Przeczytałam list bociana odnośnie " Wobec in vitro " I tak sobie pomyślałam o tym, że jestem naprawdę wdzieczną swojej rodzinie ( głównie bratu I jego żonie) za To, że nie ukrywali przed swoimi dziećmi tego, że ja się podawałam in vitro.
Syn mojego brata w wieku 12 lat był z nami w Novum Kiedy mieliśmy jeden z transferów.
Mógł zadawać pytania i jak dziś pamiętam jak nasza Pani dr siedziała z nim na korytarzu i odpowiadała na jego pytania.
Rozmawialiśmy I wszystko w jego oczach było takie naturalne I normalne( nie grzeczne I złe).
Córcia mojego brata też wiedziała od początku co robimy w Warszawie czy Wrocławiu I zawsze jak wracaliśmy pytała nas czy już zabraliśmy nasze dzieci czy jeszcze zostały w klinice.
Chcieliśmy, żeby dzieci w naszej rodzinie wiedziały, że in vitro jest i nie jest to nic złego. Ja chciałam żeby mój bratanek był od początku świadomy. Wtedy chodziło mi o to, że jeśli podrośnie do lat Kiedy późna dziewczynę I okaże się , że poczęcie dziecka może być problematyczne To żeby się nie bał tak bardzo. Żeby nie uciekał.
A dziś szkoła I Kościół chce dzieciakom wciskać kity na kilogramy...
Nauczyć je piętnowania I cholera wie czego jeszcze.