Rodziny preadopcyjne
Moderator: Moderatorzy rodzicielstwo zastępcze
-
- Posty: 385
- Rejestracja: 20 maja 2015 20:09
Re: Rodziny preadopcyjne
pozdrawiam z góry dziekuje za informacje
2014 nieudane iui
2015 III próby IVF nieudane
2017 az nieudane
2018 początek starań w OA
-
- Posty: 452
- Rejestracja: 29 gru 2015 22:11
Re: Rodziny preadopcyjne
Jednak nie jest to raczej model preferowany przez Twój OA.
Możesz więc zwrócić się do właściwego PCPR-u (MOPS-u, MOPR-u) i tam ukończyć szkolenie dla rodziców zastępczych. Istnieją przypadki, gdy sąd umieszcza dziecko w rodzinie, która nie ma ukończonego szkolenia, jednak w tym wypadku muszą zajść specyficzne okoliczności i najczęściej trzeba wykazać, że istnieją silne więzi między dzieckiem, a rodzicami. Tak czy inaczej, szkolenie trzeba będzie odbyć. No, chyba że jest się rodziną spokrewnioną w świetle prawa... ale na przykład kuzynka, czy ciocia, osobą spokrewnioną nie jest.
Ośrodki Adopcyjne bardzo nieprzychylnie podchodzą do takiej formy przysposobienia dziecka, chociaż tak naprawdę nie mają zbyt wiele do powiedzenia. Może im się to nie podobać, ale przecież kłamać przed sądem na temat rodziców (w tym przypadku zastępczych) nie mogą.
W znanych mi przypadkach nie trzeba było odbywać dodatkowego szkolenia dla rodziców adopcyjnych. Wszystko kończyło się na spotkaniu z psychologiem i wydaniem opinii. W skrajnych przypadkach, ośrodek adopcyjny przekazywał sprawę do innego, uznając że może nie być obiektywny. Nie znam sytuacji (co nie znaczy, że takiej nie było), żeby OA wydał opinię negatywną, bo tym samym podważyłby zasadność kwalifikacji na rodzica zastępczego.
Ale... no właśnie. Podam przykład rodziny, która poszła tą drogą. Chłopiec mieszkał w naszym pogotowiu rodzinnym. Ojciec praktycznie nie istniał, matka nie rokowała. Teoretycznie sprawa prosta. Dawno minęło już magiczne 18 miesięcy (gdy sąd powinien podjąć decyzję „co dalej”). Tyle tylko, że mama poszła do więzienia (na ten czas wszystko zostaje zawieszone). Niedawno wyszła i podobno jest zresocjalizowana i gotowa do tego, aby odzyskać dziecko. Nie wiadomo jak się potoczą dalsze losy, ale wszystko jest możliwe.
Dlatego ta droga jest dla ludzi o bardzo silnych nerwach.
Adres bloga o naszym pogotowiu:
http://pikusincognito.blogspot.com
-
- Posty: 385
- Rejestracja: 20 maja 2015 20:09
Re: Rodziny preadopcyjne
2014 nieudane iui
2015 III próby IVF nieudane
2017 az nieudane
2018 początek starań w OA
-
- Posty: 4655
- Rejestracja: 27 sty 2014 14:45
Re: Rodziny preadopcyjne
tylko dodam, że sam kurs na ra nie wystarczy. My mieliśmy również kurs na rz, natomiast nie był to taki standardowy kurs, który jak mniemam mają rodziny chcące być zawodową rz. To było 3-godzinne szkolenie, wyjaśniające nam prawne ryzyko takiej firmy adopcji, ale też wyjaśniające relacje rz vs rb, prawa jednej i drugiej itp. Dokładnie już niestety nie pamiętam, bo to było 2 lata temu.Pikuś Incognito pisze: W tym wypadku wystarczy ukończenie kursu adopcyjnego i uzyskanie kwalifikacji
starania od 2011, przerwane po 5 latach niepowodzeń
2 x IUI, 02.2014 cb
Invicta Wrocław 3 x ICSI 5 x ET beta <0.1 i koniec rządówki
Invimed Wrocław 1 x IMSI beta <0.1
11.2015 wizyta w OA
12.2016 kwalifikacja
03.2017 adoptowany synek
04.2018 powrót po dwa mrozaki i mamy ciążę:) 01.2019 rodzi się drugi synek
11.2021 dwie kreski, naturalny cud!
07.2022 kończę 40 lat, a na świat przychodzi nasza piękna córcia<3
http://www.rysiowakraina.pl/
-
- Posty: 10041
- Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00
Re: Rodziny preadopcyjne
a więc nie był to kurs. Kurs dla kandydatów do pełnienia roli rodziny zastępczej niezawodowej (zawodowa ma inne obostrzenia) trwa minimum 20 godzin dydaktycznych i reguluje to rozporządzenie MRPiPS.k.amil.a pisze:tylko dodam, że sam kurs na ra nie wystarczy. My mieliśmy również kurs na rz, natomiast nie był to taki standardowy kurs, który jak mniemam mają rodziny chcące być zawodową rz. To było 3-godzinne szkolenie, wyjaśniające nam prawne ryzyko takiej firmy adopcji, ale też wyjaśniające relacje rz vs rb, prawa jednej i drugiej itp. Dokładnie już niestety nie pamiętam, bo to było 2 lata temu.Pikuś Incognito pisze: W tym wypadku wystarczy ukończenie kursu adopcyjnego i uzyskanie kwalifikacji
Dla to mnie kolejna niepokojąca informacja o tym, jak się traktuje taką formę preadopcyjnej rodziny zastępczej.
-- 14.10.2018, 17:05 --
serio, im więcej o tym czytam tym większej nabieram ochoty, aby w końcu złożyć wniosek o informację publiczną w zakresie tego, czym właściwie jest forma 'preadopcyjnej pieczy zastępczej', które przepisy ją regulują i jak ma się to do obowiązującego prawa, bo to jest jakieś lecenie w kulki wobec kandydatów
-
- Posty: 4655
- Rejestracja: 27 sty 2014 14:45
Re: Rodziny preadopcyjne
Jeśli złożysz taki wniosek, z chęcią zapoznam się z odpowiedzią ośrodka, bo jestem bardzo ciekawa, czy faktycznie mydlą nam oczy. Ja uwierzyłam we wszystko, bo było to bardzo dokładnie wytłumaczone, również przez prawnika.
Wysłane z mojego Lenovo K53a48 przy użyciu Tapatalka
starania od 2011, przerwane po 5 latach niepowodzeń
2 x IUI, 02.2014 cb
Invicta Wrocław 3 x ICSI 5 x ET beta <0.1 i koniec rządówki
Invimed Wrocław 1 x IMSI beta <0.1
11.2015 wizyta w OA
12.2016 kwalifikacja
03.2017 adoptowany synek
04.2018 powrót po dwa mrozaki i mamy ciążę:) 01.2019 rodzi się drugi synek
11.2021 dwie kreski, naturalny cud!
07.2022 kończę 40 lat, a na świat przychodzi nasza piękna córcia<3
http://www.rysiowakraina.pl/
-
- Posty: 10041
- Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00
Re: Rodziny preadopcyjne
-
- Posty: 452
- Rejestracja: 29 gru 2015 22:11
Re: Rodziny preadopcyjne
A sąd po prostu umieszcza dziecko w danej rodzinie, na wniosek strony. A tą stroną może być Ośrodek Adopcyjny, PCPR, a nawet osoba fizyczna (bo przecież każdy i w dowolnej sprawie może złożyć wiosek do sądu rodzinnego). Tak czy inaczej, nie jest to jeszcze przysposobienie. Czy jednak takie zaopiekowanie się, jest już opieką zastępczą (z wszelkimi konsekwencjami)? Odnoszę wrażenie, że sąd nie rozpatruje tego, aż tak szczegółowo... na pewno nie rozpatruje tego tak szczegółowo. On tylko umieszcza.
Adres bloga o naszym pogotowiu:
http://pikusincognito.blogspot.com
-
- Posty: 4655
- Rejestracja: 27 sty 2014 14:45
Re: Rodziny preadopcyjne
Wysłane z mojego Lenovo K53a48 przy użyciu Tapatalka
starania od 2011, przerwane po 5 latach niepowodzeń
2 x IUI, 02.2014 cb
Invicta Wrocław 3 x ICSI 5 x ET beta <0.1 i koniec rządówki
Invimed Wrocław 1 x IMSI beta <0.1
11.2015 wizyta w OA
12.2016 kwalifikacja
03.2017 adoptowany synek
04.2018 powrót po dwa mrozaki i mamy ciążę:) 01.2019 rodzi się drugi synek
11.2021 dwie kreski, naturalny cud!
07.2022 kończę 40 lat, a na świat przychodzi nasza piękna córcia<3
http://www.rysiowakraina.pl/
-
- Posty: 452
- Rejestracja: 29 gru 2015 22:11
Re: Rodziny preadopcyjne
Adres bloga o naszym pogotowiu:
http://pikusincognito.blogspot.com
-
- Posty: 385
- Rejestracja: 20 maja 2015 20:09
Re: Rodziny preadopcyjne
2014 nieudane iui
2015 III próby IVF nieudane
2017 az nieudane
2018 początek starań w OA
-
- Posty: 452
- Rejestracja: 29 gru 2015 22:11
Re: Rodziny preadopcyjne
Zacznę od PCPR-u. Faktycznie lepiej się nie przyznawać do motywacji adopcyjnych, bo przecież ideą opieki zastępczej jest powrót dziecka do rodziny biologicznej. Jest jednak druga strona medalu, o której nikt oficjalnie nie wspomni. Bywa, że sąd wydaje decyzję o umieszczeniu dziecka w rodzinie zastępczej... na czas nieokreślony (tutaj przywołam przykład, który krótko opisałem wczoraj). Nie ma miejsc w pogotowiach rodzinnych, albo trzeba je zwolnić na przypadki interwencyjne. Dziecko jest małe, i szanse na powrót do mamy są niewielkie. Rozsądny PCPR szuka wówczas w swoich zasobach rodzin z motywacją adopcyjną. Doskonale wie, do kogo może wówczas zadzwonić.
A teraz spojrzę na taką rodzinę zastępczą, której dziecko stało się wolne prawnie i zostało skierowane do adopcji. Rodzic zastępczy ma pierwszeństwo. Więzi, które zostały nawiązane między nim a dzieckiem są argumentem nie do przebicia. Czy ośrodek adopcyjny będzie chciał zmusić takiego rodzica do odbycia dodatkowego szkolenia? Może któryś tak. Są to jednak konkretne pieniądze, a ośrodki się z nich rozliczają. Do tego wiadomo jak to się zakończy.
Jest to mniej więcej tak, jak w sytuacji, gdy sąd umieszcza dziecko w rodzinie zastępczej spokrewnionej, na przykład u cioci. Jest ona zobowiązana do odbycia szkolenia... kończy je i kwalifikację dostaje (chociaż czasami nie powinna). Jednak w tym przypadku, to nie jej zależy. Ona ma tylko uczestniczyć. A dziecko mieszka z nią od dawna.
Adres bloga o naszym pogotowiu:
http://pikusincognito.blogspot.com
-
- Posty: 10041
- Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00
Re: Rodziny preadopcyjne
w mojej opinii kluczowe jest wysondowanie sytuacji w naszym powiecie/gminie. Są regiony, w których najlżejsza wzmianka o motywacji adopcyjnej spowoduje skreślenie, a są też takie, w których działa się w sposób opisany przez Pikusia. Sondowanie należy zacząć od rodzin zastępczych pracujących w okolicy (można zacząć od poszukania grup na FB), bo one najczęściej mają temat w małym palcu i wiedzą, jakie są praktyki.Pikuś Incognito pisze:inga po, z natury jestem osobą spolegliwą, jednak gdy koś mi mówi, że „się nie da”, to wstępuje we mnie zwierz (i wcale nie jest to leniwiec... wiem, to taki kiepski dowcip).
Zacznę od PCPR-u. Faktycznie lepiej się nie przyznawać do motywacji adopcyjnych, bo przecież ideą opieki zastępczej jest powrót dziecka do rodziny biologicznej. Jest jednak druga strona medalu, o której nikt oficjalnie nie wspomni. Bywa, że sąd wydaje decyzję o umieszczeniu dziecka w rodzinie zastępczej... na czas nieokreślony (tutaj przywołam przykład, który krótko opisałem wczoraj). Nie ma miejsc w pogotowiach rodzinnych, albo trzeba je zwolnić na przypadki interwencyjne. Dziecko jest małe, i szanse na powrót do mamy są niewielkie. Rozsądny PCPR szuka wówczas w swoich zasobach rodzin z motywacją adopcyjną. Doskonale wie, do kogo może wówczas zadzwonić.
Druga rzecz jest taka, że adopcja nie jest rejonizowana, co oznacza, ze kurs można zrobić w dowolnym ośrodku w Polsce. Jesli, jak u Ciebie, pojawia się sytuacja, że kandydatów na RA i kandydatów na RZ szkoli ten sam ośrodek, wtedy być może warto rozważyć rozdzielenie tych dwóch kursów i kurs adopcyjny zrobić poza miejscem zamieszkania, a kurs zastępczy właśnie u siebie.
teoretycznie tak, w praktyce trzeba bardzo uwazać na dwie kwestie. Pierwsza to ta, że oczywiście sytuacja może się różnie potoczyć i dziecko ostatecznie nie zostanie uwolnione do adopcji - o tym jednak już pisaliśmy, więc się nie powtarzam. Druga kwestia jest bardziej skomplikowana i się o niej nie wspomina, a zdarza się wcale nierzadko - dzieci trafiające do rodzinnej pieczy zastepczej (i do adopcji również) są często dziećmi pochodzącymi z licznych rodzin. To może oznaczać, że maluch trafiający do RZ ma już starsze rodzeństwo, które trafiło do adopcji lub przebywające w rodzinach zastępczych spokrewnionych (u dziadków, cioć itd.). I teraz jeśli taki maluch zostanie w końcu uwolniony prawnie, wiele RZ rozważających poważnie adopcję, kieruje się przekonaniem, że będą mieć adopcyjne pierwszeństwo zgodnie z zasadą opisaną przez Pikusia - ta zasada faktycznie istnieje, jest zapisana w ustawie: RZ ma pierwszeństwo w adopcji.Pikuś Incognito pisze:A teraz spojrzę na taką rodzinę zastępczą, której dziecko stało się wolne prawnie i zostało skierowane do adopcji. Rodzic zastępczy ma pierwszeństwo. Więzi, które zostały nawiązane między nim a dzieckiem są argumentem nie do przebicia. Czy ośrodek adopcyjny będzie chciał zmusić takiego rodzica do odbycia dodatkowego szkolenia? Może któryś tak. Są to jednak konkretne pieniądze, a ośrodki się z nich rozliczają. Do tego wiadomo jak to się zakończy.
Jest to mniej więcej tak, jak w sytuacji, gdy sąd umieszcza dziecko w rodzinie zastępczej spokrewnionej, na przykład u cioci. Jest ona zobowiązana do odbycia szkolenia... kończy je i kwalifikację dostaje (chociaż czasami nie powinna). Jednak w tym przypadku, to nie jej zależy. Ona ma tylko uczestniczyć. A dziecko mieszka z nią od dawna.
Tyle, że w tej samej ustawie znajduje się też inny przepis mówiący o zasadzie nierozdzielania rodzeństw. Żaden z tych przepisów nie jest nadrzędny wobec drugiego, sa równorzędne, co oznacza, że decyzję będzie w takim przypadku podejmowac sąd. A te przypadki wyglądają tak, że RZ roczniaka (przekonana przez pełen rok, że długa, jasna prosta przed nimi) dowiaduje się nagle, że ów roczniak ma jeszcze trzyletnią siostrę w adopcji (albo trójkę rodzeństwa w innej rodzinie zastępczej, albo brata wychowywanego przez biologiczną babcię, albo dowolną liczbę rodzeństwa przebywającego w dowolnej rodzinie/rodzinach) i rodzice/opiekunowie tego rodzeństwa wyrażają wolę połączenia dzieci. Zgłaszają zatem równolegle wniosek adopcyjny lub wniosek o połączenie dzieci w np. rodzinnym domu dziecka.
