Strona 1 z 1

Czy nadajemy się na rodziców zastępczych?

: 20 sty 2019 16:53
autor: Weronilla
Cześć.
Z partnerem poważnie zastanawiamy się nad zostaniem rodzicami zastępczymi.
Mamy rocznego syna. Jesteśmy przed trzydziestką.
Mam wątpliwości czy wiek naszego dziecka jest "odpowiedni"? Czytam fora, przeglądam strony. Na jednej kobieta mówiąca o sobie "opiekunka od 9 lat obcych dzieci" powiedziała, że "powinnam się puknąć w łeb" i zabrać za robotę :D
Pytałam też o kwestie finansowe. Mamy dobrą, stabilną sytuację majątkową, ale zabranie na wakacje 3 osób, a 5 to już różnica:) Zwłaszcza, że ostatnie spędzaliśmy poza Europą, a nie wyobrażam sobie w takim wypadku korzystać z urlopu i podrzucić zastępcze dzieci innej rodzinie. Chciałabym też, aby dzieci chodziły na zajęcia typu Gordonki, basen czy inne, które im się spodobają.
Czy zostanie rodziną zastępczą z tak małym Bąblem to zły pomysł?
Wypowiedzcie się proszę.

Re: Czy nadajemy się na rodziców zastępczych?

: 21 sty 2019 10:45
autor: Elżbietka75
Cześć.
Oczywiście możecie zostać RZ i Wasz maluch nie będzie przeszkodą. Jednak jeśli myślisz, że wakacje nawet w Europie mogą być zbyt kosztowne to się nie przejmuj. Jak dostaniesz dziecko to najprawdopodobniej kilka miesięcy (z mojego doświadczenia nawet rok) będzie trwać unormowanie sytuacji prawnej dziecka. Także żadne wyjazdy zagraniczne nie wchodzą w grę ponieważ jest problem z wyrobieniem dziecku dowodu osobistego. Jak będziesz miała na koncie staż 8-9 letni jako RZ i do tego z trudnymi dziećmi, trudniejszymi rodzicami biologicznymi, z którymi też musisz współpracować, i z jeszcze trudniejszymi sędziami, kuratorami itp. to uwierz mi, że urlop jest konieczny, żeby nie zwariować. A "podrzucanie" dzieci do zaprzyjaźnionej rodziny pomocowej nie jest traumatyczne. Kilka dni u cioci i wujka, które dziecko zna jest nawet atrakcją. Co do kwestii finansowej to musisz być przygotowana na wydatki, których nie da się przewidzieć. Musisz świadomie podjąć decyzję i mieć na uwadze, że dzieciaczki, którymi się opiekujemy często mają różne problemy zdrowotne.

Re: Czy nadajemy się na rodziców zastępczych?

: 23 sty 2019 21:20
autor: dana6
Elżbietka75 pisze:Jak będziesz miała na koncie staż 8-9 letni jako RZ i do tego z trudnymi dziećmi, trudniejszymi rodzicami biologicznymi, z którymi też musisz współpracować, i z jeszcze trudniejszymi sędziami, kuratorami itp. to uwierz mi, że urlop jest konieczny, żeby nie zwariować.
zgadzam się w 100%. Rodzicielstwo zastępcze to nie bajka. Mając roczne, własne dziecko to poważnie bym się zastanowiła czy warto burzyć jego spokój i poczucie bezpieczeństwa...

Re: Czy nadajemy się na rodziców zastępczych?

: 25 sty 2019 14:23
autor: Weronilla
Dostałam kilka odpowiedzi od doświadczonych rodziców zastępczych. Wszyscy poradzili mi poczekać :) Tak zrobię. Dziękuję :*

Re: Czy nadajemy się na rodziców zastępczych?

: 27 sty 2019 00:02
autor: Pikuś Incognito
Trochę po czasie, ale dopiszę jeszcze swój komentarz. Od razu też powiem, że uważam, iż decyzja, którą podjęliście jest słuszna... chociaż?
Na podstawie tego, że wybierasz się na wakacje w piątkę (a nie choćby w szóstkę), wnioskuję że myślisz o rodzinie niezawodowej.
I tutaj już jest połowa sukcesu, ponieważ w jakiejś mierze decydujesz o tym, jakie dziecko przyjmiesz pod swój dach. Nie jest to może koncert życzeń, ale nie masz żadnego obowiązku zaopiekowania się zaburzonym nastolatkiem, upośledzonym trzylatkiem, czy nawet zupełnie zdrowym siedmiolatkiem.
Jednak moim zdaniem, podstawową sprawą jest odpowiedzenie sobie „dlaczego tego chcę?” Jeżeli dlatego, że to jest moja bajka, to jest moja pasja, bo to sprawi mi przyjemność – to jest okej. Nawet powiedzenie sobie: „czuję, że to jest moją misją” też jest w porządku, przy uświadomieniu sobie, że robię to dla siebie. W mojej ocenie, jest to jedyna akceptowalna motywacja w rodzicielstwie zastępczym. Robię to dla siebie, bo tak chcę, bo to da mi radość życia.
Tylko tutaj trzeba jeszcze spojrzeć na całą rodzinę i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy potrafię ją ochronić przed skutkami przyjęcia dzieci zastępczych, bo w większości przypadków wygląda to zupełnie inaczej niż w serialowej „rodzinie zastępczej”.
Na temat męża nie będę się rozwodził. Tutaj musicie wszystko dokładnie przeanalizować, przedyskutować i wspólnie podjąć decyzję (teraz lub za kilka lat). Jednak uważam, że przekonywanie na siłę nie ma sensu.
Pozostaje jeszcze dziecko... najważniejszy element w tej układance. Istnieje niepisana zasada, aby nie przyjmować dzieci starszych niż dziecko biologiczne. Zasady są od tego, aby je łamać, więc często wszystko wygląda zupełnie inaczej. Ja jednak jestem zwolennikiem trzymania się tego (wydawać by się mogło drobnego) szczegółu.
Jeżeli więc odrzucimy dzieci starsze i zaburzone (które nie mają już większych szans na adopcję), to zostają nam maluchy. I tutaj należy sobie zdawać sprawę z idei rodzicielstwa zastępczego. Te dzieci po kilku lub kilkunastu miesiącach (u nas jest to około roku) odejdą.
Nas wszyscy pytają, jak radzimy sobie z rozstaniami. Najczęściej mają na myśli „nas dorosłych”, zakładając że dziecko, które nagle znajdzie się w nowej, kochającej rodzinie adopcyjnej, wejdzie w nią jak w masło. Chociaż niektórzy zastanawiają się nad tym, co czuje to odchodzące dziecko - być może jemu również jest ciężko.
Jednak mało kto zadaje sobie pytanie, co czują inne dzieci. Nie te, które odchodzą, ale te które zostają. Przecież one przez jakiś czas wychowują się razem. Są dla siebie rodzeństwem, bo przecież coś takiego jak więzy krwi, w ich pojęciu jeszcze nie występuje. I nagle jedno z nich znika. Te które zostały, jeszcze przez długi czas wspominają te, które odeszły. Nie mam pojęcia, jaki ślad pozostawia to w ich umyśle.
Ale ogólnie, bycie rodzicem zastępczym daje dużo pozytywnej energii. Ja wzbraniałem się przed tym do czasu, gdy nasze dzieci biologiczne były już prawie dorosłe. Ale w grę wchodziła rodzina zawodowa... a to zupełnie inna bajka.