słowa które ranią

Archiwum forów "muszę o tym porozmawiać"

Moderatorzy: Moderatorzy, Moderatorzy grupa wdrożeniowa

Awatar użytkownika
Doris253
Posty: 331
Rejestracja: 22 sty 2009 01:00

słowa które ranią

Post autor: Doris253 »

Witam, mam straszny problem z zachowaniem mojego męża, jesteśmy 5 lat małżeństwem, od 3 lat staramy się o dziecko. Moja pierwsza ciąża - 3 tygodnie pobytu w szpitalu, mój mąż wpadał raz na trzy dni na pięć minut, bardzo go potrzebowałam, ale on tego nie rozumiał. Gdy zadzwoniłam z płaczem że lekarz stwierdził ciążę obumarłą, odpowiedział żebym zadzwoniła za 5 minut bo ma teraz spotkanie.
Bardzo to przeżyłam, było wiele kłótni, brak zrozumienia.
Druga ciąża wydawało się że będzie trochę lepiej, ale jak lekarz kazał się położyć pojawił się problem. On musi wszystko robić, wszystko jest na jego głowie, a jest zmęczony po pracy, i jeszcze musi koło mnie skakać. Kolejne poronienie. Usłyszałam wtedy od męża że on „swoje robi” że to ze mną jest coś nie tak bo nie potrafię donosić ciąży- oj bardzo zabolało.
Znowu kłótnie, znowu problem nie rozwiązany. Ja biegam po lekarzach wszystko jest ok.
W końcu przez przypadek dowiaduję się że moja macica jest za mała i będę miała ogromne problemy z donoszeniem ciąży. Mąż mówi że trudno jakoś sobie z tym poradzimy. Tydzień później gdy proszę żeby pojechał ze mną do lekarza wybucha, i co słyszę : „wiesz, myślałem o tym dużo nie chcę być z babą która nie może mieć dzieci”- czy którakolwiek z Was czuła jak jej serce tłucze się na małe kawałeczki. Chciałam krzyczeć, poszłam sobie do innego pokoju - nie mogłam powstrzymać płaczu.
Wróciłam po chwili do męża pytając czy mówi poważnie i czy zastanowił się nad tym jak jego słowa strasznie ranią. Powiedział że go to nie obchodzi.
Zaczął do mnie mówić jak podzielimy wszystko po rozwodzie. Że jest dla mnie za dobry.
Nie wiedziałam co się dzieje, wokół mnie świat wirował.
Potem zaczęliśmy rozmawiać, jak zwykle przepraszał, a ja nie wiem co teraz?
Kocham go-chyba, ale to jest dla mnie za wiele, jak nie reagować na takie słowa.
Czuję że za każdym takim razem oddalam się od niego i jakaś część mnie która kiedyś na niego się otwarła, teraz powoli zamyka wszystkie swoje drzwiczki.
On ma do mnie pretensje że się nie przytulam, że sama od siebie nie mówię że go kocham. Jak mam to mówić osobie która tak strasznie rani.
I koło się zamyka. Nie wiem może ja zbyt wiele od niego wymagam- chociaż czy wsparcie męża w takiej sytuacji to wiele, czy zawiezienie do lekarza raz na jakiś czas to wiele…?
Wszyscy wokoło uważają mojego męża za wspaniałego człowieka, którego jak się o coś poprosi to zrobi, więc dlaczego ja jestem niezadowolona, moja teściowa zachwala go że trafiłam na naprawdę dobrego człowieka i bardzo wrażliwego, w takim razie ja się pytam o co tu chodzi. Dlaczego ja nie mogę tego powiedzieć o moim mężu? Nikt nie wie co dzieje się między nami. Najlepsze jest to że mój mąż potrafi zrobić awanturę, a kolejnego dnia jest miły jakby nic się nie stało, i ma do mnie pretensje że jestem oschła dla niego.
Proszę pomóżcie, czy jedynym rozwiązaniem jest rozstanie…, czy jest jakiś ratunek, mój mąż twierdzi że się nie zmieni….
Przepraszam że tak się rozpisałam
Martula1982
Posty: 4585
Rejestracja: 28 wrz 2007 00:00

Re: słowa które ranią

Post autor: Martula1982 »