I wtedy dochodzi do kolizji dwóch racji i dwóch rodzin, z których każda chce mieć tego roczniaka u siebie, a jedna powołuje się na wytworzoną z roczniakiem więź, zaś druga na przepis o łączeniu rodzeństw. I wtedy zaczyna się dramat, często trwający miesiącami lub latami i niestety nierzadko kończący się tym, że RZ związana z dzieckiem (i de facto funkcjonująca już jako rodzina adopcyjna dziecka) musi się z tym dzieckiem pożegnać i oddać je innej rodzinie, w której znajduje się jego/jej rodzeństwo.
Znam takich historii sporo, w tym także historie o wystawieniu kandydatom negatywnej opinii w ośrodku adopcyjnym (sytuacja: RZ wychowuje dziecko, dziecko jest uwolnione prawnie, RZ chce je adoptować, ośrodek adopcyjny mówi "nie, wystawiamy wam negatywną opinię i odmawiamy kwalifikacji adopcyjnej").
To jest zawsze równanie z wieloma niewiadomymi i poleganie na tym, że wydarzy się akurat nasz zaplanowany scenariusz może być bardzo, bardzo ryzykowne.
-
- Posty: 452
- Rejestracja: 29 gru 2015 22:11
Re: Rodziny preadopcyjne
Dokładnie tak, dlatego adopcja poprzez rodzinę zastępczą nie jest dla każdego.bloo pisze:To jest zawsze równanie z wieloma niewiadomymi i poleganie na tym, że wydarzy się akurat nasz zaplanowany scenariusz może być bardzo, bardzo ryzykowne.
Dodam jeszcze do tematu dwie kwestie.
W przypadku poszukiwania rodziny zastępczej dla dziecka (z myślą, aby była to docelowo rodzina adopcyjna), bardzo dokładnie analizuje się predyspozycje (głównie psychiczne) rodziców zastępczych (i to robi PCPR, bo ma w tej materii odpowiednią wiedzę) oraz sytuację dziecka (co robi na przykład pogotowie rodzinne). Rodzicom z motywacją adopcyjną, oddaje się dzieci, które niemal na pewno zostaną u nich na zawsze. Nie jest to proste. Mamy w tej chwili u siebie rodzeństwo, które spotyka się kilka razy w miesiącu z inną rodziną zastępczą. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Istnieje jednak duże prawdopodobieństwo powrotu do mamy biologicznej – może za rok, dwa, albo pięć. W mojej ocenie, ta rodzina nie udźwignie ewentualnego powrotu dzieci do mamy. I nie chodzi tylko o samych rodziców zastępczych, ale może nawet bardziej o ich dzieci biologiczne. Gdy wspólnie będziemy rozważać możliwość umieszczenia naszych chłopców w tej rodzinie (rozważać z jej udziałem) – ja będę na „nie”. Ale to oni (ci rodzice) podejmą ostateczną decyzję.
Jest też druga sprawa. Gdyby takich rodzin zastępczych nie było, to kilkoro z naszych dzieci miałoby jeszcze jedną „przesiadkę” w swoim życiu. A może nawet spędziłoby „na peronie” resztę życia.
Adres bloga o naszym pogotowiu:
http://pikusincognito.blogspot.com
-
- Posty: 10041
- Rejestracja: 13 kwie 2008 00:00
Re: Rodziny preadopcyjne
Tyle że takie rozwiązanie (podobnie jak preadopcyjna RZ, o której już wiemy, że prawdopodobnie tak się nie nazywa, ale wiadomo o co chodzi) jest bardzo kosztowne dla potencjalnych rodziców adopcyjnych/zastępczych. I z jednej strony swoje poparcie dla wprowadzenia tego rozwiązania opieram na wierze w to, że jesli się zbuduje dobry, mądry system i otoczy takie rodziny wsparciem, szkoleniami i kursami, to one dadzą radę mimo wszystko przez to przejść i się nie posypać. Nawet jeśli finalnie rozstaną się z dzieckiem/dziećmi.
Ale z drugiej strony wiem również dobrze, że stanowisko i refleksje człowieka w momencie 'input' są czymś zupełnie innym, niż stanowisko i refleksje w momencie 'output'.
Tym, co czyni tę różnicę, jest własnie miłość.
Jest prawdą (a przynajmniej ja tej prawdy doświadczam), że odpowiedni trening i praktyka są w stanie bardzo pomóc rodzinie, bo jakkolwiek by się nam ta konkluzja nie podobała, to owszem, dorośli ludzie są w stanie trenować swoje nastawienie wobec dzieci, czego dowodem są własnie zawodowe rodziny zastępcze (nie, one nie są psychopatami; one po prostu wkładają wielki wysiłek, wspierany także zewnętrznie, o ile stać ich na np. superwizję, w to, aby kochać dzieci dla ich przyszłych rodziców, kim by ci ostatni nie byli). Ale jest również inną, równoległą prawdą, że człowiek ostatecznie zawsze pozostanie z pytaniem, czy postąpił dobrze z punktu widzenia dziecka. I czy chcąc mu pomóc, w efekcie nie skrzywdził go bezwiednie, kiedy scenariusz potoczył się inaczej od zakładanego.
Jasne, powtarzamy wtedy sobie różne prawdy o tym, że rok/miesiące/lata spędzone z nami stanowią kapitał emocjonalny dziecka i będzie mu on towarzyszyć już zawsze, nawet jeśli wróci do RB lub pójdzie do adopcji. Ale to są nasze przekonania. Nie wiemy, czy dla dziecka proces zbudowania więzi z nową osobą jest faktycznie tak bezproblemowy; czy rozłąka z dotychczas kochanymi ludźmi nie zniszczy w dziecku czegoś bardzo głęboko, np. wiary w trwałość więzi i czy kryzys wieku nastoletniego byłby taki sam/inny/gorszy/lepszy gdybyśmy wcześniej dziecku nie zafundowali - nieuniknionej i prowadzonej ostrożnie, ale jednak - tułaczki. Tu są same pytania. A system jest jeden.
I wreszcie wracając jeszcze do input-output. Trening rodziny to jedno, ale ta sama rodzina rychło się przekona, ze włączenie dziecka/dzieci do rodziny zastępczej spowoduje skutki, o których się nie śniło w momencie input. Zaangażują się babcie, dziadkowie, ciocie i wujkowie. Będą wspólne wakacje, zdjęcia, doświadczenia, kryzysy. Każdy z nich będzie cementować coraz silniej, im dłużej ten proces zawieszenia będzie trwać (bo zawieszenie jest tak długo, jak długo RB nie zostali prawomocnie pozbawieni praw). Jesli rodzina ma własne dzieci to do obrazka dojdą nowi, bardzo ważni aktorzy, którzy przejdą dokładnie ten sam proces cementowania, a nie będą trenowani na specjalistycznych kursach. Kochają to kochają. Nienawidzą to nienawidzą. Nie mają technik, bo się ich nie uczyli, a jeśli są małymi dziecmi to nauczenie ich techniki "kochania dla kogoś innego" wcale nie jest łatwe, o ile możliwe.
I to wszystko sprawia, że kandydaci na RA skuszeni możliwością skrócenia ścieżki poprzez zastępczość uważają, że są dobrze przygotowani nawet do ewentualnej rozłąki z dzieckiem - i pewnie są, nie mam powodu wątpić. Ale oni tak uważają właśnie w momencie input, a do tego mają jeszcze jedną ważną cechę, której nie ma przeciętna rodzina zastępcza: własnie motywację adopcyjną.
Trudno więc od nich oczekiwać, że będą trenować techniki dystansu (nie w sensie emocjonalnym, ale intelektualnym - np. powtarzanie sobie, że sytuacja jest mimo wszystko przejściowa; że tak czy inaczej nastąpi rozstanie; że nie możemy nikomu - w tym sobie - składać żadnych obietnic; że nie wizualizujemy przyszłości z dzieckiem, bo ona się nie wydarzy), bo nie będą. I to jest naturalne, że nie będą, skoro w ogóle decydują się na to wszystko w nadziei, że pozostaną rodziną do końca życia.
I myślę sobie, że koniec końców to może się sprawdzać i mieć sens, ale w krótkim przedziale czasowym. Bo jeśli zawieszenie się przedłuży (a znamy również z tego forum przypadki, w których trwało ono 4 lata i więcej) to sądzę, że żadna superwizja ani trening nie pomogą. To się skończy tragedią.