A co się dzieje potem? Gdy syn już się uspokoi? Jak to postrzega? Jak o tym rozmawiacie? Jak dokładnie przebiega taki atak złości? Jak Ty na to reagujesz?
Miałam wilk lat temu podobny problem z synem, wówczas w podobnym wieku, który co prawda mnie nie bił, ale dewastował potężnie dom, zwłaszcza swój pokój. Przewracał meble, obijał kijem ściany, zrywał żyrandole. Długo by opisywać wszystkie metody, które wprowadziłam, ale na początek polecę Ci jedną, zaczerpniętą z książki: "Zintegrowany mózg, zintegrowane dziecko".
W chwili gdy jest całkiem dobrze i spokojnie i się razem bawicie, czy rozmawiacie narysuj na kartce koło i podziel je na części tak jak szprychy dzielą koło rowerowe. Koło to życie każdego człowieka. Każda z "przegródek" to jakiś etap, krótszy lub dłuższy. Pokoloruj z młodym kolejne fragmenty i poproś, żeby sam nazwał, które występują w jego życiu. Na przykład może być kawałek z oglądaniem telewizji, ze spaniem, z zabawą z mamą, z radością, ze smutkiem, z obiadem i ze wściekłością.
Wracajcie do tego koła przy normalnych czynnościach i jak najczęściej powtarzaj, że człowiek nigdy nie siedzi w jednej przegródce, że wszystko, każda czynność i każda emocja się kończy. Że człowiek nigdy nie jest tylko oglądaczem telewizji, podobnie jak nie cały jest złością nawet gdy tak czuje. Że musi pamiętać, że każda emocja w końcu ustaje i znów wskakujemy do kolejnej przegródki. Pytaj go w różnych momentach w której jest przegródce.
Kiedy wpadnie w gniew wyjmij koło i spokojnie mu powiedz, że jest teraz w przegródce ze złością, ale przypomnij by pamiętał, że to minie, to się zmieni, ale jeśli w między czasie Cię uderzy to konsekwencje tego, Twój ból, smutek, jakaś jego kara, pozostaną na dłużej. Nie pastw się nad tą kartką. Powiedz to tak, żeby usłyszał, ale nie traktuj jej jak broni. Odłóż i dalej zachowuj się tak jak przywykłaś. To nie ma być straszak czy przywoływacz do porządku, tylko przypomnienie, że on nie cały jest złością, żeby mógł się odwołać do innej części siebie. Nie zniechęcaj się jeśli nie zadziała za pierwszym czy drugim razem. U mnie też zadziałało po jakimś czasie. Ale przyszedł dzień, w którym mój syn rzucił się na nową komodę z flamastrami w ręku, pozrzucał z niej rzeczy i zamachnął się, by ją pomazać flamastrami. Powiedziałam tylko: "ok, zrobisz jak uważasz, ale złość za chwile minie, a w Twoim pokoju pozostanie brudna, połamana szafka". Pamiętam jak zawiesił rękę, patrzył na mnie z wyzywającą miną, ale nie pomazał. To była pierwsza jaskółka
Życzę Ci takiej.