Strona 19 z 22

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

: 31 paź 2017 19:05
autor: nuka00
witam:) jestem "bezdzietna wbrew woli", ale pogodzona już jakiś czas ze scenariuszem, jaki napisało dla nas życie.i choć wydawało mi się w pewnym momencie, że już mam ten etap za sobą , to właśnie myślenie o tym, co mam- czego nie mają ludzie z dziećmi- było potwierdzeniem tego, że jednak..wciąż nie jestem pogodzona .wróciliśmy zatem po kilku latach do kliniki zakładając wcześniej, do jakiej granicy chcemy dojść, jakiej przekroczyć nie chcemy..z różnych względów...i doszliśmy do tego progu.minęło trochę czasu, zanim to co w głowie stało się tym, czym żyję.zanim podjęta decyzja była..spokojem..radością z tego co mam, bez zastanawiania się co by było, gdybym jednak wsiadła do innego pociągu...piszę to z perspektywy czasu..6 lat po zakończeniu leczenia.i piszę to z całą odpowiedzialnością:) tak, jestem szczęśliwa.tak, to inne życie, niż zakładałam na jego progu,ale tak, to moje/ nasze szczęście smakowania/dzielenia się/bycia...
nie korzystałam z pomocy psychologa, ale gdybym nie dźwignęła tego ciężaru nie zawahałabym się do niego pójść.
kiedy tak się zastanawiam co? kto? mi pomógł, to jestem przekonana, że wiara w Boga...i niee, nie jestem "moherem":) ja po prostu wierzę, że życie dane mi jest nie za karę.. i godzę się z tym, co dostaję, a staram się również akceptować to, że nie mój plan musi się realizować...co nie oznacza, że biernie przyjmuję co "stanie" na drodze:)
piszę oczywiście li i jedynie o sobie:) żyjemy bez dzieci wbrew woli..ale jednak szczęśliwi, że ..mamy to co mamy:) może moje doświadczenie komuś pomoże?a może nie..taka była intencja pisania właśnie na tym wątku.
azika ja wciąż nie tracę nadziei, że trafisz do TAKIEGO psychologa...często myślę o Tobie...
piatek pisze:Na koniec mam pytanie, raczej do dziewczyn po 40... Czy zabezpieczacie sie ? Pytanie jest troche dziwne, wiem, ale akurat nasza bezplodnosc nie byla tak do konca wyjasniona.
to tak jak u nas ;-) i nie, nie zabezpieczamy się:) ale w sierpniu pikawka mi zabiła podwójnie? potrójnie? kiedy @ nie przylazła :mrgreen: a to chyba narkoza i stres po/ przedzabiegowy zrobiły swoje i taka była przyczyna..ale pogoń myśli była :bdent:

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

: 02 lis 2017 12:22
autor: kmg
Minęło 10 lat od momentu, kiedy staliśmy się "bezdzietnymi wbrew woli". Nauczyliśmy się z tym żyć. Mamy swoje pasje i przyjaciół. Najgorzej jest w Święta. Nawet takie jak wczorajsze. Gdy stoję nad grobami bliskich w głowie kołaczą myśli - A kto zapali znicz na naszym grobie, kto postawi kwiaty i pomodli się za nas? Sorry - ale musiałam to z siebie wyrzucić. A gdzie jak nie tu? :cry2:

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

: 21 lis 2017 22:18
autor: MalaMi87
Dziewczyny, jak sobie radzicie w sytuacji kiedy kolezanki z pracy stale mowia o swoich dzieciach? Ja nie wiem co wtedy ze soba zrobic... nie czuje juz zazdrosci ale potworne zmeczenie tematem...

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

: 02 gru 2017 18:51
autor: mona87
Ja zmieniłam pracę, bo już nie mogłam wytrzymać tej presji.

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

: 29 gru 2017 17:43
autor: kosztela
Za mną kolejne okropne święta. Wiadomo - to rodzinne święta. Widok dzieci w rodzinie doprowadza mnie do załamania. Mam się z nimi bawić, być miłą ciocią. Co więcej rodzice dzieci uważają chyba, że kontakt z dziećmi mnie rozweseli. I te życzenia radości, żebym była uśmiechnięta, wspaniałych podróży... Mam kompletnie wszystkiego dość. Niestety zrobiłam się złośliwa, ranię słowami najbliższą osobę, wywołuję kłótnie. Z uśmiechniętej i pełnej radości osoby zamieniłam się w ciągu dziesięciu lat we wstrętną jędzę.

