Co kryje nowy podręcznik do Historii i Teraźniejszości?
Podręcznik autorstwa Wojciecha Roszkowskiego do nowego przedmiotu przedmiotu Historia i Teraźniejszość, który zostanie wprowadzony dla szkół ponadpodstawowych od września 2022, kryje w sobie zaskakującą zawartość. Jest w nim na przykład fragment, który mówi o oderwaniu seksu od miłości i płodności, w wyniku czego płodność staje się produkcją ludzi i procesem ich hodowli w laboratoriach. Trudno jest znaleźć słowa, by wyrazić myśli i uczucia, które towarzyszą czytaniu takiego tekstu. Gdy minie pierwsze oszołomienie, nie sposób nie zastanowić się nad tym, kiedy wreszcie w naszym kraju zapanuje szacunek dla ludzi, którzy rodzą się dzięki pomocy medycyny, kiedy przestaną oni być poniżani i upokarzani porównywaniem ich poczęcia do hodowli lub procesu produkcyjnego i to w imię potrzeby obrony życia i jego godności. Kiedy ludzie, którzy sprawują władzę (ponieważ autorstwo jedynego istniejącego podręcznika do nowego przedmiotu daje autorowi pełnię władzy nad umysłami piętnastolatków, którzy we wrześniu zasiądą w ławkach, by czytać ten tekst) zauważą, że władza to nie okazja do ideologicznej indoktrynacji, tylko zobowiązanie do odpowiedzialności i szacunku.
Co pisze Roszkowski w podręczniku do HIT-u o in vitro?
"Wraz z postępem medycznym i ofensywą ideologii gender wiek XXI przyniósł dalszy rozkład instytucji rodziny. Lansowany obecnie inkluzywny model rodziny zakłada tworzenie dowolnych grup ludzi czasem o tej samej płci, którzy będą przywodzić dzieci na świat w oderwaniu od naturalnego związku mężczyzny i kobiety, najchętniej w laboratorium. Coraz bardziej wyrafinowane metody odrywania seksu od miłości i płodności prowadzą do traktowania sfery seksu jako rozrywki, a sfery płodności jako produkcji ludzi, można powiedzieć hodowli. Skłania to do postawienia zasadniczego pytania: kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci? Państwo, które bierze pod swoje skrzydła tego rodzaju "produkcję"?" Miłość rodzicielska była i pozostanie podstawą tożsamości każdego człowieka, a jej brak jest przyczyną wszystkich prawie wynaturzeń natury ludzkiej."
Sformułowania zawarte w podręczniku, znamy aż za dobrze, pojawiają się one bowiem systematycznie w wypowiedziach osób publicznych. Ludzie ci, mając potrzebę walki z medycyną i jej możliwościami pomocy osobom, które same nie są w stanie doprowadzić do poczęcia swojego dziecka, przyczyniają się nimi do złego traktowania tych osób w ich środowiskach i pogłębiania ich lęku przed ujawnieniem faktu korzystania z pomocy lekarzy w przyjściu na świat ich dzieci. Trudno się im dziwić: autor podręcznika stawia przecież wprost pytanie: „kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci?” i dalej: „jej brak (miłości) jest przyczyną wszystkich prawie wynaturzeń natury ludzkiej”. Po lekturze tego fragmentu zdumienie miesza się z oburzeniem. Co to są „wynaturzenia natury ludzkiej”? To, co uważa za nie autor? Nie jest to kategoria ujęta w żadnym systemie diagnostycznym, ani w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób, ani w Klasyfikacji Zaburzeń Psychicznych. Jak można w podręczniku szkolnym posługiwać się konstruktem, który odwołuje się do uprzedzeń i potocznych skojarzeń, stygmatyzujących i pozbawionych jakichkolwiek podstaw naukowych? Czy autor miał kiedykolwiek do czynienia z osobami, które pragną mieć dzieci i nie jest im to dane? Czy widział, jaką troską i miłością otaczają one nie tylko swoje