Boję się ,że znów się nie uda.

Archiwum forów "muszę o tym porozmawiać"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Awatar użytkownika
papala
Posty: 54
Rejestracja: 02 paź 2008 00:00

Post autor: papala »

Witajcie dziewczyny :D

"IGNIS"przepraszam,że wczoraj już nie odpisywałam,ale mnie jakoś zmogło.
To prawda-dobrze,że jest "bociek" :) można pisac bez obaw,że ktoś słucha np.tylko z grzeczności,nie ma się też poczucia,że przynudzam :wink:
Mnie,też nikt nie rozumie:nie znam osób w swym otoczeniu,które by miały podobny problem,tak naprawde rozmawiam o tym tylko z moją mamcią i mężem to moji przyjaciele najlepsi jakich można miec :D
Ignis pisze:Może to jakiś sens tej całej sytuacji?
też tak na to patrzę w prawdzie nie wierzę w przeznaczenie-prędzej w to,że naszym życiem rządzi czas i nieprzewidziane zdarzenie,bo w czym inne kobiety są lepsze od nas aby było im przeznaczone miec dziecko ,a nam nie :?:
Twierdzę natomiast,że wszystko co dzieje się w naszym życiu dzieje się po coś :
Ignis pisze:żeby komuś pomóc, wesprzeć, zrozumieć
,
Ignis pisze: lubię widzieć sens we wszystkim, co się dzieje, a w niepłodności na razie ciężko się go doszukać...
-to prawda ciężko,ale możemy poznac lepiej same siebie i tych którzy nas otaczają-to też jakaś lekcja:szkoła doświadczeń życiowych dużo kosztuje,ale żadna inna nie potrafi lepiej wykształcic człowieka.

Ja Tobie "IGNIS" DZIĘKUJE za pomoc,czas i zrozumienie BUZIAKI cmok,cmok,cmok, :caluje

Dodane po: 41 minutach:

"GUASSI" masz rację do wszystkiego się dojrzewa do adopcji też :
quassi pisze:nie ma nic na siłę - jeśli będziecie naprawdę gotowe, poczujecie to
właśnie jeśli będziemy naprawde gotowi-my chyba jeszcze nie jesteśmy-rozmawialiśmy o adopcji,ale to chyba jeszcze nie ten czas jak narazie walczymy i tak jak pisałam w wcześniejszych postach łudzimy się.
Prawda jest też taka,że nie chcemy miec potomstwa dla samego posiadania Go-tu nie o to chodzi,aby zaspokojic swe"samolubne"pragnienia posiadania dzieci,lub żeby inni dali nam spokój-nie tgędy droga.
Nie twierdze tym samym,że adopcja jest zła,wręcz przeciwnie,jeśli można byc pomocnym innym dzieciakom to dobrze-jestem jak najbardziej za-tylko-i tu wracam do początku my nie jesteśmy jeszcza na to gotowi.


Dziewczyny : POWODZENIA życzę.
kochane maleństwo czekamy na Ciebie :)
Ignis
Posty: 237
Rejestracja: 29 lut 2004 01:00

Post autor: Ignis »

papala no co Ty, też poszłam spać :)

A wracając do dyskusji.
quassi pisze:nie ma nic na siłę - jeśli będziecie naprawdę gotowe, poczujecie to
To jest właśnie sedno sprawy.

Naszło mnie na rozmyślania...
Zastanawiam czy coś ma wpływ na tę gotowość? Oprócz cech konkretnej osoby oczywiście i jej światopoglądu. Lub tak jak napisała quassi pewnych wydarzeń.
Moim zdaniem jest kilka takich czynników. Czas starań to po pierwsze. Wiek i czas, który pozostał do wykorzystania. Diagnoza i % szans na ciążę naturalną. Pewnie w jakimś stopniu też pieniądze, które się ma lub nie, na leczenie.
Myślę, że dłużej do adopcji będzie dojrzewać kobieta, która ma 25 lat, nadal spore szansę na zajście w ciążę, problem zdrowotny do pokonania. A krócej kobieta, która starała się o dziecko latami, w sytuacji, gdy lekarze widzą niewielką szansę na powodzenie leczenia.
Choć pewnie reguły nie ma.

Najczęściej jednak jest tak, że człowiek nie dojrzewa do adopcji niezależnie od problemów z poczęciem dziecka. Większość rodziców adopcyjnych zapewne najpierw starała się o dziecko biologiczne.

Z drugiej strony może wszystko zależy od tego w czym upatrujemy istoty rodzicielstwa? Dla niektórych adopcja jest nie do pomyślenia, dla innych od początku jest szansą na bycie rodzicami. I od tego zależy czas dojrzewania do decyzji o adopcji?