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

: 31 gru 2017 16:08
autor: piatek
Kosztela. My z mezem wyjechalismy na tydzien na ciepla wyspe. Polecam. Cudownie wypoczelismy, wygrzalismy sie, wyspalismy. A i tak mialam dyskusje z przyjaciolka, ktora zyczyla mi, abym potrafila sie znowu cieszyc zyciem i byla ciagle usmiechnieta. Odpisalam jej, ze jest to zupelnie nierealne, bo NIKT nie jest w stanie byc ciagle szczesliwym i ze mam juz dosyc tego typu zyczen.
Kolezanka, ktora zreszta zaszla w ciaze, gdy ja juz skonczylam starania a jej mlodsze dziecko ma teraz 1.5 roku, stwierdzila, ze ona w sumie jest szczesliwa i ze szczesciu trzeba pomoc, ze kazdy jest kowalem swojego losu i wiele zalezy ode mnie i mojego nastawienia... No, ale skoro jest mi z tym dobrze, to ona mnie juz nie przekona. Po czym dostalam rodzinne zdjecie z choinka haha.
No coz, pewnie dziewczyna ma racje ale i tak ciesze sie, ze konczy sie sezon skladania zyczen...
Kosztela, wypij dzisiaj lampke szampana... a moze kilka, podkrec muzyke i potancz. Ja tam osobiscie zapominam w tancu o problemach... U mnie licza sie teraz tylko chwile.

-- 31 gru 2017 15:12 --

oooo a skad sie wziela w moim poscie ta choinka...

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

: 31 gru 2017 18:11
autor: diar
piatek pisze:Kosztela. My z mezem wyjechalismy na tydzien na ciepla wyspe. Polecam. Cudownie wypoczelismy, wygrzalismy sie, wyspalismy. A i tak mialam dyskusje z przyjaciolka, ktora zyczyla mi, abym potrafila sie znowu cieszyc zyciem i byla ciagle usmiechnieta. Odpisalam jej, ze jest to zupelnie nierealne, bo NIKT nie jest w stanie byc ciagle szczesliwym i ze mam juz dosyc tego typu zyczen.
Kolezanka, ktora zreszta zaszla w ciaze, gdy ja juz skonczylam starania a jej mlodsze dziecko ma teraz 1.5 roku, stwierdzila, ze ona w sumie jest szczesliwa i ze szczesciu trzeba pomoc, ze kazdy jest kowalem swojego losu i wiele zalezy ode mnie i mojego nastawienia... No, ale skoro jest mi z tym dobrze, to ona mnie juz nie przekona. Po czym dostalam rodzinne zdjecie z choinka haha.
No coz, pewnie dziewczyna ma racje ale i tak ciesze sie, ze konczy sie sezon skladania zyczen...
Kosztela, wypij dzisiaj lampke szampana... a moze kilka, podkrec muzyke i potancz. Ja tam osobiscie zapominam w tancu o problemach... U mnie licza sie teraz tylko chwile.

-- 31 gru 2017 15:12 --

oooo a skad sie wziela w moim poscie ta choinka...
Jak ja Was Dziewczyny dobrze rozumiem. Też mnie kiedyś szał ogarniał jak wysłuchiwałam tych wszystkich opowieści o dzieciach. I właśnie niedawno zdałam sobie sprawę że nadal nienawidzę tych maślanych rozmów o bejbikach. Po wielu latach adoptowałam dziecko, jestem matką ale tak pragnę drugiego dziecka że czuję dokładnie to co Wy. Tylko przez moment czułam zaspokojenie i ukojenie a teraz znowu żal, rozpacz, wkurzenie... Unikam tych rozmów jak ognia, informacje o ciążach wywołują zazdrość, widok małych dzieci doprowadza do płaczu..
Tak więc w nowym roku życzę Wam i sobie również mniej tych trudnych monentów i więcej zrozumienia i empatii ze strony innych ludzi.

Wysłane z mojego 5080X przy użyciu Tapatalka

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

: 31 gru 2017 20:05
autor: MalaMi87
Moja tesciowa oswiadczyla nam w tym roku, ze nie mamy dzieci, bo za malo sie modlimy I ze mamy do nich przyjechac na cale swieta, bo "dzieci nie macie wiec nie macie nic do roboty". Cos we mnie peklo. Wygarnelam Jej wszystko I odmowilam przyjscia na pierwsze swieto, kiedy gromadzi sie cala rodzina meza, zeby nam dopiekac z powodu braku dziecka. Zostalismy we dwoje w domu.Polecam odciac sie od toksycznych ludzi. To byly moje najlepsze swieta ever!!!

