Czy mówić rodzinie, bliskim, znajomym o in vitro?

Pamiętaj że nie jesteś sam w walce z niepłodnoscią! Na tym podforum piszemy o targajacych nami uczuciach. O naszych największych radościach i ogromnych smutkach. Staramy się sobie wzajemnie pomóc, a przez to pomagamy także samemu sobie.

Moderator: Moderatorzy Muszę o tym porozmawić

Ania Karolina
Posty: 1654
Rejestracja: 26 wrz 2013 18:58

Re: Czy mówić rodzinie, bliskim, znajomym o in vitro?

Post autor: Ania Karolina »

AgataTofik pisze:Nie dostalam od nikogo zrozumienia a kiedy probowalam o tym mowic, to smiano sie ze mnie twierdzac, ze wyolbrzymiam sprawe i wymyslam niepotrzebne problemy, zeby wzbudzic litosc.

Osobiscie nie znam nikogo z takim problemem
Nikt nie chce wysłuchiwać żali innych, nie chce zaśmiecać sobie głowy czyimiś problemami. Wiedzą i mają sensacje ale nie okazują współczucia ani wsparcia. panuje totalna znieczulica na czyjeś zmartwienia.

Tez takich w swoim otoczeniu spotykam.

Nie znasz nikogo takiego, bo nawet jak są w Twoim otoczeniu, to to ukrywają albo ukrywały a teraz z zachwytem opowiadają o swoich ciążach, dzieciach przy Tobie żeby Ci sprawić przykrość i wbić szpilę bo wiedzą że się starasz. Niestety to co piszę jest powszechne. NIESTETY W MOIM ŚRODOWISKU (pracy) też.
Elicja75
Posty: 1250
Rejestracja: 10 gru 2010 22:25

Re: Czy mówić rodzinie, bliskim, znajomym o in vitro?

Post autor: Elicja75 »

Pierwsza moja myśl, gdy przeczytałam temat wątku, to to, że u mnie wiedzą tylko najbliżsi. Ale gdy policzyłam ile osób tak naprawdę wie, to wyszło że 25. 25 osób w wieku od 29 do 70 lat i wszystkie akceptują, wspierają, trzymały i trzymają za nas kciuki. :-)
Nigdy nie spotkałam się z jakąkolwiek dyskryminacją czy złym komentarzem. I jestem przekonana że za moimi plecami nie mówią o mnie „o to ta, co się zgodziła na tę diabelską metodę”.
Po obejrzeniu „Bogów” miałam taką myśl: w tamtych latach, kiedy dokonywano pierwszych prób przeszczepów serca, opinia publiczna i większość środowiska lekarskiego była bezwzględna w swojej krytyce. Komentarze typu „bawią się w Boga” były na porządku dziennym. A teraz 30-40 lat po tamtych wydarzeniach przeszczepy są całkowicie akceptowalne nie tylko przez przeciętnego obywatela, ale również przez środowiska katolickie. Myślę że twórcy pierwszego in vitro w Polsce też musieli borykać się z takimi komentarzami, z pewnego rodzaju ostracyzmem. Zresztą borykają się nadal, bo za mało się mówi o in vitro. Te komentarze o zabijaniu zarodków, o naprotechnologii która z powodzeniem może zastąpić in vitro – gdy to słyszę, to nóż mi się w kieszeni otwiera, naprawdę (nie mówię że naprotechnologia sama w sobie jest zła, ale jak zajść w ciażę przy pomocy napro mając niedrożne jajowody?). Za mało się mówi o in vitro, za mało się prostuje takie komentarze, które ktoś nieznający tematu rzuca w przestrzeń, a one potem gdzieś krążą. Trzeba mówić i trzeba prostować takie uwagi, aby ta metoda wreszcie została zrozumiana i zaakceptowana.
Uświadomiłam wszystkich, którzy wiedzą o naszym in vitro na czym polega ta metoda, dlaczego musiałam z niej skorzystać, że nie ma zabijania zarodków (więcej zarodków na przestrzeni lat starań naturalnych zostało odrzuconych przez moją macicę, niż podczas 6 transferów) , a jedyną wadą tej metody jest ogromne obciążenie emocjonalne i fizyczne (stymulacja).
Cieszę się że powstał program „In vitro czekając na dziecko” emitowany jakiś czas temu na TLC. Jak dla mnie pełni on ogromną funkcję edukacyjną. Jeśli chociaż jedna osoba po obejrzeniu chociaż jednego odcinka zmieniła swoje nastawienie do tej metody, to w moich oczach jest to sukces tego programu.
Cieszę się również że jest refundacja in vitro. Nie tylko dlatego że sama z niej skorzystałam, ale dlatego że o in vitro zaczęto mówić w TV, sejmie, pisać w prasie, specjaliści mają szansę się wypowiedzieć, wytłumaczyć, uspokoić. Myślę że refundacja zrobiła i robi wiele dobrego w edukowaniu społeczeństwa.
Nasze dziecko w swoim czasie na pewno dowie się jak zostało poczęte i że była to dla niego jedyna opcja aby pojawić się na tym świecie, a moja jedyna na macierzyństwo.
Ostatnio zmieniony 04 sty 2015 15:21 przez Elicja75, łącznie zmieniany 1 raz.
11.07.2015 po 7 latach walki przyszła na świat moja ukochana córcia
Monek
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 35174
Rejestracja: 05 wrz 2004 00:00

