i "imprezowicza i spokojnego człowieka myślącego o rodzinie od najmłodszych lat.
Awatar użytkownika
quassi
Posty: 4579
Rejestracja: 04 kwie 2009 00:00

Post autor: quassi »

Klaudia, ja nie mówię, że coś w tym złego. Mi chodzi o ogromną niesprawiedliwość i czasem nie potrafię jej przeboleć... Ale tak to już bywa - plany swoją drogą, a rzeczywistość swoją. Staram się korzystać z innych możliwości: mam pracę, której pewnie wielu by mi pozazdrościło, kończę dodatkowe studia, nie brakuje mi czasu na zainteresowania, itp. Tylko że wieloma rzeczami zajmuję się na zasadzie, że przecież coś robić muszę. A prawda jest taka, że oddałabym je bez mrugnięcia okiem, gdybym miała komu ofiarować ten czas zamiast poświęcać go na milion rzeczy, żeby tylko nie zwariować od tego myślenia.
6 lat starań... (*)5tc (*)7tc (*)10tc (*)7tc :cry2:
26dpt-są :love: :love: 13.07.2012-35t4d córeczki!
Awatar użytkownika
ragazza
Posty: 5
Rejestracja: 26 sie 2009 00:00

Post autor: ragazza »

Witam wszystkich forumowiczów, jestem tutaj po raz pierwszy. Staram się o dziecko od 15 miesięcy.. To niezbyt długi okres w porównaniu z wieloletnimi doświadczeniami innych par dotkniętych niepłodnością. Jednak coraz większy we mnie niepokój i jednocześnie irytacja spowodowana postawą rodziny i znajomych. Niektórzy są na tyle wścibscy, że pytają wprost "to co, staracie się o dziecko?", inni sypią ciężkimi dowcipami w stylu "coś chyba w nocy próżnujecie", a jeszcze inni wysuwają zrzędliwe postulaty "no, żeby mi na kolejną rocznicę ślubu chrzest był". Zdaję sobie sprawę, że nie wynika to z chęci dokuczenia, ale z braku ogłady i przede wszystkim z powodu nieznajomości problemu, jakim jest niepłodność. Przyznaję ze wstydem, że także ja - zanim jeszcze zaczęłam starać się o dziecko - dopuściłam się kilku żarcików na temat bezdzietnego kolegi z pracy. W związku z tym zastanawiam się, czy nie uchylić rąbka tajemnicy, aby wreszcie ciekawscy przestali pytać. Obawiam się tylko, że temat ten będzie się rozwijał intensywnie za moimi plecami. W mojej rodzinie jest dużo starszych osób (mama, ciotki, teściowa), które z braku zajęcia uwielbiają przekazywać sobie różne pikantne wiadomości, po drodze je mocno ubarwiając i niestety często dodając bardzo niesprawiedliwe osądy. W moim miejscu pracy plotkarzy również jest bez liku. Ostatnio największa plotkarka usiłowała naciągnąć mnie na wyznania, podając które z pracownic właśnie się starają o dziecko i wykrzykując wręcz, że "WCALE TEGO NIE UKRYWAJĄ". Pozostają jeszcze znajomi niezwiązani z pracą..którym w zasadzie mogłabym powiedzieć. Muszę obrać jednak jakiś konsekwentny nurt, bo potem sama się pogubię....tzn. albo trzymać w tajemnicy przed wszystkimi albo powiedzieć wszystkim. Np. mojej mamie mogłoby być podwójnie przykro, jakby dowiedziała się o tym problemie przypadkiem od jakiejś osoby trzeciej. Co radzicie....
Awatar użytkownika
kaja79
Posty: 101
Rejestracja: 03 lis 2008 01:00

Post autor: kaja79 »

Ragazza radze Ci nie mówić,bo niestety będzie to temat do plotek i mozesz sie kiedyś zdziwić jak usłyszysz co ludzie potrafią wymyślić. Ja nie mówię,chociaż mialam chwile słabosci i chciałam to wykrzyczec rodzinie,ale mama wylała na mnie kubeł zimnej wody i jestem za to wdzięczna. Nauczyłam się olewac głupie dowcipy,a nachalne pytania zbijać głupimi tekstami,mam kilka przygotowanych,żeby mnie przypadkiem nie zatkało :) a to,że ludzie naciągają na zwierzenia to uwierz mi nie wynika z ich troski :( także nie daj się podpuścić obracaj wszystko w żart a się odczepią,bo zaczną myslec,że skoro Cie te pytania nie irytują to znaczy,ze może faktycznie jeszcze sie nie staracie o dziecko. Pozdrawiam
ODPOWIEDZ

Wróć do „Muszę o tym porozmawiać”