Autor:

Micio

Data publikacji:

02.08.2013

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

Tak bardzo cię kocham-skrytykujcie mnie jeśli źle myślę bo nie wiem co robić.

Poszperałam jeszcze chwilę na bocianie i bardzo wam dziękuje,że jesteście bo przy okazji wpisu pt.Korzenie uświadomiłam sobie,że ja też za dużo wnikam w fakt adopcji i tłumaczenia,że gdzieś tam jest tamta mama.Uświadomiłam sobie,że powinnam być mamą tu i teraz ja,tą prawdziwą mamą i to tą najważniejszą a nie tą w tle i że to to powinnam powtarzać mojemu synkowi a nie,że gdzieś tam jest ktoś. Na szkoleniach tyle o tym gadają i każą mówić jak nawcześniej ale to tylko naprawdę mąci dzieciom w głowach i tak jak mój 4,5 latek rozumuje na swój sposób a może tam jest więcej zabawek i więcej dostane co będę chciał,nie ma zasad i można robić co się chce. Nie zatajamy tego faktu adopcji ale to chyba za wcześnie na takie mówienie i powinniśmy zakorzenić go najpierw w naszym domu który jest jego domem a nie mącić mu w głowie.Ale jak na chwile odwrócić to co już tam jest,co tam sobie myśli,co chce powiedzieć.Może on też się boi że nas straci i chce mieć pewność że ma gdzie niby wrócić,do kogoś kogo nie zna ale słowa mama i tata dobrze się kojarzą i się tego nie obawia. Powiedzcie mi czy dobrze myślę,jak żle to mnie poprawcie i podpowiedzcie co mamy robić.Może macie już swoje przeżycia i przez to przebrnęłyście.

Komentarze

  • avatar
    bloo

    02/08/2013 - 23:08

    ja trochę nie łapię chyba :) Bo z faktu, ze na szkoleniach radzą mówić dziecku od początku (co jest słuszne) nie wynika zupełnie mówienie dziecku o innej, prawdziwej mamie, którą kiedyś pozna. Wydaje mi się, że opisałaś taki trochę bałagan ;) Ty Jesteś mamą. Tu i teraz. Później również. Kiedyś Twoje dziecko uzyska prawo dowiedzenia się o danych matki biologicznej. Powinno wiedzieć o adopcji. Ale nie dlatego, bo należy odbębnić obowiązek, a dlatego, bo taka jest zwyczajnie jego historia pochodzenia i nie ma lepszego wyjścia od mówienia prawdy. Jednak prawdą jest również, że jedyną rodziną, którą Twoje dziecko ma, jest ta rodzina, w której się wychowuje. Rodzina biologiczna jest jego rodziną genetyczną, rodziną pochodzenia, z którą łączą go więzy krwi. Ale nie intymność, nie więzi, nie wychowanie, nie wspólne wspomnienia. A więc to, co się składa na rodzinę rozumianą jako wspólnota związanych ze sobą ludzi realizuje się w Waszym domu, a nie gdzie indziej. Z drugiej strony jesli boisz się o to, że 4,5 latek może się zastanawiać nad zabawkami u "innej mamy" i weszliście na taki poziom rozważań, to to nie jest moim zdaniem sprawa samej adopcji, a tego, na ile Ty sama masz to poukładane w głowie i co mówisz dziecku o jego sytuacji. Ja bym Ci doradziła prostotę. Mów prawdę, ale dostosowaną do wieku dziecka- 4,5 latek wiedzący o adopcji nie musi jednoczesnie być wprowadzany w problematykę porzuceń, domów dziecka i praw do poznania danych osobowych MB, bo to raczej nie jest ten czas (nie wiem, na jakim etapie rozwoju emocjonalnego jest Twój syn). Każde agresywne poszerzenie tematu o nowe informacje (zdjęcia, rozważania co robi MB, jak jest u niej w domu, czy ma dzieci czy nie ma) są moim zdaniem nadgorliwością rodzica. To własnie zakłóca poczucie bezpieczeństwa i przynależności dziecka, a nie sama wiedza o tym, że zostałem/am adoptowana. Wydaje mi się, że zdrowo jest po prostu podążać za dzieckiem i jego pytaniami, a nie je wyprzedzać. A, i zadałabym to pytanie pani Magdzie Kruk, naszej ekspertce poadopcyjnej. Wydaje mi się, ze warto posłuchać specjalisty znającego się na problematyce rodzin adopcyjnych i stykającego się własnie z takimi sytuacjami.
  • avatar
    Micio