Doris253 pisze: i co słyszę : „wiesz, myślałem o tym dużo nie chcę być z babą która nie może mieć dzieci”- czy którakolwiek z Was czuła jak jej serce tłucze się na małe kawałeczki.
Witaj Doris
Myslalam dluzsza chwile , co by tu napisac , zeby nie palnac jakiejs glupoty w przyplywie emocji :evil: 8O
I powiem tak : nidy , przenidy nie padly w moim zwiazku tak ostre , a zarazem zimne slowa , choc nie raz bywalo goraco .
Nie probuje sobie nawet wyobrazic co wtedy poczulas .
Przypuszczam , ze zadna z forumowiczek nie doradzi Ci , abys sie rozwiodla , bo taka decyzje musisz podjac sama , ale z cala pewnoscia czas cos zmienic . Nie wiem co napisac , moze tylko tyle , ze ja na 100% z takim czlowiekiem nie chcialabym miec nic wspolnego :evil: . Chodzacy ideal dla swiata , a w domu to juz inna bajka ... znam taka pare :( i mocno Cie przytulam .

Starania od 2004 roku

Diagnoza; Azoospermia

4 ICSI

Transfer 2 okruszków: 9dpt beta 57, 11dpt beta 169

Dziękujemy Provito!

28.11.2014 przyszła na świat wyczekana córeczka Sophie.

28.07.2018 Crio 1A czekamy ...


Awatar użytkownika
Gość

Re: słowa które ranią

Post autor: Gość »

Martula1982 pisze:[
Przypuszczam , ze zadna z forumowiczek nie doradzi Ci , abys sie rozwiodla ,

Doris, a ja właśnie powiem - zostaw go. Wiem, co się czuje, kiedy jest się tak traktowaną. I nie sądzę, że sensowne jest tkwienie w związku, w którym mąż ma Cię za klacz rozpłodową, którą się wymienia, jeśli nie spełnia swojej podstawowej funkcji. Słowa są odzwierciedleniem uczuć. Jeśli mąż mówi Ci takie rzeczy, nie ma w nim ani miłości, ani szacunku do Ciebie. Więc mówię, wprost i otwarcie - chcesz cierpieć, chcesz z roku na rok mieć coraz mniej wiary w siebie, coraz bardziej utwierdzać się w przekonaniu, że jesteś do niczego, zostań z nim, ale jeśli chcesz być szanowana i mieć poczucie, że jesteś wartościowym człowiekiem, odejdź od niego. Spróbuj zaciągnąć go na terapię małżeńską, a jeśli to nie powiedzie się, złóż pozew i odejdź. Bez żalu. Twoja miłość nie wystarczy za dwoje. A poza tym, kogo kochasz? Człowieka, jakim chciałabyś widzieć męża, czy tego, którym on naprawdę, jak się okazało, jest?
Siły życzę.
Ignis
Posty: 237
Rejestracja: 29 lut 2004 01:00

Post autor: Ignis »

Doris253 przerażające jest to, co opisujesz... Nie wiem, co można tu radzić.
Rozumiem, że po diagnozie o niepłodności małżonka można sobie nie radzić z emocjami, można coś palnąć, zrobić przykrość. Ale takie coś? To czyste okrucieństwo. Jak można kogokolwiek traktować tak przedmiotowo?!

Nie pozwól tej sprawie "przyschnąć", próbujcie dojść do porozumienia teraz, jeśli nie będziesz reagować, przyzwyczaisz męża, że może Cię tak traktować, będzie jeszcze gorzej.
Nie daj sobie wmówić, że Twoja wartość zależy od możliwości rodzenia dzieci!!!
:glaszcze
Awatar użytkownika
Doris253
Posty: 331
Rejestracja: 22 sty 2009 01:00

Post autor: Doris253 »

Witam Was, dziękuję za słowa, pocieszenia, mija dzisiaj 3 dzień i mój mąż jest dla mnie miły jak zwykle po takiej rozmowie, obiecał poprawę, tłumaczył się że był wściekły ponieważ jak był tydzień na urlopie to ani razu sama od siebie nie zadzwoniłam i nie napisałam że tęsknię. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, w sumie nie czuję potrzeby usprawiedliwiania się. W każdym razie miał do mnie żal o to i dlatego wybuchł. Trochę zaczynam martwić się o niego czy nie ma jakichś poważnych problemów ze sobą.
Zastanawiam sie cały czas co robić, chyba nie stać go na szczerą rozmowę, nie potrafi tego robić- szczerze rozmawiać.
Więc zapisałam nas na czwartek do psychologa. Mam nadzieję że to coś da. Chciałabym żeby ktoś mu powiedział -słuchaj stary tak się nie robi komuś kogo się kocha-, najgorsze jest to że on sobie nie zdaje sprawy jak takie słowa ranią. Myślicie że powinnam porozmawiać tak od serca z jego mamą, chociaż czy jest sens skoro ona jest taka zapatrzona w niego.
Mam cały czas mętlik w głowie.
Ewka
Członek Stowarzyszenia
Posty: 11649
Rejestracja: 22 cze 2002 00:00

