Wczoraj miałam punkcję, nastawiona pozytywnie przetrwałam bez narkozy na znieczuleniu (narkotycznym jak to określił anestezjolog)uśmiałam się bardzo.
Po punkcji podczas wypoczynku poznałam dziewczynę. Miała ona pobrane tylko dwie komórki- zaczęłyśmy rozmawiać. Ona też była bardzo radosna, bo dwie komórki to nie brak a dwie-AŻ DWIE. Nastawione pozytywnie, uśmiechnięte popijałyśmy herbatę aż nagle z kanapy obok odezwała się od czapki dziewczyna, że to nic nie znaczy,że ja mam pobranych 15 a moja nowa koleżanka nie powinna się cieszyć z dwóch, bo to tyle co nic...
Z szoku w jakim się znalazłam jeszcze długo nie mogłam powiedzieć słowa. Po co ten pesymizm? przecież każda z nas jedzie do kliniki z nadzieją, bo ta umiera ostatnia.
Czy naprawdę jest tak,że ludzie czują się lepiej jak zdołują innych? Przecież wiemy, że może być tak, że dwie komórki mojej koleżanki mogą dać jej dzidziusie a z mojej 15 może nie wyjść nic i na odwrót... I nie trzeba zawsze stosować prawa Murphy'ego,że jeśli jest źle to i tak na pewno będzie gorzej.
Postanowiłam nie robić sobie nic z dziewczyny z kanapy obok. Udałam,że jej tam nie ma. Natomiast moja koleżanka nie mogła powstrzymać łez.
Komentarze
- majowazonka
11/03/2014 - 10:03
sierpien '13 klapa w 5tc
20-02-2014 nOvum !
29-07-14 ivf /bez transferu
29-09 transfer-NIE
22-12-swiateczny transfer, czekamy
12 dpt bhcg 286 14 dpt 798:)
16-01-2015 dwa serduszka tp 11-09-15
31-08-2015 Zosia i Gosia