W poniedziałek miałam punkcje. Po długich 14 dniach kłucia pobrali 12 szt...
Radość trwała krótko. Dojrzałe były dwie...
Tak więc na wczoraj mieliśmy dwa zarodki.
I znów co dwa to nie zero, ale jakoś tak ciężko pogodzić mi się,że co próbo to wydaje sie być coraz gorzej.
Oczywiście wierze w moje Kluseczki, ale strach zaczyna mnie paraliżować i wpadam znów w panikę.
To był nasz ostatni raz. Decyzja wspólna. Ja już nie dam rady- nie chcę. Jestem zmęczona i sfrustrowana. Przegapiam wszystko co się wokół dzieje. Nie piję wina siedząc wieczorem na schodach. Nie kopie ogródka i całej masy rzeczy tez nie robię, bo ze względu na starania należy zrezygnować z wysiłku, alkoholu...
A wszystko to i tak o dupę rozbić, bo im bardzie się staram to tym gorzej wychodzi.
Przecież to już przybiera postać obłędu.
Podsumowując: Panie Boże bardzo mocno proszę Cię albo w prawo albo oddaj mi moje zycie, bo już naprawdę mi SIĘ NIE CHCE
Ty sama możesz odzyskać swoje życie. Potrzeba dużo siły i wytrwałości ale warto :) jest tyle wspaniałych rzeczy do zrobienia i tyle pięknych miejsc do zwiedzenia :)
Powodzenia!!!