Pozdrawiam!
Awatar użytkownika
papala
Posty: 54
Rejestracja: 02 paź 2008 00:00

Post autor: papala »

Ja jak narazie,mam obawy-nie twierdzę,że to się nie zmieni -pewnie tak ,ale jeszcze nie teraz-boje się, aby w jakimś stopniu nie skrzywdzic adpocyjnego dziecka,nie dac mu nigdy odczuc,że jest nie nasze,boje się też bólu jakie może zadac Mu otoczenie tak obojętne na czyjeś odczucia i tak nietaktowne względem innych :(
kochane maleństwo czekamy na Ciebie :)
Ignis
Posty: 237
Rejestracja: 29 lut 2004 01:00

Post autor: Ignis »

Z adopcją wiąże się pewnie cała masa obaw.
Ja chcę wykorzystać każdą możliwość, żeby mieć pewność, że nie będę żałować, że czegoś nie zrobiłam. Bo "lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż żałować, że się nie zrobiło". Taki żal jest chyba bardzo destrukcyjny.
No i boję się też takich momentów jak tłumaczenie dziecku, kto je urodził, poznawanie rodziny dziecka itp. Kiedyś pewnie te lęki oswoję.
Jednak w moim przypadku myślenie o adopcji baaardzo przyśpieszyła diagnoza.

Pozdrawiam!
Awatar użytkownika
papala
Posty: 54
Rejestracja: 02 paź 2008 00:00

Post autor: papala »

To co nieznane zawsze budzi pewne obawy....
Jeśli się da i można jeszcze walczyc to walczmy.

Ja jestem przed kolejną wizytą u lekarza nie wiem tak naprawdę jakie mam szanse-to ja "niedomagam"-mąż jest zdrowy,ale nigdy nie dał mi odczuc,że to ja mam problem,zawsze mówi MY,...damy rade.... jest dla mnie ogromnym wsparciem i najlepszym przyjacielem :caluja

Tak jak pisałam wcześniej walczymy już 3 lata-długo,nie długo...
Boję się ogromnie tego,że kiedyś braknie mi sił,bo z każdym miesiącem mam mniej optymizmu(którego zresztą zawsze mi dla siebie brakowało-co innego dla innych).
No,ale może musi tak byc...

Dziękuję Tobie "IGNIS" za wsparcie :D ,pisanie z Tobą to dla mnie ogromna pomoc bo tak jak pisałam nie znam nikogo kto by miał podobny problem i naprawde mnie rozumiał :(
Jesteś mądrą kobietką,napewno będziesz dobrą mamusią ,trzymam za Ciebie kciuki.
Życzę powodzenia,pozdrawiam :D

Dziękuje :caluje
kochane maleństwo czekamy na Ciebie :)
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

papala pisze:Ja jak narazie,mam obawy-nie twierdzę,że to się nie zmieni -pewnie tak ,ale jeszcze nie teraz-boje się, aby w jakimś stopniu nie skrzywdzic adpocyjnego dziecka,nie dac mu nigdy odczuc,że jest nie nasze,boje się też bólu jakie może zadac Mu otoczenie tak obojętne na czyjeś odczucia i tak nietaktowne względem innych Sad
nie da skrzywdzić dziecka "adoptowanego" najgorsze co może go spotkać to DOM DZIECKA........każdy dom jaki stworzycie jest dobry.....piszę to z pełna świadomością pracując jako wolontariusz w domu dziecka..........
Ignis
Posty: 237
Rejestracja: 29 lut 2004 01:00

Post autor: Ignis »

papala wysłałam Ci prywatną wiadomość
Rzepik5 pisze:nie da skrzywdzić dziecka "adoptowanego" najgorsze co może go spotkać to DOM DZIECKA........każdy dom jaki stworzycie jest dobry....

Moim zdaniem da się skrzywdzić dziecko adoptowane. Do krzywdy odrzucenia przez rodziców biologicznych, może dojść krzywda odrzucenia przez rodziców adopcyjnych. Jest to może mniejsza krzywda z porównaniem do pobytu w domu dziecka, ale jednak jest. Osoba, która ma zamiar adoptować dziecko, musi być pogodzona z niepłodnością. Właśnie po to, żeby nie krzywdzić dziecka już raz przez los skrzywdzonego. Bardzo ważne są motywy adopcji.