-- 31 gru 2017 21:09 --

Dodam jeszcze, ze po swietach rozmawialam z dwoma kolezankami -matkami. Obie planuja rozwod, bo mezowie spili sie w czasie swiat I maja w nosie dzieci I rodzine. Zastanawialy sie jak utrzymaja dzieci ze swoich pensji I alimentow. Az mi bylo glupio im powiedziec, ze ja mega wypoczelam, a moj maz przygotowal cala wigilijna kolacje dla mojej rodziny I spedzilismy ten caly czas razem. Tak wiec dziewczyny jeszcze raz : dziecko nie jest wyznacznikiem szczesliwego zycia.

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

: 28 kwie 2018 09:42
autor: Madziarenka
Witam. Od kilku lat nie udzielała się na forum. Jestem bezdzietna wbrew woli i niepogodzona z tym faktem Ale żyć jakoś trzeba. W ciągu tych lat starania się przeszłam kilka etapów, jak każdy chyba. Od starań naturalnych przez farmakologię, próby inseminacji. Nawet przeszłam przez nieudany proces adopcyjny. Mówię Ja bo niestety od momentu wiadomości o niepłodności i wizji leczenia dostałam z tym sama. Ja byłam motorem napędowym leczenia, ja zaproponowała adopcję, ja szłam pod nóż i ja planowałam w siebie hormony. Niestety mąż był bierny. Raz tylko zobaczyłam entuzjazm i chęć działania, przy próbach adopcji. Niestety nie udało się i straciliśmy dziecko na rzecz mb. Mam ogromny żal do m. że nie wspierał mnie. To zauważyło na naszych relacjach i po kilku latach od zakończenia jakichkolwiek prób wystąpiła o rozwód. Dostaliśmy go na pierwszej rozprawie w 20 minut. Tyle było warte nasze wspólne małżeństwo. Po wyprowadzce poczułam się wolna mogłam oddychać. Moje życie zmieniło się o 180st. Wyjechałam za granicę gdzie pracuje od 9 miesięcy. Mam nowego partnera Ale boję się wspominać o dzieciach. Nie chce znowu przeżywać tej gonitwy stresu, seksu na zawołanie. Nie zabezpieczamy się, ciąży nie ma i chyba już nie będzie. Mam 36 lat i moje życie uważam za ciekawe i udane Ale mimo wszystko za każdym razem gdy słyszę o koleżance w ciąży i o tej łatwości z jaką to dziecko ma chce mi się wyć. Tu gdzie mieszkam małżeństwa posiadają nawet kilkanaście dzieci i nikt tu nawet nie myśli że starania to może być tak ogólny problem. To boli każdego dnia. Mimo wszystko żyję, pracuję, spędzam cudowne chwile z moim partnerem tylko jak jestem sama to łzy cisną się do oczu

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

: 03 cze 2018 15:01
autor: Malvia1
A ja lubię dzieciaki znajomych. Najbardziej siostrzeńca ale niestety są bardzo daleko i święta razem nie wchodzą w grę. Przyjaciółka próbuje mnie wspierać i pocieszać, że mogę być najlepszą etatową ciotką ale nie chcę być podła i wyrzucić jej, że rodzina to jednak rodzina. Właśnie w te święta jest miejsce niestety tylko dla niej.

Czekam na poronienie. Po 12 latach starań po raz pierwszy zobaczyłam dwie kreski na teście, który robiłam tylko po to żeby spokojnie znów odstawić leki. Po 12 latach walki widziałam jak rośnie beta, jak zaczyna bić serce, jak porządnie wzrastają poziomy hormonów. A na wizycie, która miała być już tylko formalnością ...brak akcji serca. Widziałam zaskoczenie na twarzy lekarza ale obraz USG mówił już sam za siebie. Najpodlejszy dzień dziecka jaki miałam w życiu. Ktoś może mi powiedzieć, że to nie koniec, że to pierwszy raz ale mam 40 lat. To miało być ostatnie podejście. Postanowiliśmy, że spróbujemy jeszcze raz ale szanse są małe. Rezerwa jajnikowa prawie żadna, reakcja na stymulację prawie żadna.

Jeszcze zawalczymy, ale było mi łatwiej jak nie wierzyłam niż kiedy przegrałam.
Było łatwiej zakończyć jeden etap, popłakać się i startować znów. Nadzieja i możliwość zrobienia czegokolwiek była łatwiejsza niż pogodzenie się z klęską.