Post autor: Ewka »

Witaj!
Dla mnie to w ogóle niewyobrażalna sytuacja, przykro mi, że musisz to przeżywać :?
Doris253 pisze:najgorsze jest to że on sobie nie zdaje sprawy jak takie słowa ranią.
Myślę, że doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Doris253 pisze:Myślicie że powinnam porozmawiać tak od serca z jego mamą, chociaż czy jest sens skoro ona jest taka zapatrzona w niego.
Mam cały czas mętlik w głowie.
Myślę, że to nie jest dobry pomysł. Nie angażuj teściowej w Wasze sprawy, ona ZAWSZE będzie stała po stronie swojego syna, skoro taka w niego zapatrzona.

Powodzenia Ci życzę, mam nadzieję, że psycholog coś zaradzi w Waszej sytuacji. A jak mąż zareagował na wizytę u psychologa?
Ewka
Awatar użytkownika
Doris253
Posty: 331
Rejestracja: 22 sty 2009 01:00

Post autor: Doris253 »

Zgodził się od razu. Ale mimo to boję się że wykroi mi jakiś kawał i powie w czwartek że musi zostać dłużej w pracy, zobaczymy. Mi poprostu zależy żeby zrozumiał że osobie którą rzekomo się kocha nie powinno mówić się takich rzeczy.Mi byłoby wstyd pomyśleć w ten sposób. To wszystko takie niesprawiedliwe, wszystko na raz wali się pode mną. A niestety nie należę do silnych osobowości. Boję się jak to wszystko się skończy.
Awatar użytkownika
emika30
Posty: 33
Rejestracja: 22 lip 2009 00:00

Post autor: emika30 »

Zastanawiałam się bardzo często jak radzą sobie nasi mężowie z naszymi problemami, chciałam nawet rozpocząć taki wątek ale widzę że mnie ubiegłaś. Rozumiem Twoje wątpliwości i jest mi bardzo przykro. Od kiedy zaczełam się leczyć wydaje mi sie że też odsuneliśmy się od siebie z moim mężem. Nie był ze mną ani razu u lekarza - bo był w pracy, nie zrobił badań o które prosiłam - bo był zajety. Usłyszałam nawet że trochę za dużo to wszystko kosztuje, a poza tym to on jest gotów płacić "ale od sukcesu". Prawda jest taka że za wszystko płacę sama z własnego konta ale przecież po ślubie mamy współwłasność więc są to nasze pieniażki. Czasem czuje się w tym wszystkim trędowata i wybrakowana. Nie potrafię mówić o swoich problemach, unikam tego tematu bo jak zaczynam to czuje się jak cała zapadała się, kuliła się w sobie....Po każdym badaniu słyszę w jego głosie pretensję: kiedy, co dalej, a tu niestety nie mozna przewidzieć terminu. Chciała bym tylko aby pofatygował się sam do lekarza, zasypał go mądrymi pytaniami i "zszedł" ze mnie. Tyle o mnie. Doris, jest mi bardzo przykro z powodu tego co czujesz. Ale wiem po swoim przykładzie że najgorsze co może być to brak wsparcia w małżeństwie i poczucie że coś się sypie, sypie,.... Jeśli wierzysz że Twoje małżeństwo da się ratować - to zrób to, użyj wszystkich możliwych środków. Ale pamiętaj też że nikogo na siłę nie można do niczego zmusić. Jeśli poczujesz że doszłaś już do tej granicy to zrób jedno - powiedz sobie że to Ty jesteś najważniejsza i zrób wszystko aby poczuć się szczęśliwą. Każdy na to zasługuje a juz na pewno takie dzielne kobiety jak my :) Tule Cię mocno i życzę spokoju ducha.
Awatar użytkownika
carmen81
Posty: 14839
Rejestracja: 25 kwie 2007 00:00

Post autor: carmen81 »