dzieci, jeśli one się urodzą, ale także embriony i wszystkie zawiązki życia, jakie powstaną na ich trudnej drodze do rodzicielstwa? Trudno o bardziej obraźliwe posądzenie osób, które korzystają z pomocy laboratoriów w procesie prokreacji. Żadna z nich nie robi tego dla kaprysu ani z wyboru, mogąc począć dziecko inaczej. Zwrócenie się po pomoc medyczną w intymnym procesie poczęcia dziecka to zawsze bardzo trudna i bolesna decyzja, której przedstawianie w sposób sugerujący wygodę i porównywanie z transakcją handlową po raz kolejny obraża osoby, dla których jest to wieloetapowy, często długoletni proces. Jawna sugestia, że dzieci poczęte z pomocą medycyny nie są kochane, nie ma żadnych podstaw w badaniach naukowych dostępnych na całym świecie, ani w doświadczeniu specjalistów wspierających osoby korzystające z takiej pomocy, w tym także moim. Autor nie powołuje się zresztą na żadne dane ani badania, wypowiada swoją prywatną opinię, wprowadzając ją do podręcznika i czyniąc z niej fakt, z którego znajomości dzieci będą oceniane. To niewiarygodne, by w dzisiejszych czasach możliwe było tworzenie podręcznika do ważnego przedmiotu w oparciu o zasadę subiektywnej selekcji opinii. Nasze dzieci otrzymują w ten sposób ważną lekcję: nieważne jakie są fakty, nie ma potrzeby ich weryfikować, ważne jest, by zapamiętać i napisać na sprawdzianie to, co sądzi na dany temat autor podręcznika. To jest podstawa nowoczesnej edukacji?
W kogo jeszcze uderza podręcznik do HIT?
Ale to zdanie ma też o wiele dalsze i bardziej niebezpieczne konsekwencje. Mówi ono dzieciom, które przyszły na świat dzięki pomocy medycyny, że nie są naprawdę kochane. Nie da się ich kochać, bo są owocem procesu technologicznego, nie przyszły na świat z miłości, ale w wyniku zawarcia transakcji handlowej pomiędzy ich rodzicami a kliniką, w której się poczęły. Aż trudno sobie wyobrazić, co może czuć młody człowiek, który czyta takie zdanie. Młody człowiek w kryzysie tożsamości związanej z procesem dojrzewania płciowego, który z powodu burzy hormonalnej i naturalnych procesów rozwojowych jest skoncentrowany na szukaniu odpowiedzi na pytanie o to, kim jest. Kto jest w stanie wziąć odpowiedzialność za jego reakcję? Kto mu pomoże, kiedy stwierdzi, że skoro jest niegodny/a miłości, a jako osoba niekochana jest podatny/a na „wynaturzenia natury ludzkiej”, nie powinien żyć? Kto i jak zapobiegnie trudnościom społecznym i emocjonalnym, jakie grożą setkom tysięcy dzieci?
A zdanie dotyczy przecież szerszego grona dzieci, także tych, które chociaż poczęte spontanicznie, nie są wychowywane przez swoich biologicznych rodziców. One także dowiedzą się na lekcji, że z braku rodzicielskiej miłości, która jest „podstawą tożsamości każdego człowieka” są gorsze i mogą stać się „wynaturzone”. Autor przekreślił w ten sposób sens i wartość adopcji, rodzicielstwa zastępczego i wszelkich wysiłków ludzi, którzy wspierają i chronią dzieci, które z wielu powodów nie mogły otrzymać miłości od swoich biologicznych rodziców. Ale to przecież nie jest ważne. Ważne jest upowszechnienie idei czystości rodziny, a w walce o nią nie ma sentymentów i nie liczy się ofiar.
Autorką artykułu jest nasza bocianowa ekspertka Dorota Gawlikowska - psycholożka niepłodności, certyfikowana psychoterapeutka par PTP. Prowadzi konsultacje, terapię indywidualną oraz terapię par, warsztaty i grupy wsparcia dla osób cierpiących z powodu niepłodności.
Możecie ją znaleźć na www.psycholognieplodnosci.com
Zobacz też: