Autor:

goplana89

Data publikacji:

11.10.2018

zaloguj się, żeby móc oceniać artykuły

rozterki

Niby nie jest tak źle. Boję się za to czegoś innego...Odkąd nie biorę antykoncepcji, pomimo, że sama z siebie nie miesiączkuję, a więc skoro nie ma miesiączki nie ma owulacji, nie ma owulacji to nie można zajść w ciążę, to nawet gdybym mogła zajść to i tak nie miałabym jak. Mój ukochany ewidentnie unika sytuacji temu sprzyjających. To tak jakby mi mówił, że owszem, chce mieć dziecko, a jednak robi coś zupełnie innego. W szpitalu była wersja stymulowania owulacji clo. Z tym, że sama się wystraszyłam bo branie clo już znaczyłoby, że musimy się starać od zaraz. Samą mnie to trochę przeraziło ale....chciałabym. Powiedziałam, że chcę mieć szansę ale walczyć już nie mogę jeszcze. Teraz jestem święcie przeświadczona, że brałabym clo niepotrzebnie bo...mój partner unikałby współżycia wtedy, kiedy mnie by na nim najbardziej zależało....Po co mnie mówi, że się staramy, naraża na skutki brania leków, skoro robi wszystko, żebym nie zaszła....? Jestem głupia. Głupia, głupia, głupia.... Gorzej, jak teraz się wszystko posypie. Boję się, że jemu tak naprawdę nie zależy na małżeństwie jak mnie i nigdy się nie doczekam pierścionka chociaż nie raz mu to już sugerowałam. Czyli co? Woli związek bez ślubu i dzieci, związek ,który w każdej chwili może zakończyć gdy coś mu się nie spodoba... A ja...ja tak bardzo go kocham. Tak bardzo, całą sobą pragnę nosić pod sercem jego dziecko. Jego i tylko jego. Nie dziecko moje, ale nasze...owoc naszej miłości. Tylko dlatego, że chcę być z nim zawsze w tym naszym maleństwie.