Re: Czy mówić rodzinie, bliskim, znajomym o in vitro?

Post autor: Monek »

Ania Karolina pisze: teraz z zachwytem opowiadają o swoich ciążach, dzieciach przy Tobie żeby Ci sprawić przykrość i wbić szpilę bo wiedzą że się starasz. Niestety to co piszę jest powszechne.
Zgodze się, ze jest to powszechne, ale jednak nie sadze, żeby taka była motywacja, tzn. chec sprawienia przykrości i wbicia szpili. Niestety, kiedy jesteśmy w euforii, często bywamy bardzo egocentryczni, koncentrujemy się na sobie i swoim szczęściu. Ta szpila to wydaje mi się raczej efekt uboczny niż swiadome działanie. Zreszta dziewczyny, nie oszukujmy się, nieplodnosc to wredna choroba, która powoduje, ze zle odbieramy zarówno dzielenie się informacja o ciąży, jak i jej zatajanie. Zle jest, kiedy nam bliscy skladaja zyczenia powiększenia rodziny przy każdej okazji, a chyba jeszcze gorzej, kiedy już takich zyczen nie skladaja...
1.06.07. - pożegnałam mojego Aniołka

9dpt zobaczyłam dwie krechy.

26.03.09. o 13:06 urodził sie mój sliczny synek.

10dpt w chmurach zobaczyłam dwie krechy.

25.09.11. o 4:36 i 4:37 urodziły sie moje sliczne, malutkie córeczki.
Ania Karolina
Posty: 1654
Rejestracja: 26 wrz 2013 18:58

Re: Czy mówić rodzinie, bliskim, znajomym o in vitro?

Post autor: Ania Karolina »

Elicja75 pisze: Cieszę się że powstał program „In vitro czekając na dziecko” emitowany jakiś czas temu na TLC. Jak dla mnie pełni on ogromną funkcję edukacyjną. Jeśli chociaż jedna osoba po obejrzeniu chociaż jednego odcinka zmieniła swoje nastawienie do tej metody, to w moich oczach jest to sukces tego programu
Nareszcie dyskutuje się coraz więcej na temat in vitro. ten program będzie emitowany w TVP 2 od 7 stycznia o 17:52. Myślę że wzbudzi wielkie oburzenie na początek. Jednak ludzie zaczną oswajać się, przede wszystkim będą bardziej świadomi i będą mieli szanse na wyciągnięcie własnych wniosków.