Doris253 wiesz jestem w sozku 8O gdy cztam twoją historie...jestem teraz w ciazy ale o dziecko staraliśmy się 4 lata i najwiekszy problem jest po stronie męże..slabe nasienie choć i u mnie nie jest super...dawano nam nasze tylko na in vitro,do ktorego podeszlismy ale sie nie udalo....wracajac do tematu to przez caly ten czas byliśmy dla siebie oboje wsparciem..gdy padala jakaś dianozna czy z jego czy z mojej strony nawzajem się pocieszaliśmy...dodam,ze nie bylo wizyty u lekarza na którą bym sama pojechala...mąż wręcz zaznaczyl,że jesliby jakiś lekarz zamknął przed nim drzwi do ewedentnie rezygnujemy z jego usług..prolem jest wspólny i tylko wspólnie mozemy jakoś sobie z nim poradzić....tym większym szokiem dla mnie jest zachowanie twojego męża....tak nie można..tyle słów na jego temat ciśnie mi się na usta,że się hamuje byś tego źle nie odebrala w koncu to twoj mąż ....ale to co on tobie wyprawia to wola o pomstę do nieba.....czy on naprawde cie kocha...wybacz to pytanie ale ja nie wyobrażam sobie jak można tak ranić osobę,którą się kocha....dobrze,ze idziecie do tego psychologa może twoj mąż wreszcie przejrzy na oczy jeśli nie to ja bym się zastanowila nad sensem dalszego wspolnego życia i zakładnia rodziny...życzę tobie kochana wszytskeigo najlepszego...oby mąż wreszcie cię docenił...bo to on nie zasługuje na ciebie
04.12.2009 WOJTUŚ :love:
31.12.2010 MICHAŚ :love:
22.06.2017 IZUNIA :love:
Boże chroń nasze skarby [-o<
Wesprzyj BOCIANA na siepomaga.pl
Awatar użytkownika
emika30
Posty: 33
Rejestracja: 22 lip 2009 00:00

Post autor: emika30 »

Carmen, gratuluje podejścia mężą. Ale być może wynika ono z tego że tak jak piszesz problem leżał po obu stronach. W sytuacja gdy problem jest po stronie kobiety męzowi o wiele trudniej jest zdobyć się na wyrozumiałaść. Takie samcze podejscie że każdy prawdziwy męższczyzna musi miec dom i syna/córke. Dziewczyny, czy naprawdę żadnej z Was mąż nie powiedział wprost albo miedzy słowami że z nim jest wszystko w porządku a to co sie dzieje to tak naprawdę wasza sprawa i macie to załatwić? nie jest to złośliwe pytanie tylko naprawdę zależy mi aby dowiedzieć się jak to wygląda w innych małżeństwach które maja problem z niepłodnością.
Awatar użytkownika
Gość

Post autor: Gość »

Emika30, jasne, że można to tłumaczyć samczym podejściem. Ja od byłego męża kiedyś usłyszałam, że mogłam zdychać, jak miałam zdychać (taka subtelna aluzja do mojej choroby, w wyniku której straciłam szansę na macierzyństwo biologiczne :wink: ). To też można uznać za przejaw samczego pędu do "domu, drzewa i syna". Ale dla mnie to zwykły brak miłości, szacunku i wrażliwości. Bo kiedy się kocha, nie krzywdzi się z premedytacją. To takie proste, prawda?
Awatar użytkownika
Doris253
Posty: 331
Rejestracja: 22 sty 2009 01:00

Post autor: Doris253 »

Dziękuję dziewczyny, carmen81 masz wspaniałego męża, zawsze wierzyłam że jestem w stanie góry przenosić, tak też twierdziłam że jestem w stanie zmienić mojego męża, bo przecież nie może być zły do szpiku kości. Ale chyba tracę siły, tzn nie poddam się od razu mam zamiar działać ale boję się kolejnej porazki.
On podobno bardzo chce mieć ze mną dziecko, ale mam wrażenie że jest jeden cichy warunek żeby wyglądało tak jak u "normalnych" rodzin, ciąża bez konfliktów i poród po 9 miesiącach na ciąże z problemami on się nie piszę, ja to tak odbieram.