    05/08/2013 - 13:08

    Dziękuje za radę i teraz po tych przemyśleniach wiem, że poczekam na jego pytania kiedyś tam, może nie długo które sam zada a nie będę mu tłumaczyła historii z kosmosu nie na jego poziomie wieku. Najbardziej mnie dobiło pytanie, które sam zadał a dlaczego ona mnie zostawiła-matka-słowo które dobrze się kojarzy bo przecież nie zna tej kobiety i jak mu to odpowiednio wytłumaczyć. Zrozumiałam, że sama za bardzo przejęłam się tym, że uczą nas i każą mówić o adopcji i rodzicach i przez to niezrozumienie tego i nie rozdzielenie mówienia o adopcji i rodzicach wprowadziłam mu zamęt. Na razie wszystko wróciło do normy i nie mam już zamiaru mądrze i wytrwale go uświadamiać a potem czekać na to by zrozumiał coś czego jego główka jeszcze nie ogarnia. A co do prawdy to mówię mu, że nie wiem jak wyglądała, gdzie mieszkała i jaki ma domek bo to prawda, nic o niej nie wiem i że jak dorośnie sam może kiedyś ją pozna jak będzie chciał a że teraz tu jest jego jedyny domek i jedyni rodzice co bardzo go kochają. I to na razie tyle. Nie wiem czy dobrze i słusznie ale nie chcę też burzyć tego co stworzyliśmy i tego poziomu rozwoju i zachowania do którego udało nam się dojść przez terapię i pomoc innych. Sam dorośnie do pytań i wtedy zmierzymy się z odpowiedziami.
    Micio
    Nareszcie szczęśliwa mama szczęśliwego skrzatka.
  • avatar
    Miniula

    05/08/2013 - 19:08

    " Najbardziej mnie dobiło pytanie, które sam zadał a dlaczego ona mnie zostawiła-matka-słowo które dobrze się kojarzy bo przecież nie zna tej kobiety i jak mu to odpowiednio wytłumaczyć. " I właśnie dlatego, dopóki Miniek nie będzie na tyle duży żeby zrozumieć zawiłości adopcji, nie będę mówiła "druga mama" ani "mama, która Cię urodziła". Będzie "brzuszek innej pani", w którym był, bo "mama miała chory brzuszek". Tyle. Młody ma mieć spokój i poczucie bezpieczeństwa, a nie zastanawiać się jaka ta "mama" jest,.czy byłoby mi z nią lepiej albo, nie daj Boże, dlaczego MAMA mnie zostawiła. Bo skoro tamta MAMA zostawiła, jaka gwarancja, że DRUGA MAMA nie zostawi?

    Cuda czasami przybierają formę, jakiej się nie spodziewaliśmy, o jaką nie prosiliśmy, jaka może nas niekiedy przerażać. Ale nadal są cudami, odpowiedzią na nasze modlitwy... A może po prostu wynikiem naszej pracy...
    Miniek już Miniulowy :love:
    Nela8

  • avatar
    bloo

    06/08/2013 - 21:08

    właśnie to mnie zawsze zastanawiało w nazewnictwie "druga mama". Spotkałam się z tym, żeby o matce biologicznej nie mówić "pani", ani nawet "miła pani", ale używać słowa mama z jakimś przymiotnikiem- pierwsza, biologiczna, whatever. Jednak jakoś mi to zgrzytało z powodów, które opisała Miniula. Ja wiem, ze w sensie literalnym matka biologiczna jest matką. W sensie społecznym na pewno nie jest mamą. Jakoś wydaje mi się więc, że ona do pewnego momentu jest jednak tą panią? Sądzę, że rozróżnienie na matkę biologiczną i matkę jest jasne dla nas, dorosłych, ale nie przypuszczam, aby młodsze dziecko zrozumiało tę różnicę. Przemawia do mnie używanie opcji "pani" właśnie z powodu ochrony bezpieczeństwa dziecka, któremu dwie mamy mieszają w głowie, a nie rozróżnia jeszcze subtelności, oczekuje jasnych komunikatów.