-- 04 sty 2015 14:31 --
Monek pisze: Zgodze się, ze jest to powszechne, ale jednak nie sadze, żeby taka była motywacja, tzn. chec sprawienia przykrości i wbicia szpili. Niestety, kiedy jesteśmy w euforii, często bywamy bardzo egocentryczni, koncentrujemy się na sobie i swoim szczęściu. Ta szpila to wydaje mi się raczej efekt uboczny niż swiadome działanie.
Wiele w tym prawdy.
kosmitka
Posty: 1042
Rejestracja: 30 lip 2012 11:57

Re: Czy mówić rodzinie, bliskim, znajomym o in vitro?

Post autor: kosmitka »

Ja tez nie ukrywam kto ma wiedziec to wie. A jak nie wie i jest ciekawy to mowie otwarcie. Ogolnie to jestem dumna, ze mam wogole dziecko i co z tego ze to ivf. Rodzice, rodzina przyjaciele widzieli od poczatku. Bylo mi latwiej przez to przejsc, gdyz mialam przyjaciolke, ktora jak gdyby mi ta dorge otworzyla, polecila klinike. Jej sie nie udalo. Ogolnie bardzo duzo ludzi wokol mnie choruje na nieplodnosc. Ta moja przyjaciolka np jest z blizniaczek i maja jeszcze jadna siostre. I wszystkie 3 mialy problem. Ona zrobila ivf ale nie wyszlo i potem z siostra adoptowaly dzieciaczki, zas jej blizniaczka ma dziecko z insemki. Naprawde duzo osob jest takich dookola. Chce o tym mowic bo moze dzieki temu bede mogla komus pomoc. Np. koleznka mojej bliskiej kolezanki dowiedziala sie ze ma niedrozne jajowody wiek 38 lat i sie zalamala. I kolezanka skierowala ja do mnie a ja pokierowalam ja dalej, polecilam klinike lekarza i udalo sie za pierwszym razem. Teraz czekaja na dzidziusia. Mimo, ze nie znam jej osobiscie tylko caly czas telefonicznie to jestem dumna i szczesliwa, ze moze chociaz minimalnie im jakos pomoglam. Ale tylko dzieki temu, ze ktos wiedzial o mnie.

-- 04 sty 2015 23:36 --

U nas jedynie tesciowej do konca nie tlumaczylismy bo ona juz starsza i stwierdzilismy po co ma ja glowa bolec. Ale ost. przed swietami mnie wkurzyla bo nie chciala przyjsc na wigilie do mnie bo ja plecy bola itp. I ze lzami w oczach jej powiedzialam ile to dla mnie znaczy, ze to pierwsza wigilia naszego synka takiego wyczekanego, ze tyle musielismy poswiecic i finansowo i emocjonalnie. To potem z tego co wiem to pytala bratowej na co sie tak wykosztowalismy,. I teraz planuje zadzwnic do niej i jej powiedziec aby ogldala dokument na TVP2. Fajnie, ze to puszcza.
09.2011 laparoskopia (niedrożne jajowody); 28.08.2012 I wizyta w Boćku (PCO)

08.10.2012 ICSI 2x6b :(, 2 mrozaczki 4b

21.06.2013 crio 8b i morula :(

05.09.2013 NFZ, 22.09.213 ICSI 8b

HCG: (10dpt) 49,5; (12dpt) 122,94; (16dpt) 466,5;

Mikołaj 03.06.2
Awatar użytkownika
z_meetropolii
Posty: 1141
Rejestracja: 17 paź 2012 19:23

Re: Czy mówić rodzinie, bliskim, znajomym o in vitro?

Post autor: z_meetropolii »

Monek pisze: Generalnie uważam, ze mam tak fantastyczne dzieci, ze one sa najlepszymi abasadorami IVF. Jestem z nich dumna, jestem dumna z nas, ze się nie poddaliśmy, jestem przeszczesliwa, ze zyje w czasach, w których medycyna daje możliwość zapłodnienia pozaustrojowego. To wspaniale osiagniecie i moja prywatna misja jest dac temu swiadectwo.
bardzo dobre słowa określające cały szum wokół in vitro.
Ja dopiero jestem w 7 tyg ciazy, o tym ze z in vitro wiedzą rodzice,teściowie, rodzeństwo, dwie pary znajomych ,którzy od początku wiedzieli ze sie staramy, bardzo nam kibicowali, wiedzieli przez co przechodzimy. W najbliższym czasie będziemy mówić innym osobom, nie zamierzam ukrywać faktu o in vitro,ale tez nie chce mówić wszystkim-jestem w ciąży dzięki in vitro.Dziecku napewno powiemy w odpowiednim czasie.
Ja jestem prze szczęśliwa,że żyję z czasach powszechnie dostępnego in vitro ,refundacji bo dzięki temu doznamy cudu rodzicielstwa. Bo dla nas in vitro to cud- cud życia.
jeśli wiara czyni cuda, trzeba wierzyć ze się uda
starania od 11 2010

cierpliwi zostaną wynagrodzeni .... 12 dpt 118, 14dpt 344 cudzie trwaj
NASZE MARZENIE SIĘ SPEŁNIŁO - JAŚ 26/08/2015
yeti1
Posty: 161
Rejestracja: 29 mar 2010 00:00

Re: Czy mówić rodzinie, bliskim, znajomym o in vitro?

Post autor: yeti1 »

Dla mnie invitro również jest cudem,cudem który żyje,kopie i daje mi napęd do życia każdego dnia.Z niecierpliwością czekam na narodziny(6 tyg jeszcze) i jestem na 100% pewna ze gdyby nie in vitro nie byłoby tego dziecka.
A świadomość społeczeństwa zmienia się ,tak jak piszecie kiedyś przeszczep serca był napiętnowany teraz to norma,po części my matki inv.musimy torować tą drogę
do świadomości ludzi ,a wbrew temu co nam się wydaje jest nas całe mnóstwo.Wystarczy wejść do kliniki i zobaczyć.
pozdrawiam
bloo
Członek Stowarzyszenia
Posty: 10041
Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00

Re: Czy mówić rodzinie, bliskim, znajomym o in vitro?

Post autor: bloo »

Ania Karolina pisze:
Ja od swojej teściowej usłyszałam na temat problemów wielu kobiet w okolicy. W wielkiej tajemnicy i sekrecie przy kawusi usłyszała to i owo i u nas w rodzinie i w sąsiedztwie powtarza w wielkim sekrecie.

Moja bratowa opowiedziała mi w wielkim sekrecie że jej koleżanka (którą zresztą znam) stara się i nie może bo stosowała przez długie lata antykoncepcje.
No po prostu takie historie stulecia słyszę właśnie w wielkim sekrecie. Te historię słyszę z ust sióstr, bratowych, teściowej i kol z pracy. To jest jakaś paranoja "Jedna baba drugiej babie..."
Nie chcę aby tak o mnie gadali. Dlatego wiemy tylko ja, mąż i lekarze. Nieodwołalnie. Jak nam wyjdzie to dzieci też się dowiedzą. Może wtedy zmieni się nastawienie do in vitro.
patrząc bardzo logicznie na temat Twoja bratowa i teściowa mogły Ci sprzedać te fascynujące historie własnie dlatego, ponieważ wciąż istnieje na to społeczne przyzwolenie i one je czują. Społeczne przyzwolenie zaś zwiększa się z każdą milczącą rodziną, a zmniejsza- z każdą rodziną, która stawia znak "stop" i nie pozwala się obrażać.
Gdybyś była niepłodna 10 lat temu to zapewne poza takimi "rewelacjami" dostałabyś jeszcze solidną dawkę głupot, ocen i pouczeń. Dziś jest o wiele lepiej, ale nie dlatego, ponieważ ludzie się zbiorowo douczyli, a dlatego, ponieważ coraz więcej rodzin zaczyna stawiać głośno granice, czuje dumę z powodu dzieci urodzonych dzięki IVF lub adoptowanych i robi generalnie z tematu powód do wielkiej dumy i wartości dodanej.
To ma tak niesamowity wpływ społeczny, że potrafi zmieniać całe pokolenia. Nawet jeśli ktoś nie zrozumie, o co chodzi w in vitro, dostaje tak czy inaczej jasny sygnał "to MNIE dotyczy, więc wara od oceniania mojego dziecka, twoje słowa nie lecą w próżnię".
Tak więc poprawę naszej sytuacji i rosnące słupki poparcia społecznego dla in vitro zawdzięczamy sobie samym, a konkretnie tym spośród nas, którzy wzięli temat na klatę i zachowują się odważnie.

Ja bym nie pisała, że Wasza decyzja jest "nieodwołalna" bo kiedy dziecko przychodzi już na świat to sytuacja potrafi się całkowicie zmienić i bunkrujący się dotąd pacjenci często zmieniają się w rodzinnych fighterów, którzy w ogień pójdą za dzieckiem i ochroną jego dobra :) Zaczynają też wtedy intuicyjnie rozumieć to przełożenie: jeśli będą milczeć i udawać, że in vitro ich nie dotyczy, sytuacja innych niepłodnych par nie ulegnie poprawie, jak również ich własne dziecko będzie żyło w bardziej nietolerancyjnym kraju.
W ogóle ludzie mówią o in vitro nie dlatego, bo mają parcie na szkło, a dlatego, bo czują i rozumieją, że to jest tak naprawdę inwestycja w lepszy świat dla ich własnych dzieci urodzonych tą metodą.

-- 05.01.2015, 16:36 --

...i przy okazji napiszę też, zebyście pamiętały, że ta społeczna zmiana jest w dużej częsci spowodowana również przez Naszego Bociana i walkę o refundację- ciągłą, w tym dwa wysłuchania w sejmie, pisanie i konsultowanie projektów, chodzenie do mediów, trzymanie ręki na pulsie.
To sami pacjenci się zebrali, zrzeszyli i zaczęli o siebie walczyć- dla siebie i dla kolejnych pacjentów.
więc pamiętajcie o tym rozliczając PIT :mrgreen: :lol:
Awatar użytkownika
Gość

Re: Czy mówić rodzinie, bliskim, znajomym o in vitro?

Post autor: Gość »

Ja miałam kiedyś taki pomysł, że jak już urodzę dziecko to zamówię bodziak z napisem 'Tak, jestem z IVF i jestem cudowny/a' lub coś w ten deseń :roll: Ale na razie nie mam komu zamawiać :neutral:
Ania Karolina
Posty: 1654
Rejestracja: 26 wrz 2013 18:58

Re: Czy mówić rodzinie, bliskim, znajomym o in vitro?

Post autor: Ania Karolina »

bloo masz dużo racji. Może u mnie to kwestia też wstydu i obawy przed plotkowaniem o nas. Wiem to głupie. Faktycznie, nie warto mówić "nieodwołalnie" bo wszystko może się zmienić (np sposób patrzenia na to wszystko). Może to kwestia tego że nie dorosłam jeszcze do tego aby o tym mówić głośno. Mówić o swoim przeżyciu, problemie.
Ja po prostu muszę dojrzeć do tego aby mówić o tym.

Poruszyłam też ten temat po to aby mieć obeznanie w tym temacie. Znać opinię innych ludzi którzy borykają się z podobnym problemem.
Dala mnie osobiście in vitro to naprawdę coś wspaniałego. Cieszę się że istnieje coś takiego jak in vitro. Ono pomaga tylu ludziom w ogromnych kłopotach z poczęciem. Ja to rozumiem. Akceptuję to zupełnie. Jest naprawdę gigantycznym krokiem w medycynie.
Awatar użytkownika
Frania31
Dokarmiam bociana ;)
Posty: 4045
Rejestracja: 10 sty 2011 14:33

Re: Czy mówić rodzinie, bliskim, znajomym o in vitro?

Post autor: Frania31 »

megan81 pisze:Co z tego, że z IVF?
Myślę, że dla naszych rodziców nie będzie miało to znaczenia. Najważniejsze, że będzie! Kochane, wyczekane.
dokładnie tak. Ja mam 1 dziecko z naturalnej wpadki ( choć wyczekanej) bo wg lekarza miałam nie mieć dzieci . A już drugie dziecko dziecko dzięki in vitro. Kochamy obydwoje jednakowo.
Jesteśmy obydwoje bardzo wierzący i nasze rodziny też ale wie tylko teść z racji większej tolerancji i moja siostrzenica bo jest chrzestną dla młodej.
Moim rodzicom nie mówię bo pewnie nie zrozumieli by z racji wieku ( są po 80 ) W pracy wiedziała tylko moja kierowniczka ale teraz wiedzą i inne dziewczyny bo wyczułam że muszę dać wsparcie koleżance starającej i miałam nosa. Dzięki mojemu otwarciu i ona się otwarła i trochę korzystała z mojego doświadczenia oraz wiedzy boćkowej .
Myślę że w momencie jak się urodzi dziecko to już nam jest wszystko jedno czy ktoś będzie nas obgadywał czy nie bo mamy już swój skarb. Myślę też że warto by ktoś nas wspierał i wiedział o działaniach bo życie w konspiracji nie należy do łatwych ale do wszystkiego trzeba dojrzeć

-- 06 sty 2015 00:46 --
bloo pisze:coraz więcej rodzin zaczyna stawiać głośno granice, czuje dumę z powodu dzieci urodzonych dzięki IVF
i właśnie ja tak poczuła zgłaszając się do kalendarza bocianowego :-D
Awatar użytkownika
Natsumi
Posty: 5
Rejestracja: 15 lis 2014 11:49

Re: Czy mówić rodzinie, bliskim, znajomym o in vitro?

Post autor: Natsumi »

iwona87 pisze: Po transferze bylam na zwolnieniu dosc dlugo,bo chwile rowbiez ciaza byla,wiec koleanki zauwazyly dluga nieobecnosc,po powrocie te bardziej wsciebskie probowaly sie dopytywac,ale ucinalam temat mowiac ze nie chce o tym rozmawiac.ale nie wiem co bedzie po kolejnyk zwolnieniu.
dokładnie Cię rozumiem, ciężko utrzymać te problemy w tajemnicy zwłaszcza w pracy, bo zwolnienie w procedurze ivf jest konieczne, ja już nie wiem jak się w pracy tłumaczyć :? Jak dla mnie starania się o dziecko nie ważne w jaki sposób to dość osobista sprawa, a o problemach ze zdrowiem ciężko mi rozmawiać. Dość długo zbierałam się żeby powiedzieć o nich najbliższej rodzinie, przyjaciele nie wiedzą i chyba tak zostanie. A w pracy - nawet sobie nie wyobrażam, że mogłabym im o tym powiedzieć, ja czułabym się wyjątkowo niekomfortowo.
bawareczka
Posty: 15997
Rejestracja: 28 sie 2009 00:00

Re: Czy mówić rodzinie, bliskim, znajomym o in vitro?

Post autor: bawareczka »

wiec nie mow dopoki do tego nie dojrzejesz albo nie dojrzeja Twoje kolezanki z pracy.
Mysle, ze warto jest mowic. Ja mowie o tym dlaczego nie mam dzieci kazdemu, kto sie zapyta a z tymi ktorzy chca sie wdac w dluzsza pogawedke.
Jednak mysle, ze kazdy ma inny spob postrzegania czasa, inaczej odczuwa wiec kazdy mowi tyle na ile sie czuje.
Mysle, tez ze mowienie zmiena widzenie innych wiec warto mowic.
staraczkaaga1986
Posty: 3316
Rejestracja: 17 wrz 2013 14:51

Re: Czy mówić rodzinie, bliskim, znajomym o in vitro?

Post autor: staraczkaaga1986 »

u mnie w pracy wie szef, bo praca specyficzna i musiałam mu powiedzieć planując że może mnie nie być trochę czasu, a urlop mam przerzucany na wakacje więc to trzeba ogarnąć...