Dodane po: 10 minutach:

emika30jak Ty radzisz sobie z brakiem wsparcia u męża, przykro mi że musimy przez to przechodzić, nie wystarczy że cierpimy bo nie możemy spełnić naszych marzeń, to jeszcze spotykają nas takie nieprzyjemności od osoby która w takiej chwili powinna być bardzo blisko, wspierać, czasami nawet nic nie mówiąc.
Awatar użytkownika
emika30
Posty: 33
Rejestracja: 22 lip 2009 00:00

Post autor: emika30 »

Doris nie za bardzo z tym sobie radzę. Czasem wydaje mi się że jest to moja wina bo nauczyłam go że ze wszystkim sobie poradzę. Dom, praca, załatwienie spraw niemozliwych od ręki a cuda w 5 min. I on chyba sie do tego za bardo przyzwyczaił. Wiesz postawiłam sobe za cel że będzie miał kochankę w sypialni a damę na salonach. no i ma to wszystko tylko że ten idełam ma jedną rysę - PCO a tego nie było w planach. Czuję sie że oddalamy się od siebie coraz bardziej. Kiedyś prof. Szyszkowska powiedziała że wie iż jej mąż będzie ją kochał tak długo do póki bedzie z nią chcial tańczyć bosos na łące - ja nie wiem czy chcę jeszcze tańczyć z moim mężem. Staram się jednak powtarzać sobie że to ja jestem najważniejsza i moje szczęście jest na pierwszym miejscu. Poprawiam więc sobie samopoczucie jak mogę. Zmieniłam fryzurę, schudłam (pozytywny aspekt złej reakcji na leki) do wymarzonego 38 i kupiłam 3 pary nowych dzinsów :lol: Tylko brakuje mi jednego chcilabym żeby to mąż a nie koledzy z pracy zauważyli że wygladam super. Ale widocznie wszystkiego mieć nie można. Moja recepta na taka sytuację - polubić siebie tak po prostu i bezwarunkowo :)
Awatar użytkownika
Klaudia29
Posty: 413
Rejestracja: 21 paź 2008 00:00

Post autor: Klaudia29 »

Doris, tak jak ktoś tu napisał, sama będziesz najlepiej wiedzieć, co zrobić, czy zostać z tym człowiekiem, czy go za przeproszeniem kopnąć w tyłek.Uważam, że trudno tu doradzać, czy macie się rozejśc, czy rozmawiać i naprawić to wszystko. Jednak to, co opisałaś, zszokowało mnie. Wygląda to na pierwszy rzut rzeczywiście, jak zachowanie nic nie wartego faceta.Od razu sunie się do głowy myśl, że to nie jest ani dobry mąż ani partner życiowy, tylko kandydat na rzucenie go w trybie natychmiastowym. Ty jednak lepiej wiesz, jaki on naprawdę jest. Nie nam tu radzić, czy go rzucić, czy z nim zostać.Czasem czyjś opis, czy wypowiedziane przez kogoś słowa mogą się wydawać na pozór straszne, a w rzeczywistości tak nie jest. Może on faktycznie nie jest kompletnie świadomy, że to, co robi, jest straszne i kogoś rani.
Awatar użytkownika
felka
Posty: 1100
Rejestracja: 30 paź 2008 01:00

Post autor: felka »

mysle, ze Twoj maz ma duzo problemow sam ze soba... :(. Byc moze terapia Wam pomoze jak ktos z boku, obiektywnie uswiadomi mu jego zachowania wobec Ciebie. mam taka nadzieje i tego Wam zycze.
W przeciwnym wypadku - zycze Ci duzo wytrwalosci - mozna kochac takiego czlowieka (sama przez to przeszlam), mimo ponizania, braku wsparcia, braku nadziei na lepsze jutro, (jak juz okaze nam odrobine czulosci to wybaczamy wszystko i jestesmy szczesliwe jak stad do nieba, prawda?... ). Z tesciowa nawet nie rozmawiaj bo to ona go takiego ulepila i Ty zawsze bedziesz "be" za atakowanie jej synka. Moze z przyjaciolka? z wlasna rodzina? Zacznij mowic o problemie, nie dus tego w srodku.
na dluzsza mete nawet milosc nie jest w stanie utrzymac takiego zwiazku.
I tak Cie podziwiam za to, ze znioslas tyle do tej pory. Pamietaj jednak, ze problemy meza w pracy, problemy z tym czy z tamtym to tylko usprawiedliwienia...tak naprawde nikt nie powinien nikogo traktowac w taki sposob, niektore slowa twojego m. to okrucienstwo...
Sorry, ale ja bardzo cieta jestem na takich mezczyzn a nie chce uogolniac.
Endo IV st.,3 operacje
Wodniaki - usuniete jajowody i kawalek lewego jajnika
Analogi
I ICSI :(
II ICSI przerwane, III i IV ICSI - 2 aniolki
V ICSI - czekamy na serduszko i JEST!!!! :)
t.p.04/02/2011
Zablokowany

Wróć do „Archiwum - Muszę o tym porozmawiać”