12 lat. Choroba rodziców, strata pracy, moje chorowanie, walka z depresją i podejrzenie nowotworu trzustki. Nic tak mnie nie skopało jak ten jeden dzień i świadomość, że tu już nic nie można zrobić. Nie koniec tej ciąży ale konieczność pogodzenia się z myślą, że trzeba obrać inny kierunek.

Ale trzeba. Moja brzydsza acz przystojniejsza połowa zaproponowała jeszcze jedną próbę pod warunkiem, że już nigdy nie zaproponuję mu żeby poszukał sobie kogoś z kim stworzy modelową rodzinę. Ale dla mnie ta ostatnia procedura to już jak zrobienie porządków w domu przed długim wyjazdem, żeby nie wracać do bałaganu.

Siedzę i rozglądam się dookoła po mieszkaniu, które od dawna potrzebuje remontu ale całe finanse poszły w leczenie i na razie nie ma nawet za co kupić farby. Patrzę na usychające kwiaty i z całą premedytacją patrzę jak umierają. Kotów nie daje się zignorować. Koty są jak Anioł Stróż. Zwijałam się z bólu gramoliły się na kolana, kiedy siedzę i kołyszę się jak dziecko z chorobą sierocą pełnią przy mnie wartę. Potrafią otwierać szafki. Znalazły każde opakowanie leków nasennych, przeciwbólowych jeszcze z czasów choroby, uspokajające. Turlały je na środek łazienki i patrzyły. Dały spokój dopiero jak zostawiłam po jednej tabletce. Wyrzucałam po kolei pod czujnym okiem wartowników.Relanium, tramadol, morfina, nasenne... Czasami zastanawiam się czy zachowałyby się inaczej gdybym spróbowała zjeść te wszystkie piguły. Może. Ale wyrzucam póki jeszcze mam siłę bo później będzie trudniej. Depresja i dwie próby samobójcze nauczyły, że nie należy mieć więcej niż potrzeba do przetrwania trudnej nocy i bolesnego dnia.

Boję się powrotu do pracy po półrocznym zwolnieniu. Nie chcę tych rozmów kiedy ktoś kto nie rozumie próbuje pocieszyć. Tragedia tragedią ale wiesz... świat kręci się dalej pomimo to.

The End. Jeszcze tylko jeden odcinek i trzeba pisać nowy scenariusz na życie, w którym jest dla kogo i nie ma

12 lat. Czekam na poronienie.

40 lat.
Znów kogoś zawiodłam.

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

: 03 cze 2018 18:51
autor: karla78
Malvia1- :glaszcze

-- 03.06.2018, 17:55 --

Doskonale Cię rozumiem przynajmniej jeśli chodzi o stratę dziecka,przeżyłam to samo; zresztą pewnie jak większość dziewczyn na tym wątku.Przytulam mocno!

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

: 03 cze 2018 22:53
autor: Ania_L
Malvia1 :glaszcze bardzo mocno Ci współczuję! czytam i płaczę, nie wiem jak Ci pomóc ... a chciałabym bardzo :glaszcze mam nadzieję , że ktoś bliski jest teraz przy Tobie.

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

: 04 cze 2018 02:25
autor: dana6
Malvia1 czytam i ryczę... Moja historia jest inna, ale jakże podobna... Do tego moje małżeństwo wisi na włosku... Nigdy nie byłam w ciąży i już nie będę, w tym roku kończę 49 lat. Trzymaj się, bo jesteś dzielną kobietą, która ma przy sobie wspaniałego człowieka...

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

: 04 cze 2018 12:37
autor: kmg
Malvia - nikogo nie zawiodłaś. :firing: Nie wolno Ci tak myśleć. Wiem, że to boli i ten ból będzie w Tobie zawsze, ale ................... masz dla kogo żyć. To TY sama i Twój partner. Nie wolno Ci zapominać o tym co Was połączyło i dlaczego jesteście razem. Nie było to dziecko, ale uczucie, które przetrwało te wszystkie złe dni. Skup się na tym, a życie wróci. :glaszcze No i masz bardzo mądre koty :-D

Re: Bezdzietnosc wbrew woli

: 04 cze 2018 20:33
autor: Malvia1
Bardzo Wam wszystkim dziękuję. Samo wyrzucenie tego z siebie i świadomość, że jest ktoś kto potrafi zrozumieć jest niezmiernie ważna. Poryczałam się dziś tylko dwa razy (raz biednej położnej w szpitalnej izbie przyjęć) i zaczynamy planować jak najlepiej wykorzystać czas do końca roku. Planowanie mniejszych i większych przyjemności jednak bardzo pomaga i wyciszyć się i pogodzić.