aniluap pisze:Hmmm, a ja pozwolę sobie nie zgodzić się do końca z postawionymi tutaj tezami. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że wspieranie po nieudanym cyklu wynika głównie z potrzeb wspierających, ja mam wrażenie że tych wszystkich zapewnień że następnym razem się uda potrzebują sami wspierani. Nie spotkałam jeszcze na Bocianie osoby (poza yasuko oczywiście) która by wprost napisała, że nie chce dalej walczyć o dziecko, że podjęła decyzję o definitywnym zakończeniu starań, najczęściej są to wpisy typu "buuuu, znowu się nie udało, ja już nie mam siły, chyba się załamię", itp. W takiej sytuacji powiedzenie kobiecie, że ma małe szanse, że ileś tam procent niepłodnych par nie doczeka się wcale dziecka itp. byłoby moim zdaniem okrucieństwem (i właśnie zaspokojeniem potrzeb wspierających), a nie wsparciem. (...) Ale kobiety same boją się podejmować takich decyzji (nie wiem, może z powodu presji społecznej, która niewątpliwie istnieje, może i z powodu bocianowego "do boju" też), tylko że moim zdaniem dopóki one nie podjęły tej decyzji, musimy je wspierać i już. Decyzja należy do nich, nie do nas. A same są na tyle mądre, że wiedzą ile czasu, zdrowia i pieniędzy mogą i chcą na to przeznaczyć.
a mnie się to, co napisałaś, kojarzy luźno z historią każdej bitwy społecznej o jakąś nową i ważną rzecz. Np. jednym z głównych powodów nieprzyznawania praw wyborczych kobietom był argument, że one nie są tym zainteresowane, bo przecież nie angażują się w politykę.
Oczywiście nie angażowały się w politykę głównie dlatego, bo były od niej odseparowane przez brak praw wyborczych

Koło się zamyka.
Dopóki nie otworzy się jakichś drzwi nie ma widocznej potrzeby korzystania z nich. Przecież są zamknięte. Dobijają się najbardziej zdesperowani, a tych jest garstka.
Gdyby je otworzyć mogłyby przez nie przejść setki. Ale dopóki drzwi są zamknięte te setki nawet nie wiedzą, że w życiu są jeszcze inne opcje.
dla mnie Świadoma Bezdzietność (w sensie forum) to otworzenie takich drzwi i pokazanie, że wyjście z niepłodności wiedzie również tą drogą.
I to nie jest droga przypadkowa, to jest droga konkretna, ma swoją nazwę i jest trzecią ścieżką wyjścia z niepłodności.
Jest masa ludzi, którzy są niepłodni i nie mają dziecka mimo leczenia, nie zdecydowali się na adopcję, i nie określają dziś siebie jako świadomych bezdzietnych, bo nie znają tego określenia.
Mnie się jednak zdaje, że to jest dobra etykietka, bo ona wyraźnie mówi o WYBORZE, a nie o wyroku złego losu, przypadku, pechu.
Na Bocianie spotkałam wiele osób, które nie doczekały się dziecka i mówiły, że nie chcą/nie mogą dalej się leczyć lub adoptować. Wiele z nich łączyła jedna cecha- trwała żałoba. Czuły, że ich historia nie została wybrana, została im narzucona.
W ich postach był przede wszystkim żal i pytanie "dlaczego ja?".
Pomijając, że nikt nie wybiera sobei niepłodności i niepowodzenia leczenia itd. itp., to w pewnym miejscu naszej drogi dochodzimy jak najbardziej do rozstajów z napisem "DECYZJA"- decyduję się dalej być wieczną niepłodną pogrążoną w żałobie za dzietnością, która się już nie wydarzy, czy decyduję się być świadomie bezdzietna?
To jest kolosalna różnica i prawdziwa waga otwarcia tych drzwi.