Dla ścisłości - piszę o dzieciach, które jeśli nie trafią do jednej rodziny, to trafią do innej. Być może jest tak, że w przypadku dzieci z małą szansą na adopcję, każdy w miarę normalny dom poza domem dziecka jest dobry...
dla mnie dom dla każdego dziecka powinien być pełen miłości i akceptacji.
Awatar użytkownika
papala
Posty: 54
Rejestracja: 02 paź 2008 00:00

Post autor: papala »

Rzepik5 pisze:nie da skrzywdzić dziecka "adoptowanego" najgorsze co może go spotkać to DOM DZIECKA........każdy dom jaki stworzycie jest dobry.....piszę to z pełna świadomością pracując jako wolontariusz w domu dziecka..........
Jest w tym co piszesz dużo racji,napewno jako wolontariusz pracujący w domu dziecka masz większą pewnosc ,że tak jest-to nieulega wątpliwości,ale pytanie: jaką mamy pewnosc,że dziecko adopcyjne zaakceptuje fakt,że jest adoptowane-pogodzi się z tym :?:
Owszem nikt i nic nie może dac nam takiego zapewnienia-dużo słyszy się o szczęsciu dzieci adoptowanych o miłosci w rodzinach zastępczych,ale nie możemy się tylko i wyłącznie skupiac na pozytywach,bo docierają do nas też te negatywne informacje dotyczace rodzin zastępczych i dzieci adopcyjnych.
Ignis pisze:Bardzo ważne są motywy adopcji.
no właśnie motywy pytanie po co niektórzy adoptują dzieci czy tylko po to, aby zaspokojic swe samolubne potrzeby posiadania potomstwa,a może po to ,aby otoczenie dało nam spokój :?: :?: :?:
Tak więc wydaje mi się czysto teoretycznie,że da się skrzywdzic dziecko adopocyjne.

A co wtedy,gdy dziecko zacznie pytac-oczywiście stosownie do wieku dziecka trzeba dozowac Mu informacje,ale co wtedy gdy koledzy zaczną dokuczac,wyśmiewac się ?-środowisko społeczne jest okropne-owszem nie bądżmy pesymistami,ale musimy brac tę ewentualnośc pod uwagę co wtedy gdy Ono nie pogodzi się z tym,że jest adoptowane i z czasem odsunie się od nas?
Pytań jest wiele-ja niepotrafie sobie na nie -na dzień dzisiejszy odpowiedziec.


Ignis pisze:papala wysłałam Ci prywatną wiadomość
Dziękuje odpisałam :D
Pozdrawiam!
kochane maleństwo czekamy na Ciebie :)
Awatar użytkownika
quassi
Posty: 4579
Rejestracja: 04 kwie 2009 00:00

Post autor: quassi »

Ja myślę, że wszystko zależy od konkretnej osoby - nawet nie pary, bo każdy z małżonków też inaczej dojrzewa do decyzji, albo nie jest na nią gotowy nigdy, również tak się zdarza... Czynniki "zewnętrzne", takie jak czas starań, wiek przyszłych rodziców, przyczyny braku biologicznego potomstwa, zasobność portfela itp. mają moim zdaniem mniejsze znaczenie. Bo ile jest par, które pomimo braku jakichkolwiek szans na ciążę adopcji nawet nie rozważają? Albo ile jest małżeństw, które stać by było na in vitro, ale z innych powodów odrzucają taką możliwość? A inni gotowi są się zapożyczyć, byle móc z niej skorzystać. Tak samo ze zdarzeniami - nie wszyscy mają tą samą wrażliwość, a cudza bieda nie każdego obchodzi. W moim przekonaniu bardziej istotne są te "wewnętrzne": system wartości, przekonania, wychowanie, życiowe doświadczenia, itd. Każdy człowiek jest inny, inaczej reaguje, ma różne potrzeby. I powiem tak - jeśli ktoś chce mieć dziecko dla świętego spokoju lub z czystego egoizmu, to nie rozumie istoty bycia matką/ojcem w ogóle!!! Nie jest wcale gotowy na bycie rodzicem i to zupełnie niezależnie od drogi jaką wybierze, tzn. czy zdecyduje się na walkę o dziecko biologiczne czy adoptowane. I tyle.
6 lat starań... (*)5tc (*)7tc (*)10tc (*)7tc :cry2:
26dpt-są :love: :love: 13.07.2012-35t4d córeczki!
Awatar użytkownika
blotka
Posty: 688
Rejestracja: 13 sie 2007 00:00

Post autor: blotka »

Rzepik5 pisze:nie da skrzywdzić dziecka "adoptowanego" najgorsze co może go spotkać to DOM DZIECKA.....
Zatem równie dobrze dziecko mogłoby zostać w rodzinie, z której zostało zabrane.
Niestety to nie jest tak, że każdy dom jest lepszy od domu dziecka.

