Autor:

goplana89

Data publikacji:

24.01.2020

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

Krzyczeć, gryźć i płakać - druga inseminacja

Czekam sobie na okres. Termin na wtorek. W tym cyklu miałam drugą inseminację i tak czekam na ten okres z nadzieją, że się nie doczekam. Mam za uszami, że przecież i tak się nie uda, ani teraz ani za żadnym kolejnym razem. Dlaczego? Bo nie. Bo to za dużo. Problemy mamy oboje, i nigdy nie ma tak, żeby był ładny pęcherzyk, tłuściutkie endometrium i pełna mobilizacja armii. Może i pełna mobilizacja jest tyle, że z pustego i Salomon nie naleje. Więc jak żołnierzyki się skumulują to pęcherzyk się zbuntuje. Za dużo chyba musiałoby faktów się skumulować. Zastanawiam się czasem jak to w ogóle jest możliwe, że kobiety zachodzą w ciążę? Przecież to tyle faktów musi się zbiec....Szansa jak jeden na milion. Nom, byłabym przeszczęśliwa jakby trafił się jeden w odpowiednim czasie i miejscu. No cóż, taki już mój czarny humor. Potestowałam sobie dzisiaj, ot, chociaż miałam nie testować. Tak się złożyło, że wykupiłam dziś receptę do następnych stymulacji i tak sobie kupiłam wisienkę na torcie - pink test. Tak sobie pomyślałam, że mi to akurat się tak trafi, wydać kupę kasy a tu taki psikus losu. Niestety. Oczywiście rozbroiłam cały pink test. Zdrapałam paznokciem szybkę, a że dalej nic nie było widać, pazurkiem rozpołowiłam plastik i wydobyłam paseczek. Dopatrzyłam się cienia cienia. A po godzinie to już cień nawet. I chociaż wiem, że jeśli nawet coś tam było to pewnie jeszcze po ovitrelle bo dziś dziesiąty dzień minął "po". Ale...okłamuję sama siebie. Chociaż sama nie wierzę w te kłamstwa. Nie wiem co dalej. Nie mam siły przeżywać tej nadziei co dwa tygodnie i tej straszliwej żałoby co miesiąc... Nie chcę mieć do tego siły, nie chcę musieć jej mieć. Nie chcę jak kretynka rozbrajać setek testów ciążowych wypatrując oczy, paląc lampkę i robiąc zdjęcia na podczerwień. Żartuję oczywiście bo jeszcze tego nie robiłam... ale już blisko. Mam dość. Dlaczego nie mogę tupnąć nóżką jak kiedyś kiedy byłam dzieckiem i uparłam się, że chcę aby rodzice kupili mi lalkę. Tato powiedział, że mi ją kupi, muszę tylko sama poprosić o nią ekspedientkę. Teraz proszę i płacę kolejnym lekarzom, a moje maleństwo dalej jest poza zasięgiem moich ramion... Dość. Nic tylko płakać, płakać, krzyczeć i gryźć....

Komentarze

  • łosica

    25/01/2020 - 22:01

    Jak czytam o tych testach, to jakbym widziała siebie. Też bywały miesiące, w których rozkładałam test, sprawdzałam pod światłem, pod lampka, po kilku godzinach, po dniu, itd. To było straszne. Co prawda w ciążę zachodziłam, może nie na pstryknięcie palcem, aczkolwiek zdarzały się okresy, w których trwało to kilka miesięcy. Ja z kolei zastanawiałam się, jak to jest, że dzieci się rodziły, rodzą i będą rodzić, a kobiety docierają do szczęśliwego finału. Zastanawiałam się też, czemu tak po prostu nie mogę mieć dziecka, po prostu zajść w ciążę i ją donosić. Wiem, że to wszystko jest cholernie trudne i człowiek czasem nie wie, co ma robić z bezsilności. Boli wydana kasa, gdzie wiesz, że to nie ma sensu, a inne wydatki czekają, boli jak widzisz inne kobiety mające dzieci, boli przy każdej nieudanej próbie. Nie pozostaje nic innego tylko to jakoś przetrwać. Nie wiem jak, nie ma chyba uniwersalnej recepty, każdy musi sam zobaczyć, co mu pomaga. U mnie pomogła terapia i praca, jaką nad tym wykonałam.
  • san_derka

    30/01/2020 - 21:01

    Cześć! Wiem, że ciężko jest sama to ciągle przeżywam ale teraz tak bardziej rozumiem. Gdy zaczęliśmy się starać z mężem o dzidziusia liczyłam dni płodne, testy owulacyjne itd.. wykonałam setki testów a i tak nic nie było, za każdym razem ból i łzy.. Myślałam, że to siedzi w mojej głowie, że pragnienie dziecka tak wpływa na mnie.. Ale czułam, że przecież to nie możliwe, aby się nie udawało. To po roku starań mąż poszedł zbadać nasienie okazało się, że nie ma plemników w nasieniu.. gdy się o tym dowiedzieliśmy byliśmy w szoku i przeżywaliśmy razem i osobno.. ciężko mi było strasznie nikomu nie chciałam mówić bo każdy jest mądry gdy nie jest w tej sytuacji. Nie chciałam o tym mówić, bolało mnie serce mi się rozrywało tak ciężko było mi przez 3 miesiące przy tym straciłam pracę.. potem długo czekaliśmy na wyniki męża badań genetycznych itd potem długie oczekiwanie na biopsję. Rok 2020 przyniósł nam dwie słomki, które można wyłącznie wykorzystać do in vitro.. teraz czekamy na moje badania genetyczne i zaczniemy przygotowywać się. Ale teraz mam setki obaw, bo to będzie nasza JEDYNA szansa aby mieć wspólne dziecko, jest mi tak kurew*ko ciężko. ;( W sumie taki pogląd u mnie całej sytuacji.. plus do tego wykryli u mnie problemy z tarczycą plus insulinooprosc gdzie każdy lekarz mówi co innego. Nie jestem osobą otyłą a tu takie coś i nikt mądry nie umie spokojnie powiedzieć co robić