Koleżanki są bardzo wścibskie! nie wiem jak to będzie jak się zaczną dopytywać bo mówić im nie chcę. :roll:
Zwłaszcza, że prawie wszystkie mają już dzieci i to dwoje, troje, nawet czworo.
Ostatnio właśnie się okazało że jedna z nich jest w kolejnej ciąży.
Wiem że tego nikt nie zrozumie z nich więc wolę nie wchodzić w rozmowy, zwłaszcza że każda za plecami gada coś o drugiej.

Ale szef mnie mile zaskoczył, akceptując i kibicując mi, nawet powiedział mi że jego siostra ma adoptowane dzieci. Ale takie sytuacje lepiej rozumieją osoby które mają w otoczeniu takie doświadczenia... przynajmniej ja mam takie wrażenie.

Co do moich teściów już się wypowiadałam. Temat jest dramatyczny..

04.2015 - pierwsza wizyta w OAO

05.2016 - mamy kwalifikację!

04.2017 - Zadzwonił TEN magiczny telefon i poznaliśmy naszego S


Monk1984
Posty: 101
Rejestracja: 28 sty 2015 10:35

Re: Czy mówić rodzinie, bliskim, znajomym o in vitro?

Post autor: Monk1984 »

Hmmm ... mówić czy nie mówić? Oto jest pytanie. Niestety, żyjemy w takim kraju gdzie mity i stereotypy nt. in vitro są powszechne, często powielane przez osoby, które albo nie mają o tym zielonego pojęcia albo nigdy nie dotknęła ich niepodłodność. Powiedzcie same- kto nie mając takiego jak my problemu zostanawia się nad tym jak wygląda cała procedura? Jakie emocje towarzyszą parom, dla których jest jedyna szansa na posiadanie swojego potomstwa? Bardzo się cieszę, że po pierwsze powstał serial In Vitro. Czekając na dziecko a po drugie, że został wyemitowany w TVP2. Przychylam się do zdania, że serial spełnia doskonałą funkcję edukacyjną. Kto nie chce, niech nie ogląda. Może to niektórym przeciwnikom otworzy oczy? Może przekona?

U nas wie wiele osób. Rodzice, teściowie, szwagier ze szwagierką, znajomi, którzy tak jak my mieli takie doświadczenia. Wszyscy rozumieją, wspierają i kibicują. W pracy powiedziałam ponieważ podejście do in vitro wiąże się z nieobecnością. Zostało to przyjęte ze zrozumieniem. Nie trąbimy o tym na forum ale też jeśli ktoś zapyta to nie chcę ukrywać. In vitro nie jest dla mnie powodem do wstydu. Niech wstydzą się Ci, którzy powielają kłamliwe zdania i stereotypy wykazując się często nieprawdopodobną niewiedzą i ignorancją.
Dla nas to szansa, którą daje nam współczesna medycyna. Myślę o kobietach żyjących wiele lat wcześniej dla których takiej szansy nie było...

Przyznaję, że nie powiedzieliśmy jednej parze znajomych, którzy są bardzo wierzący i sami cieszą się z 4 potomstwa. Nie powiedzieliśmy ponieważ nasz wspólny znajomy kiedyś wdał się w dyskusję na powyższy temat i zakończyła się ona poważną kłótnią. Chyba jeszcze nie jestem gotowa na taką polemikę i walkę z wiatrakami. Jeszcze nie. Kiedy nadejdzie stosowny czas to powiem. Pewnie ich nie przekonam ale przynajmniej powiem to co myślę. Skoro ja szanuję kogoś przekonania to może ktoś uszanuje mój wybór, moją drogę?
Moja historia:
2006- diagnoza: endometrioza
2006-2009- 2 x usunięcie torbieli jajników.
2009- zaczynamy starania
2012- zaczynamy leczenie- Gameta Gdynia
2013- decyzja o In Vitro
12.2013- ciąża o nieznanej lokalizacji
2014- przygotowanie do In Vitro
12.2014- naturalna ciąża bliźniacze
22.01.2015- Aniołek 7 tc
05.2015- II kreseczki ciąża
22.01.2016- moje marzenie sie spełniło Lena jest z nami ☺
ODPOWIEDZ

Wróć do „Muszę o tym porozmawiać”