Dodane po: 4 minutach:
papala pisze:,nie mam więc powodów do załamań i tzw,dołków psychicznych
Masz. Nie chcę przez to powiedzieć, że należy się załamać, ale to, że rozmiar nieszczęścia ocenia się nie przez pryzmat cudzych bolączek, tylko własnych. Tylko my jesteśmy w stanie ocenić, na ile nas coś boli.
Ignis
Posty: 237
Rejestracja: 29 lut 2004 01:00

Post autor: Ignis »

quassi pisze:bardziej istotne są te "wewnętrzne": system wartości, przekonania, wychowanie, życiowe doświadczenia, itd.
quassi chyba masz rację. Zgodnie z tymi wewnętrznymi czynnikami dojrzewamy do adopcji i choć inne rzeczy mają jakieś znaczenie, to pewnie są one poboczne. Stąd takie różnice w podejściu do adopcji.

Pozdrawiam.
daga03
Posty: 699
Rejestracja: 08 gru 2008 01:00

Post autor: daga03 »

Witam!! mam dzisiaj strasznego doła i tak sobie czytam wasze myśli-ja jestem w połowie cyklu pije jakieś ziółka,jestem po laparoskopi i czekam na cud...ale już od dzisaj sie martwie czy przyjdzie @ czy nie.myslę , że bardzo dużo w tych staraniach ma do powiedzenia nasza psychika moja niestety szwankuje-od kilku miesięcy mam terapeutę ale to i tak z wymiernym skutkiem , może po prostu za mało sie staram , ale myśli same "wchodzą" do głowy.Mój mąż mnie wspiera jak może ale nie przynosi mi to oczekiwanych skutków.Ja na razie nie jestem w stanie mysleć o adopcji wydaje mi sie to temat nie do ogarnięcia.jest jeszcze tyle różnych metod których nie próbowałam będę walczyła do końca w końcu mam dopiero 29 lat...tylko własnie dopiero czy już??.
Ignis
Posty: 237
Rejestracja: 29 lut 2004 01:00

Post autor: Ignis »

Witaj daga03!
daga03 pisze:mam dopiero 29 lat...tylko własnie dopiero czy już??.
Myślę, że dopiero :)


Chociaż zastanawiam się czy lata poświęcone na bezskuteczne starania nie są stracone?
Ja nie chcę chyba spędzić kilku lat na chodzeniu do lekarzy, zabiegach, czekaniu na cud. Mogłabym powiedzieć "jestem młoda, mam jeszcze tyle czasu, żeby próbować". Ale przeraża mnie wizja spędzenia swojej młodości na oczekiwaniu. Takie życie "nie do końca". Mam poczucie pustki, którą staram się zapełnić, nie mogę sobie wyobrazić, że ta pustka będzie ze mną tak długo.
Stąd moje rozważania adopcyjne.

Trzymaj się daga03! i wyłaź z tego doła :)
Pozdrawiam!
daga03
Posty: 699
Rejestracja: 08 gru 2008 01:00

Post autor: daga03 »

Ignisja sobie nie mogę poradzić z myślą o adopcji!!mam świadomość , że jeśli się na nią zdecyduje to będę musiała zrezygnować ze starań o swoje naturalne dziecko.mam bliską znajomą która przed in vitro adoptowała malutkiego chłopca po roku jego malutką siostrę ale zrezygnowała ze starań o swoje naturalne dziecko bo nie wie co by było gdyby urodziła.to są straszne dylematy i ja je również mam -z jednej strony masz racje szkoda życia ale jakie będzie ono piękne gdy w końcu się uda.ja bedę walczyła dopóki starczy mi sił -nie poddam się.pozdrawiam.
Ignis
Posty: 237
Rejestracja: 29 lut 2004 01:00

Post autor: Ignis »

daga03 pisze:szkoda życia ale jakie będzie ono piękne gdy w końcu się uda
mnie niestety prześladuje myśl, co będzie jeśli się nie uda?

Każdy podchodzi do sprawy inaczej, jeśli masz wiarę, że się uda i siłę do walki, to walcz, bo jest o co :)

Ja na razie zastanawiam się jak długo walczyć i do którego momentu. Kiedy przychodzi granica? i czy taka istnieje? Czy się ją wcześniej ustala, czy po prostu czuje w odpowiednim momencie?
Wolałabym nie stwierdzić po kilku latach, że żałuję swoich decyzji.

Pozdrawiam!
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Muszę o tym porozmawiać”